18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

abecadło z pieca spadło...

Joanna Barczykowska
Joanna Barczykowska
Joanna Barczykowska archiwum
Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz... Jan Kochanowski mógłby stać się satyrykiem naszych czasów, zwłaszcza gdyby pisał o służbie zdrowia. Kartoteka absurdów polskiego systemu opieki zdrowotnej pogrubia się każdego dnia.

Żeby usunąć zwykłą kurzajkę, lekarze kładą pacjenta na trzy dni do szpitala. I wcale nie dlatego, że chcą go mieć na obserwacji, ale system nie pozostawia im dużego wyboru. Odbiera obowiązek racjonalnego myślenia i mądrego leczenia. Bo leczyć wcale nie trzeba długo, ale skutecznie. A z tym często są problemy.

Kilka dni temu mały Portugalczyk kolędował z mamą w Łodzi od przychodni do przychodni, bo żadna rejestratorka nie wiedziała, co z nim zrobić. Zamiast książeczki zdrowia, miał Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego. A w Unii Europejskiej jesteśmy od sześciu lat. Czy to zbyt mało czasu, żeby się czegoś nauczyć? Okazuje się, że tak. Bo jak przyjąć pacjenta bez gwarancji, że ktoś za niego zapłaci. Teraz liczy się papier.

Oczom nie wierzył łodzianin, który chciał się zapisać do lekarza pierwszego kontaktu. Wymóg niezbędny? Potwierdzenie zatrudnienia i płacenia składek. Więc wyszedł z przychodni, poszedł do pracy i wrócił do przychodni. Papier pokazał, a pani w rejestracji wrzuciła go zaraz do niszczarki. I tak w kółko Macieju. Następnym razem pacjent zrobi kolejną rundkę od przychodni, do pracodawcy i do przychodni. Bo żeby chorować, trzeba mieć w Polsce czas. I stalowe nerwy.

Służba zdrowia to jedna wielka satyra na Polską rzeczywistość. Można by z niej ułożyć całe abecadło. "A" jak aparatura medyczna, która albo jest zepsuta, albo w ogóle jej nie ma. "B" jak "Plan B" minister Kopacz, w który już dawno przestaliśmy wierzyć. "C" jak cena, którą często trzeba zapłacić, jeśli chce się skorzystać z porady specjalisty. "D" jak dyżury, na które coraz trudniej się dostać, bo lekarz w tym samym czasie opatruje kilku innych pacjentów. "E" jak emigracja lekarzy, którzy chętniej leczą za granicą niż w Polsce. "F" jak finansowanie służby zdrowia, które ciągle jest zbyt małe. Kolejne litery alfabetu zapisze dla nas życie...
Joanna Barczykowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki