MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Agata Bednarek, miss reprezentacji, czuje się pokrzywdzona

Dariusz Piekarczyk
Agata Bednarek
Agata Bednarek Archiwum Agaty Bednarek
Z Agatą Bednarek, reprezentantką Polski urodzoną w Smaszkowie koło Blaszek, rozmawia Dariusz Piekarczyk. Lekkoatletka nadal nie może zrozumieć, dlaczego trener Paweł Jasień nie dopuścił jej do biegu w sztafecie podczas olimpiady w Londynie. Sportsmenka podkreśla, że trener nigdy nie interesował się sztafetą.

Jadąc na igrzyska do Londynu zapewne nie przeszło pani przez myśl, że może nie wystartować w sztafecie 4x400 metrów. Tym bardziej, że to pani miała najlepszy czas spośród dziewcząt. Stało się inaczej. Dlaczego? Może pani już spokojnie o tym mówić?

Pierwsze emocje już opadły, ale raczej nigdy nie uda mi się spokojnie opowiadać o tym, że nie dano mi szansy pobiec w sztafecie. Wcześniej byłam w składzie wszystkich biegów sztafetowych, w których reprezentacja Polski brała udział.

To może podpadła pani trenerowi sztafety Pawłowi Jesieniowi, mężowi jeden ze startujących dziewcząt?

Trener nigdy specjalnie nie wykazywał zainteresowania sztafetą. Nie ćwiczyłyśmy zmian, nie omawialiśmy taktyki biegu. Po uzyskaniu nominacji olimpijskiej kreował się za to na ojca sukcesu. Każda z nas, przyjeżdżając na obóz kadry, trenowała więc według planów opracowanych przez trenerów klubowych. Moim jest Henryka Blausz z AZS Łódź. Trenowałyśmy na planach trenera Jesienia w roku, gdy objął kadrę, czyli 2010 i żadna z nas dobrze tego nie wspomina. Dwie dziewczyny w efekcie były przetrenowane i sezon mogły spisać na straty. Ja i dwie pozostałe koleżanki przez cały sezon borykałyśmy się z kontuzjami. Ale nie miałam konfliktu z trenerem.

To jak to możliwe, że czterokrotna mistrzyni Polski, mająca najlepszy czas na 400 metrów w 2012 roku nie pobiegła w sztafecie?

- Tak naprawdę, nie znam powodu. Na sprawdzianie, który odbył się dwa tygodnie przed olimpiadą, byłam w pierwszej trójce. Wynik sprawdzianu miał w 99 procentach decydować o składzie sztafety. Niestety, dzień przed startem na igrzyskach trener poinformował mnie, że nie pobiegnę. Stwierdził, że nie jestem w wystarczająco wysokiej dyspozycji . Nie wiem, na jakiej podstawie.
Sztafeta biegała w składzie: Iga Baumgart, Justyna Święty, Anna Jesień, czyli żona trenera, Patrycja Wyciszkiewicz. Dodam, że dzień po biegu sztafety w Londynie zrobiłam życiówkę na 400 metrów, zmierzoną zresztą przez trenera Jesienia.

Czuje się pani skrzywdzona?
Tak. Uważam, że przez ostatnie lata wykazywałam wysoką formę i w pełni zasłużyłam na to, aby stanąć na bieżni olimpijskiej współtworząc sztafetę 4x400 metrów reprezentacji Polski. Odebrano mi ten zaszczyt brutalnie.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki