Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Camerimage Łódź: Dobre zdjęcia nie zawsze oznaczają wielką treść

Dariusz Pawłowski
Siłą Plus Camerimage są też warsztaty prowadzone przez mistrzów. Wczoraj o realizacji wideoklipu mówili operatorzy Brett Ratner (pochylony) i Andrzej Bartkowiak (stoi z prawej)
Siłą Plus Camerimage są też warsztaty prowadzone przez mistrzów. Wczoraj o realizacji wideoklipu mówili operatorzy Brett Ratner (pochylony) i Andrzej Bartkowiak (stoi z prawej) Krzysztof Szymczak
Od rana do późnych godzin nocnych trwa intensywne życie 17. Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Plus Camerimage w Łodzi. Centrum dziennego i wieczornego życia festiwalu to oczywiście Teatr Wielki, choć filmy prezentowane są też w kinach Polonia, Charlie i Silver Screen. Nocne życia zaś wre w klubie festiwalowym w hotelu Centrum.

Nie ma możliwości, żeby zobaczyć wszystko na festiwalu, a pojawiło się już co najmniej kilka wielce interesujących filmów. Jak zwykle mocny pod względem wizualnym jest dobór filmów w konkursie głównym, nie zawsze jednak dobra robota operatora idzie w parze z jakością filmu i jego treścią.

Pod tym względem, jak na razie, największe dla mnie rozczarowanie stanowi rosyjski "Tlen" Iwana Wyrypajewa z Karoliną Gruszką w obsadzie (zdj. Andrey Naydenov). Film jest zbudowany formą, niekiedy atrakcyjną, dopracowany obrazem. Niestety, poza formalnymi poszukiwaniami niewiele z tego wynika. Przypominający obrazkowe wydanie przeciętnej muzycznie płyty (obraz podzielono na dziesięć kompozycji), jest melorecytowanym wykładem przemyśleń autora na temat "ważnych rzeczy dręczących ludzkość". Martwi jednak fakt, że są to przemyślenia oczytanego nastolatka. W zamyśle "Tlen" miał być zapewne prowokacją, jednak wyważanie otwartych drzwi, dialog z Biblią na poziomie strzelania do niej pestkami wiśni i słownymi "odkryciami" oraz Gruszka w koszulce z napisem "ZSSR - nasza ojczyzna" to za mało. To wydmuszka, którą forma, zawarta tak naprawdę w jednym pomyśle, zjada już po dziesięciu minutach. Potem jest już nudno.

Na przeciwstawnym biegunie myślenia o kinie plasuje się obraz "Get Low" (polski tytuł - "Aż po grób") Aaarona Schneidera (zdj. David Boyd). Tradycyjny i najprostszy w formie film, kameralny, ale silny aktorsko (dużej klasy Robert Duvall, Bill Murray i Sissy Spacek), ani przez chwilę nie zaskakuje "sztuczkami". Niespieszna akcja koncentruje się na opowiadanej historii i człowieku, dając okazję do refleksji nad tym, nad czym zawsze warto się pochylić, czyli losem człowieka, jego siłą i słabościami. Refleksja to jednak bezpośrednia dotykająca myśli, a nie wykrzyczana formą i agresywnym bełkotem.
Misternymi zdjęciami Johna Mathiesona może się pochwalić "Cracks" Jordana Scotta. Film z zachwytem się ogląda, od razu kupując jego szczególny, nieco staroświecki klimat, sama opowieść gubi się jednak, moim zdaniem, w nieprawdopodobieństwach i zbyt usilnym poszukiwaniu symboliki.
Oryginalnym, a jednocześnie pełnym subtelnej wrażliwości i szczególnego humoru, okazał się film "Departures" ("Pożegnania") Yojiro Takity (zdj. Takeshi Hamada). To niezwykła i krzepiąca opowieść o wiolonczeliście, który po rozwiązaniu jego orkiestry znajduje pracę w domu pogrzebowym i tam odnajduje sens życia. W tym przypadku reżyser i operator stworzyli wspólne silne przesłanie o zbyt krótkim życiu.

Kolejnym konkursowym filmem był chwalony już nie tylko na naszych łamach polski "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego ze świetnymi zdjęciami Krzysztofa Ptaka. Jurorzy konkursu głównego i festiwalowi widzowie obejrzeli też orgiastyczny wizualnie "The Imaginarium Of Doctor Parnassus" Terry'ego Gilliama (zdj. Nicola Pecorini). Znajdziemy tu ostatnią rolę, zmarłego w trakcie zdjęć Heatha Ledgera i rozpasany, wizjonerski styl Gilliama. Mam jednak wrażenie, że reżyser zagubił się w swoim staraniu się o zachwyt. Patrzy się pięknie, gorzej z zainteresowaniem opowieścią.

W konkursie wystartowały też znany już z ekranów kin film "Public Enemies" ("Wrogowie publiczni") Michaela Manna (zdj. Dante Spinotti) i "A Single Man" Toma Forda (zdj. Eduard Grau).
Dziś kolejne projekcje i wydarzenia. Konkurs główny reprezentować będą: "Letters To Father Jacob" Klausa Haro (zdj. Tuomo Hutri), "Bride Flight" Bena Sombogaarta (zdj. Piotr Kukla), "Rewers" Borysa Lanko-sza (zdj. Marcina Koszałki). W "Bride Flight" główną rolę zagrał Rutger Hauer, który spodziewany jest w Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki