18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

250 tysięcy osób straci pracę do końca roku

Joanna Leszczyńska
Monika Zakrzewska
Monika Zakrzewska archiwum
Z Moniką Zakrzewską, ekspertem rynku pracy z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, rozmawia Joanna Leszczyńska:

We wrześniu bezrobocie w Polsce wzrosło do 12,6 procent. Profesor Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, szacuje, że bezrobocie pod koniec przyszłego roku wyniesie 15 procent. To realna prognoza?

Absolutnie nie chcę spekulować. Nie jestem ekonomistką, ale wydaje mi się, że wszystko może się zdarzyć w przyszłym roku. Równie dobrze możemy podnieść się ze spowolnienia, ale tak samo może się ono jeszcze pogłębić. Patrząc na zwolnienia grupowe w tym roku i na zapowiedzi takich zwolnień i na najbardziej czarne scenariusze, można powiedzieć, że do końca tego roku straci pracę 250 tysięcy osób. W pierwszym półroczu tego roku padło 25 procent więcej firm niż w pierwszym półroczu 2011 roku. Takie dane na pewno nie mogą napawać optymizmem. Uważam, że prognozy ministerstwa pracy, że skończymy rok 13-procentowym bezrobociem są zbyt optymistyczne. Wydaje mi się, że bezrobocie może być większe.

Jednak to, że bezrobocie będzie rosło, jest pewne. Jak, Pani zdaniem, możemy ograniczyć jego wzrost?

Szczęśliwie jest coraz więcej polityków, którzy uważają, że to pracodawcy tworzą miejsca pracy, a nie rząd. Trwają teraz prace nad tzw. drugim pakietem antykryzysowym. Liczę, że znajdą się tam rozwiązania uelastyczniające czas pracy, czyli możliwość wprowadzenia przez pracodawcę 12-miesięcznego okresu rozliczeniowego, rozliczania nadgodzin w formie kont czasu pracy, rezygnacji z dobowej normy czasu pracy, a także wprowadzenia ruchomego czasu pracy, w tym indywidualnego czasu, zgodnie z potrzebami pracownika i pracodawcy.

Z dość powszechną krytyką od dawna spotyka się tzw. aktywizacja bezrobotnych, na którą idzie sporo pieniędzy z Funduszu Pracy. Niestety, efekty są mizerne...

Od dawna widzimy ten problem. Pieniądze z Funduszu Pracy na aktywizację i przywracanie osób bezrobotnych na rynek pracy są obecnie wydawane w sposób mało efektywny. Toteż cieszę się, że po raz pierwszy urzędy pracy mają zostać rozliczone z efektywności wydawania tych pieniędzy. Ustalono, że urzędy te mają się wykazać 50-procentową skutecznością, jeśli chodzi o zatrudnienie osób bezrobotnych. Do powiatowych urzędów pracy skierowano na walkę z bezrobociem 450 milionów złotych. Okazało się, że urzędy pracy wcale nie rzuciły się na te pieniądze. Dla nas to sygnał, że urzędy boją się brać te pieniądze, gdyż mogą nie wywiązać się z efektywności. Uważamy, że można te pieniądze z pożytkiem wydatkować inaczej. Pieniądze z Funduszu Pracy na aktywizację osób bez pracy muszą być wydawane w taki sposób, aby to była aktywizacja, a nie prowadzenie działań aktywizacyjnych.

Jak to zrobić?

Są firmy prywatne, które są gotowe do wejścia na rynek i do pokazania, że można efektywnie wydawać pieniądze na aktywizację bezrobotnych. Mówię tutaj o firmach, które zajmują się przywracaniem na rynek pracy osób, które są długotrwale bezrobotne, ale też innych trudnych grup bezrobotnych, jak np. kobiety w wieku 45 plus.

Czy na świecie sprawdziły się firmy prywatne w służbie walki z bezrobociem?

Tak, jak najbardziej. Na przykład w systemie brytyjskim urząd pracy również opiera się na firmach prywatnych. Firmy te są wynagradzane za efekty, czyli za doprowadzenie bezrobotnych do zatrudnienia, jak i do utrzymania ich przez określony czas na rynku pracy. Takie rozwiązania funkcjonują też w Niemczech. Na przykład rząd Bawarii ostatnio wprowadził takie firmy na rynek. Akurat te firmy działają na rzecz aktywizacji osób w wieku 55 plus.

Czyli Lewiatan proponuje likwidację powiatowych urzędów pracy? Wtedy przybędzie kolejna grupa bezrobotnych.

Nie mówimy o likwidacji PUP. Powiatowe urzędy pracy i publiczne służby zatrudnienia nie stanowią konkurencji dla tych firm prywatnych. Raczej mówimy o współpracy pomiędzy dwoma sektorami: sektorem publicznym i prywatnym. Publiczne służby zatrudnienia, według naszej koncepcji, w pierwszej kolejności zajmą się bezrobotnymi. Dopiero kiedy sobie nie poradzą, na przykład po 6 miesiącach od zarejestrowania bezrobotnego, wówczas taka osoba trafi do programu obsługiwanego przez prywatne firmy. Niestety, jest duży opór powiatowych urzędów pracy przed takim rozwiązaniem.

Sądzi Pani, że to strach przed nowym?

Opór wynika przede wszystkim z tego, że działania tych firm mają być finansowane z Funduszu Pracy, czyli funduszu przydzielonego do PUP. Publiczne służby zatrudnienia boją się, że będą musiały podzielić się swoimi pieniędzmi. Tymczasem liczba długotrwale bezrobotnych gwałtownie rośnie. Takich ludzi jest w Polsce ok. 800 tysięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki