Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

115 lat temu na łódzkich ulicach wybudowano barykady, wybuchła rewolucja

Anna Gronczewska
Muzeum Tradycji Niepodległościowych
Na łódzkich ulicach ustawiono barykady. Pierwszy i ostatni raz w historii naszego miasta. Polała się krew. 115 lat temu wybuchła Rewolucja 1905 roku. O Łodzi mówiło się wtedy głośno nie tylko w Królestwie Polskim.

Wydarzenia z czerwca 1905 roku to część rewolucji, która ogarnęła Rosję, choć są i tacy, którzy nazywają je Powstaniem Łódzkim. Niektórzy zastanawiają się też czy było to czwarte polskie powstanie czy też pierwsza rewolucja. Na wybuch Rewolucji 1905 roku na ziemiach polskich, w tym Łodzi, miały wpływ styczniowe wydarzenia w Rosji. 22 stycznia przed pałacem zimowym w Petersburgu doszło do pokojowej manifestacji robotników, która została krwawo została stłumiona. Zginęło około tysiąca osób. Już w styczniu 1905 roku w Łodzi rozpoczęły się wiece, manifestacje na znak poparcia rosyjskiej klasy robotniczej.

- Jednak do walk barykadowych doszło dopiero kilka miesięcy później, w czerwcu 1905 roku - tłumaczył nam nieżyjący już Ryszard Iwanicki, wiele lat związany z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, Oddział Radogoszcz.

O wybuchu Rewolucji 1905 roku zadecydowały głównie czynniki socjalno-ekonomiczne, ale też kryzys państwa rosyjskiego. W Łodzi 26 stycznia 1905 roku zaczął się strajk w fabrykach Steinerta, Geyera, Silbersteina. Do pracy nie przystąpiło około 10 tysięcy robotników. Następnego dnia ogłoszono w Łodzi strajk powszechny. Robotnicy żądali: ośmiogodzinnego dnia pracy, ustalenia minimalnej płacy oraz powołania kas chorych.

Odnieśli częściowy sukces. Fabrykanci skrócili czas pracy do 10 godzin i zarządzili niewielkie podwyżki. W lutym 1905 roku łódzka młodzież zaczęła walczyć o polską szkołę. Walka ta skończyła się sukcesem, bo w październiku 1906 utworzono Gimnazjum Polskie, czyli pierwszą męską szkołę średnią. To dzisiejsze I LO im. Mikołaja Kopernika, najstarsza państwowa szkoła średnia w mieście.

Jednak nawet skrócenie czasu pracy i podwyżki nie uspokoiły rewolucyjnego wrzenia w łódzkich fabrykach. Walki wybuchły spontanicznie.

- W Łodzi nie było wielkich organizacji związkowych, struktur partii robotniczych - mówił nam Ryszard Iwanicki. - Były tylko tzw. kadrowe struktury partii. Najsilniejszą pozycję miały Polska Partia Socjalistyczna oraz Narodowy Związek Robotniczy.

Przełomowym dniem dla wydarzeń Rewolucji 1905 roku w Łodzi był 18 czerwca. Wtedy w lesie łagiewnickim doszło do manifestacji. Wracający z niej pochód robotników został zaatakowany na Starym Rynku przez kozaków i dragonów. Zabito pięciu demonstrantów, a jedenastu raniono.

20 czerwca odbył się pogrzeb pięciu poległych. Władze carskie tak wyznaczyły trasę konduktu, by ominął większe fabryki. Cztery orszaki wyruszyły z Bałut, a piąty z ul. Jerzego.

- Tłumy odpierające żołnierzy i spychające ich do ścian torowały sobie drogę na te ulice, którymi zdecydowały się iść w celu nadania manifestacji bardziej imponującego charakteru - tak opisywał to zdarzenie w tajnym piśmie do gubernatora piotrkowskiego policmajster miasta Łodzi. Wszystkie pięć konduktów odepchnąwszy szpaler piechoty na ul. Franciszkańskiej przedarło się z osady Bałuty na teren miasta. Następnie uczestnicy przemarszu skierowali się ulicami Widzewską i Średnią na cmentarz we wsi Doły.

21 czerwca miasto obiegła wiadomość, że policja pochowała potajemnie zwłoki dwóch robotników, którzy zmarli od poniesionych ran. Zgromadzeni przed szpitalem robotnicy w demonstracyjnym pochodzie ruszyli wieczorem do centrum miasta. Podawano, że na ul. Piotrkowskiej pochód, nad którym powiewały dziesiątki sztandarów wzrósł do 70 tysięcy ludzi.

- Bez wcześniejszego sygnału do rozejścia oddano salwy, jednocześnie zaczęto strzelać z bocznych ulic - tak relacjonował te wydarzenia korespondent jednej z łódzkich gazet.- W ścisku ludzie padali, podnosili się i znów padali pchani potężną falą ludzką. Przed bramami tworzyły się stosy z ciał ludzkich.

Wieczorem, w czwartek 22 czerwca, wyrosły pierwsze barykady i rozpoczęły się walki uliczne w ich obronie. Rankiem 23 czerwca stanęło 50 barykad, a w ciągu dnia wzniesiono jeszcze około stu. Budowano je z różnych rzeczy. Rąbano słupy napowietrznych linii telefonicznych, rozbierano bruki i chodniki, poszczególne elementy barykad wiązano drutem telefonicznym. Druty rozciągano przed barykadami tworząc zasieki. Stosy kamieni układano na ul. Piotrkowskiej i Południowej. Na Bałutach robotnicy zbudowali barykadę z ręcznych warsztatów tkackich. Na jej szczycie umieścili czerwony sztandar. Na Widzewie barykady budowano z bel wełny, bo dobrze chroniły przed kulami.

Największe walki miały miejsce w okolicach ulicy Południowej (dzisiejsza ul. Rewolucji 1905 roku), Piotrkowskiej, rejonie fabryki Poznańskiego, czyli dzisiejszej Manufaktury, koło imperium Scheiblera i Grohmana, ul. Zarzewskiej (Przybyszewskiego), Milionowej. Rewolucjoniści do boju przystąpili mając kilka pistoletów i karabinów. Broń zdobywali w czasie walki od policji, wojska.

- Grupy bojowe, partie próbowały organizować walkę- opowiadał Ryszard Iwanicki. - Włączały się do niej też elementy chuligańskie, czego w takich sytuacjach nie da się uniknąć.

Wydarzenia w Łodzi z podziwem obserwował podobno sam Włodzimierz Lenin. Doświadczenie łódzkich rewolucjonistów wykorzystał podczas grudniowego powstania w Moskwie. A na łódzkich ulicach dochodziło do dramatycznych wydarzeń.

- Okropne sceny dzieją się na mieście - wspominał przed laty świadek tamtych wydarzeń. - Ze wszystkich stron słychać strzały. Dochodzę do rogu ul. Mikołajewskiej (dziś Sienkiewicza). Budują tu barykadę. Kto żyw znosił deski do jej umocnienia. Jednocześnie stawiają barykadę, która ma zabezpieczać tyły, od strony dworca (...) W tej chwili nadchodzi wojsko, rozlega się suchy trzask strzałów karabinowych. Słychać jęki, ludzie chowają się po bramach. Dochodzę do ul. Piotrkowskiej. Tutaj strzały, jeden za drugim. Istna bitwa. Ludzie schowani po bramach strzelają z ukrycia. Cofam się i wychodzę na wschodnią. I tu formalna bitwa. Kule świszczą. Słychać brzęk tłuczonych szyb. Jęki, potem trąbkę pogotowia. Cofam się raz jeszcze. Dochodzę do dworca. Poprzez dworzec na ul. Przejazd. Tu jeszcze spokojnie. Cisza, straszna, grobowa. Zakłóca ją co jakiś czas głos trąbki pogotowia i strzały karabinowe. Potem strzały padają coraz gęściej i gęściej...

Zachowały się też wspomnienia innego świadka rewolucyjnych walk.

- 23 czerwca po południu musiałem przedostać się z Lipowej na Księży Młyn, do domków familijnych Scheiblera- opowiadał. - Trwała nieustanna strzelanina. Ostrzeliwano okna domów mieszkalnych. Na rogu ul. Lipowej i Andrzeja, o kilka kroków ode mnie, pada kobieta przebita kulą...

Kolejny obserwator pisał, że do godziny 14 pod naporem przeważających sił wojska obrońcy barykad musieli skapitulować.

- Wymiana strzałów trwała w różnych punktach miasta do godziny trzeciej w nocy - dodawał. - Strzelano do przechodniów, zabijano kobiety i dzieci, ostrzeliwano domy robotnicze...

24 czerwca gubernator M. Arcimowicz wysłał depeszę do władz w Petersburgu.

- Pod wpływem akcji wojska, w dniu poprzednim, życie w mieście prawie zamarło - napisał w niej gubernator Arcimowicz. - Ruch uliczny ustał i tylko z rzadka tu i ówdzie rozlegały się strzały!

Tego samego dnia odezwę wydaje łódzka SDKPiL.

- Robotnicy! - napisano w niej. - Pokażemy rządowi, że żadne ofiary nie powstrzymają mas od dążenia na ulicę, czyli od dążenia do rewolucji.

25 czerwca w Łodzi i powiecie łódzkim ogłoszono stan wojenny. Walki na ulicach Łodzi ustały.

Ryszard Iwanicki tłumaczył, że trzeba ostrożnie podchodzić do wszelkich danych dotyczących rewolucji. Zwłaszcza tych podawanych w minionej epoce. Ale można przyjąć, że w walkach rewolucyjnych wzięło udział kilka tysięcy łodzian, a w manifestacjach pogrzebowych nawet kilkanaście tysięcy. Po tych walkach aresztowano 1000-1500 osób.

Władze rosyjskie podawały, że po jednej i drugiej stronie zginęło 186 osób. Propaganda komunistyczna wspominała potem nawet o 700 poległych robotnikach.

- Można przyjąć, że zginęło wtedy około 300 osób - twierdził Ryszard Iwanicki.

W Łodzi działał Tymczasowy Sąd Wojenny, który wydał około stu wyroków śmierci. Wykonywano je w więzieniu przy ul. Długiej, obecnej Gdańskiej. Jego naczelnikiem był znienawidzony przez więźniów Aleksander Modzelewski, zwany „Grubym”. Edmund Jarzyński w swojej książce „Tajemnice starych kamienic” pisze, że początkowo wyroki wykonywano przez rozstrzelanie. Stanisław Martynowski, były więzień gmachu przy ul. Długiej opisywał przygotowania do egzekucji. Najpierw „Gruby” z kilkoma kryminalistami jechał do lasu konstantynowskiego i kopali doły. O godzinie 11 wieczorem do skazańca przychodził duchowny odpowiedniego wyznania i spędzał z nimi kilkanaście minut. Pomiędzy godziną drugą o trzecią w nocy skazaniec był transportowany do lasku konstantynowskiego, drabiniastym wozem, w asyście kozaków.

- W lesie czekał już pluton żołnierzy lub kozaków z oficerem na czele - wspominał Stanisław Martynowski w swoich opisach. - Egzekutorzy otrzymywali pod dwa ruble na osobę i dwa litry wódki dla wszystkich. Wyrok odczytywał prokurator, po czym skazańcowi zakładano na głowę worek sięgający prawie stóp. Tak niby wiązano oczy. Gdy te wszystkie denerwujące czynności załatwiono, odbywała się krwawa robota. Oficer rzucał rozkaz. Jeśli skazańców było kilku, to każdorazowe machnięcie szablą oznaczało kres dla człowieka zupełnie świadomego nadchodzącej chwili.

Ale już w 1908 roku przy ul. Długiej wybudowano szubienicę i egzekucje odbywały się na terenie więzienia. Nawet znane są nazwiska rewolucjonistów, którzy jako pierwsi na niej zginęli. Byli to Kacper Pilarek z PPS-u, bracia Stanisław i Wojciech Bartosiakowie z Narodowego Związku Robotników oraz Żurek Frenkiel z Bundu.

Stanisław Martynowski przebywał w więzieniu, gdy oni zostali powieszeni. Wspominał, że siedzieli w celi na parterze. W godzinach poprzedzających egzekucję, wszyscy więźniowie nerwowo wyczekiwali na to, co się wydarzy. O dwunastej przed więzienie zajechały karety.

- Potem było słuchać płacz jednego z Bartosiaków i krzyk drugiego: Niewinnie giniemy!- opowiadał potem Martynowski. - Po kilku minutach wszystko cichnie...

Walki były spontaniczne i trudno dziś wymienić nazwiska liderów łódzkiej rewolucji. Ale wiąże się z nią nazwisko Tomasza Księżczyka, działacza PPS-u i członka Kół Bojowych Samoobrony Robotniczej. Stał się jednym z symbolów łódzkiej rewolucji, choć zginął na kilka miesięcy przed wybuchem walk na ulicach miasta.

Tomasz Księżczyk urodził się w 1881 roku. Jego ojciec Marcin pracował jako ogrodnik u fabrykanckiej rodziny Richterów. Po ukończeniu szkoły elementarnej Tomasz został szewcem. Jednak już w 1900 roku wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej. Szybko został jej aktywnym działaczem. Na przykład w grudniu 1904 roku wziął udział w manifestacji zorganizowanej koło Górniaka. Protestowano wówczas przeciw ogłoszeniu mobilizacji w związku z wojną rosyjsko-japońską.

Kolejną manifestację łódzka PPS zorganizowała w styczniu 1905 roku na ul. Piotrkowskiej. Tomasz Księżczyk niósł czerwony sztandar PPS-u. Trafiła go śmiertelnie kula wystrzelona przez komisarza Michała Szatałowicza.

Policjant przejeżdżał tramwajem i próbował powstrzymać czoło pochodu. Zaczął strzelać... W kwietniu bojówkarze PPS-u zemścili się na zabójcy Księżczyka. Zamach na Szatałowicza organizował Tomasz Arciszewski, przywódca Organizacji Spiskowo-Bojowej PPS, późniejszy poseł na sejm, a także premier RP na uchodźstwie.

Wykonawcą zamachu był szewc Józef Szurgot. Szatałowicz został zabity, ale śmierć poniósł również zamachowiec. W zamachu brał udział również Mateusz Barjarz.

Jednym z działaczy PPS, który poprzez Rewolucję 1905 roku związał się z Łodzią był między innymi Józef „Montwiłł” Mirecki. Po latach jego imieniem nazwano jedno z osiedli na Polesiu.

- Wysłano go do Łodzi, by zorganizował tu siatkę terrorystyczną - mówił Ryszard Iwanicki z Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz. - Był on między innymi przywódcą słynnej akcji pod Rogowem. Pięćdziesięciu bojowców napadło na carski wagon pocztowy. Zdobyli w ten sposób 30 tysięcy rubli.

Pojawia się też nazwisko Tomasz Rychlińskiego, pseudonim „Dziadek”, członka Wielkiego Proletariatu, potem PPS. Przewodził słynnej manifestacji na ul. Piotrkowskiej, która w praktyce rozpoczęła powstanie w Łodzi. Wiosną 1905 roku do Łodzi przybył też Feliks Dzierżyński, który działał jako agitator.

Na łódzkich barykadach walczył też Aleksy Rżewski, pierwszy prezydent Łodzi w niepodległej Polsce. Na ul. Nawrot został nawet ranny w nogę. Rżewski był bojowcem PPS-u.

- Od dwunastego roku pracowałem już w jednej z przędzalni łódzkich i na własnej skórze poznałem dolegliwości ustroju kapitalistycznego - pisał po latach Aleksy Rżewski.- A więc: niska płaca, 12-godzinny dzień roboczy, praca ponad siły, niedostatek w domu, ciasne mieszkanie, w którym musiało się pomieścić osiem osób, słowem, życie zwykłe proletariusza łódzkiego, wytwarzającego miliony dla krezusów bawełnianych.

Na łódzkich barykadach walczył również Jan Kwapiński, który był ostatnim prezydentem przedwojennej Łodzi. Był jak Rżewski członkiem Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej.

Choć walki na ulicach ustały, wzburzenie robotników dalej trwało. Tyle, że do dzieła przystąpiły organizacje bojowe, głównie związane z PPS. Organizowano odbijające się głośnym echem w całym mieście zamachy terrorystyczne. Jeden miał miejsce przy ul. Rokicińskiej i Przędzalnianej. Napadnięto na wóz pocztowy, zabierając 5 tysięcy rubli. Modne w tym czasie były tzw. konfiskaty. Napadano na sklepy monopolowe, by zdobywać pieniądze na działalność rewolucyjną. W 1906 roku dokonano co najmniej piętnaście takich konfiskat - m.in. przy ul. Widzewskiej (dziś Kilińskiego), Zielnej, Franciszkańskiej, Północnej,

Efektem rewolucyjnego wzburzenia było między innymi powstanie w 1906 roku Polskiego Związku Pracowników Przemysłu Włóknistego. To on prowadził strajki, przygotowywał robotników do manifestacji.

W 1907 roku robotnicy zdecydowali się na ostateczny krok, czyli strajk powszechny. Reakcją łódzkich fabrykantów był tzw. lokaut, czyli zamknięcie fabryk. Trwał cztery miesiące. Robotnicy pozostawali bez środków do życia, głodowali. W końcu poddali się i zrezygnowali z walki o swoje prawa. Znów otwarto łódzkie fabryki... Rewolucja 1905 roku przeszła do historii.

W Łodzi pozostały groby uczestników rewolucji. Zarówno tych, którzy zginęli na barykadach, jak i tych, którzy umarli potem. Znaleźć je można m.in. na Cmentarzu Starym, zarówno w części ewangelickiej, jak i katolickiej. Ale są też na Dołach, na cmentarzu Mania. Pamiątką po tamtych walkach jest Pomnik Czynu Rewolucyjnego, który 22 czerwca 1975 roku odsłonięto na Dołach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki