Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3-letnia dziewczynka zaczadzona w Pabianicach. Rodzice byli pijani

Piotr Brzózka
Budynek nadaje się już tylko do wyburzenia
Budynek nadaje się już tylko do wyburzenia Jakub Pokora
Pięć dni temu Zuzia świętowała trzecie urodziny. Teraz nie żyje. Zginęła od dymu w swoim mieszkaniu.

Rodzice jej nie pomogli. Byli kompletnie pijani, mieli ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Do tragedii doszło w Pabianicach, przy ul. Pułaskiego 19.

Ogień wybuchł około godziny 24, z czwartku na piątek. Choć to samo centrum miasta, dom był drewniany, pełno tu takich. Dlatego płomienie błyskawicznie zajęły wszystkie pomieszczenia, w tym poddasze, gdzie spała dziewczynka. Nie wiadomo, jak to się stało, że dziecko zostało na górze, choć wszystkim pozostałym domownikom udało się wydostać na zewnątrz. Policjanci mówią, że ogień prawdopodobnie został zauważony zbyt późno.

- To patologiczna rodzina - mówi jedna kobiet mieszkających w sąsiedniej kamienicy. Znałam tę dziewczynkę, często się bawiła na dworze. Kiedy wybuchł pożar, jej matka biegała po podwórku i krzyczała: tam zostało moje dziecko, ratujcie moje dziecko.

Jak mówi Teresa Ochman, kierowniczka w pabianickim Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej, która była w nocy na miejscu tragedii, zarówno matka, jak i ojciec byli pijani. Prawdopodobnie dlatego zbyt późno wezwano pomoc. - Wprawdzie strażakom szybko udało się wydostać dziewczynkę na ulicę, gdzie była reanimowana przez lekarzy blisko półtorej godziny, ale niestety, nie udało się jej uratować - mówi Ochman.

Przyczyną śmierci było zaczadzenie. Jak opowiada Arkadiusz Makowski z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Łodzi, kiedy ratownicy przebili się do dziecka, nie dawało już oznak życia. Makowski dodaje, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia. Sprawca pozostaje jednak nieznany.

Rodzice - ona 29 lat, on 30. Sąsiedzi mówią, że w budynku mieszkali od dawna. Mimo młodego wieku, mieli już czwórkę dzieci. Starsze mają 8 i 11 lat, najmłodszy synek zaledwie półtora roku.

Są różne wersje co do tego, gdzie przebywali rodzice w momencie wybuchu pożaru. Część mieszkańców sąsiednich budynków mówi, że pili u znajomych, niektórzy, że u siebie w mieszkaniu. Bardziej prawdopodobny jest ten drugi scenariusz.

Oprócz trzylatki nikomu innemu nic się nie stało. Pozostałe dzieci w porę zostały wyprowadzone z domu. Przez kogo? Relacje na ten temat też są bardzo rozbieżne. Według jednych, to dzieci same nawzajem się ratowały, według innych, to rodzice ewakuowali swoje dzieci. Natomiast prezydent miasta Zbigniew Dychto, który też przyjechał po północy na Pułaskiego, twierdzi, że alarm wszczęli i dzieci ratowali sąsiedzi. Bo rodzice sami wymagali wyniesienia - z powodu upojenia.

Joanna Szczęsna, rzecznik pabianickiej policji, mówi: - Rodzice zostali przebadani alkomatem. Okazało się, że matka miała 2,5 promila alkoholu, ojciec - ponad 2 promile. W mieszkaniu był z nimi jeszcze jeden dorosły, też pijany - mówi Joanna Szczęsna, rzecznik pabianickiej policji. - W nocy rodzice nie zostali jednak przesłuchani ani zatrzymani - ze względu na stan trzeźwości i stan psychiczny. Razem z trójką ocalałych dzieci spędzili noc u rodziny. U rodzin nocowali też pozostali mieszkańcy budynku. Został po nich podstawiony specjalny autobus. Prezydent miasta obiecał im lokale zastępcze - dodaje Szczęsna.

Prezydent Dychto tłumaczy, że pomocy wymaga 9 osób. Nie licząc najbardziej poszkodowanej piątki, są jeszcze dwie osoby żyjące w pojedynkę i jedna rodzina dwuosobowa.

- Poprosiłem, żeby na jeden czy dwa dni spróbowali się zatrzymać u rodzin. Ale jeszcze w nocy obiecałem im, że gmina zapewni lokale zastępcze. Wszyscy byli u mnie o godzinie 8 rano. Była też matka dziewczynki. Czy była trzeźwa? No skąd, powietrze w pokoju było aż gęste. Wszystkim zaproponowaliśmy lokale zastępcze. Wymagają remontu, odmalowania. Ale są to budynki murowane. Najbardziej poszkodowana rodzina już podpisała umowę najmu. Dotąd mieszkali na 31 metrach poddasza, teraz dostali mieszkanie o powierzchni 42 metrów kwadratowych przy ulicy Powstańców Warszawy. To kamienica murowana. W miarę możliwości staram się uwalniać drewniane domy z lokatorów. Niestety, w Pabianicach wciąż jest ich bardzo dużo, np. na Pięknej i Łąkowej - mówi Dychto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki