Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Organy chłopca uratowały życie dwóch mężczyzn

Joanna Barczykowska
Nastolatek, który zabił się na skuterze darował dwa życia
Nastolatek, który zabił się na skuterze darował dwa życia Wojciech Barczyński
Na nerkę czekali ponad rok. Nikt w rodzinie nie mógł im pomóc, ale nie tracili nadzieji. Telefon 30-letniego mężczyzny z Warszawy i 40-latka z Łodzi zadzwonił w zeszłym tygodniu. Lekarze ze szpitala im. Pirogowa w Łodzi znaleźli dla nich dawcę.

Śmierć 16 - letniego chłopca, który rozbił się skuterem pod Wieruszowem nie poszła na marne. Nastolatek uratował dwa kolejne życia. Miał przy sobie oświadczenie woli, w którym zadeklarował oddanie organów w razie śmierci.

16-latek miał rozległe obrażenia. Mimo, że z miejsca wypadku szybko przetransportowano go śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, lekarzom nie udało się go uratować. Nie pomogła nawet natychmiastowa operacja i zabiegi ratujące życie.

- Stwierdzono u tego chłopca nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Mimo, że chłopiec zadeklarował wcześniej, że w razie swojej śmierci zgadza się być dawcą organów, lekarze zawsze pytają rodzinę. Uważam, że ze względów moralnych, trzeba taką zgodę uzyskać. Jeśli rodzina odmawia, nigdy nie przeprowadzamy przeszczepów. W tym wypadku było jednak inaczej - tłumaczy prof. Józef Matych, ordynator oddziału urologicznego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Pirogowa w Łodzi.

Nerki nastolatka przeszczepiono dwóm mężczyznom. 30-latek z Warszawy jutro wyjdzie ze szpitala. 40-letni mężczyzna z Łodzi zostanie na oddziale jeszcze co najmniej tydzień. - W obu przypadkach organy się przyjęły. My jako szpital mamy jednak obowiązek opieki nad pacjentem przez 30 dni po operacji. To byli młodzi mężczyźni, dlatego ich organizmy są silnie. Oczywiście wspomagamy przeszczep także farmakologicznie - mówi prof. Józef Matych.
Operacje przeszczepu nerki trwały półtorej godziny. Wcześniej lekarze musieli wykonać jednak wiele niezbędnych badań. - Kiedy stwierdziliśmy śmierc mózgu, musieliśmy pobrać od dawcy węzły chłonne i ustalaliśmy zgodność immunologiczną, czyli tkankową. Im więcej punktów się zgadza tym lepiej. Potem chorym jak najszybciej trzeba było przeszczepić pobrane od dawcy nerki, bo im krótszy jest czas od pobrania do przeszczepu, tym większe prawdopodobieństwo, że zaczną one funkcjonować w organizmie.

Maksymalny czas to 24 godziny - tłumaczy prof. Matych. - Oba operacje odbyły się bez komplikacji.
Operacje tych pacjentów to był 22 i 23 przeszczep nerki w tym roku. 95 proc. przeszczepów, to organy pobrane od zmarłych. Tylko pięć procent organów pochodzi od dawców spokrewnionych.

- Na 45 przeszczepów zrobionych w ubiegłym roku pięć narządów pochodziło od dawców spokrewnionych. Ale tylko jeden od dawcy spokrewnionego nie biologicznie, tylko emocjonalnie. Żona oddała nerkę mężowi, bo okazało się, że mają dużą zgodność tkankową. Takie historie się praktycznie nie zdarzają - tłumaczy prof. Matych.

Przeszczepy rodzinne to zaledwie 2,6 proc. wszystkich przeszczepów w Polsce. W Hiszpanii czy USA to nawet 40 proc. transplantacji. Dlaczego tak się dzieje? - Problemem jest mała świadomość dawców, strach o własne zdrowie i obawa przed utratą pracy. Ale z jedną nerką można normalnie żyć - zapewnia prof. Józef Matych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki