Skąd w prawie taki paradoks, że choć dług jest przedawniony - tak jak 12 zł, które musi spłacić pewien łodzianin - to jednak windykator może go ściągać?
Bo dług przedawniony nie przestaje istnieć, a skoro tak, to można go windykować. Natomiast z chwilą przedawnienia dłużnik dostaje poważny argument przed sądem do obrony swoich interesów.
Dlaczego podobnych spraw jest coraz więcej i coraz starszych?
Do czasu powstania sądu elektronicznego taki problem w zasadzie nie istniał. Dochodzono roszczeń przedawnionych, ale zazwyczaj przez przeoczenie, bo to się wiązało z kosztami. Teraz postępowanie przed e-sądem w Lublinie, krytykowanym przez większość prawników, polega na tym, że wierzyciel wysyła pliki elektronicznie. Trzeba napisać kogo pozywa, adres pozwanego, nie zawsze PESEL i z jakiego tytułu. Trzeba dopisać, jakie dowody się ma, nie trzeba ich załączać. Jeśli roszczenie dotyczy 5-10 lat wstecz, jest bardzo prawdopodobne, że pozwany tam już nie mieszka. Bywają sytuacje, że listonosz pisze informację, iż dwukrotnie awizował, a listu nie podjęto. Zdarza się, że sąd w takiej sytuacji stwierdza, że pozwany uchyla się od podjęcia korespondencji, zatem uprawomocnia nakaz zapłaty. Następnie sprawa trafia do komornika, który ustala nowy adres pozwanego, a potem dokonuje zajęcia. Dochodzi więc do sytuacji, że ludzie nie mają nawet pojęcia, że zostali przez kogoś pozwani. Dowiadują się o tym dopiero od komornika.
W jaki sposób to odkręcić?
Gdy się otrzyma wiadomość o zajęciu, to zaczyna biec termin, niestety tylko 7-dniowy, na zażalenie na wydanie klauzuli wykonalności w tym samym sądzie. Te informacje znajdują się zazwyczaj w pismach komorniczych. Nie trzeba patrzeć w szczegóły, tylko pisać "zaskarżam, bo nigdy nie dostałem pozwu". Wtedy sąd to zweryfikuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?