- To co, chyba ze sto lat będę miała, jak wyjdę z więzienia? - narzekała po wyroku Grażyna J. - Pani mąż nie dożył nawet tych lat, co pani - ripostował sąd.
Uzasadniając wyrok sąd stwierdził, że oskarżona działała z niskich pobudek, bowiem chciała wyłudzić pieniądze od ubezpieczycieli. Śledczy ustalili, że po śmierci Stefana J. wdowa po nim dostała w sumie 158 tys. zł - z ZUS, PZU Życie i kopalni w Bełchatowie, której zabity był pracownikiem.
Wcześniej, podczas rozprawy, broniący oskarżonej Maciej Gliwny twierdził, że kara 25 lat więzienia jest zbyt surowa i domagał się jej złagodzenia. Drugi obrońca, Robert Młodawski, przekonywał, że Andrzej J. nie chciał zabić ojca, "był jedynie małym trybikiem w maszynie" i pod przemożnym wpływem matki, która kazała mu przynieść truciznę i dosypać do kanapek.
- Ojciec znęcał się nad rodziną i nadużywał alkoholu - mówił Robert Młodawski. - Potem jednak relacje ojca z synem poprawiły się i ten nie miał motywacji, aby go zabić. Gdyby syn mieszkał tylko z ojcem nigdy by mu nie dosypał trucizny do kanapek. Stało się inaczej, gdyż Andrzej J., który skończył szkołę specjalną i jest upośledzony umysłowo, był pod dużym wpływem matki.
Odpowiadając na wystąpienia adwokatów, prokurator Halina Tokarska z Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi zaznaczyła, że zgodnie z opinią biegłych Andrzej J. rozumiał znaczenie swych czynów, mógł kierować swym postępowaniem i potrafił samodzielnie podejmować decyzje, dlatego słusznie został skazany.
- Kara dla Grażyny J. nie jest rażąco surowa, bo działała ona z premedytacja, wyrachowaniem i z niskich pobudek. Zabiła męża, by po jego śmierci dostać pieniądze od ubezpieczycieli - podkreśliła prokurator.
Obrońcy próbowali też dowodzić, że azotan sodu dostał się do organizmu Stefana J. z... wody, w której leżała trumna z jego zwłokami, jednak prokurator Tokarska stwierdziła, że to niemożliwe, bo stężenie tej trucizny w ciele było aż 10 razy większe niż w wodzie w mogile.
Do otrucia doszło 24 marca 2009 roku w Szczercowie pod Bełchatowem. Według śledczych, matka z synem mieli dosypywać głowie rodziny do kanapek azotan sodu, czyli nitryt, który stosuje się do peklowania mięsa i jest też skuteczny jako środek na myszy. Najpierw wsypali małą ilość do kotleta schabowego, ale Stefanowi J. nic się nie stało. Dlatego do kanapki z wędliną wpakowali większą dawkę. Efekt był piorunujący. Stefan J. poszedł do pracy w bełchatowskiej kopalni i źle się poczuł. Dostał mdłości, gwałtownie spadło mu tętno i wkrótce zmarł. Jako przyczynę lekarze stwierdzili zawał serca i sprawa została zamknięta. Wrócono do niej po roku, gdy śledczy dowiedzieli się, że mogło to być zabójstwo.
CZYTAJ TEŻ:
Łódzkie: matka i syn skazani za zabójstwo górnika
Piotrków Trybunalski: rodzina otruła górnika. Ruszył proces
Górnik ze Szczercowa został otruty
Szczerców: podtruwała męża. Dostała 200 tysięcy zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody