Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Igora Stachowiaka: dlaczego policjanci nie mają zarzutów?

Łukasz Cieśla
Jarosław Jakubczaj/Polska Press
Okoliczności śmierci Igora Stachowiaka, który przed rokiem zmarł na wrocławskim komisariacie, wyjaśnia poznańska Prokuratura Okręgowa. Do tej pory nie postawiła zarzutu policjantom, którzy mężczyznę skutego kajdankami razili paralizatorem. - Sprawa długo trwa, bo trzeba wykonać wiele czynności. Wciąż nie mamy wszystkich materiałów - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej.

Sprawa śmierci Igora Stachowiaka jest komentowana po niedawnym materiale Superwizjera TVN. W programie ujawniono szokujące nagranie. Widać na nim, jak policjanci rażą paralizatorem bezbronnego, leżącego i skutego kajdankami mężczyznę. Nagranie pochodzi z kamery wbudowanej w paralizator. Wobec zatrzymanego stosowano te metody w policyjnej toalecie, przy wyłączonym świetle. Potem miał być przyduszany do ziemi przez kilku policjantom. Wkrótce zmarł.

Sprawę od czerwca zeszłego roku wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Materiały otrzymała z dwóch prokuratur z Dolnego Śląska, które na samym początku wyjaśniały tragiczne zdarzenia na komisariacie we Wrocławiu.

- Sprawa wciąż trwa, bo trzeba wykonać wiele czynności. Niektórzy świadkowie, czyli policjanci, byli przesłuchani po kilka razy w towarzystwie swoich pełnomocników. Czekaliśmy także na opinie biegłych sądowych dotyczące przyczyn śmierci tego mężczyzny. W tej chwili czekamy jeszcze na opinię czy wobec zatrzymanego użyto również ręcznego miotacza gazu. Kiedy będziemy mieli cały materiał, podejmiemy dalsze decyzje - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prokuratury.

Prokuratura podkreśla, że od dawna ma film, który teraz wyemitował TVN. Przesądzone wydaje się, że niektórzy z policjanci usłyszą zarzuty. Nie wiadomo jednak, czego będą dotyczyć: przekroczenia uprawnień, czy spowodowania śmierci zatrzymanego. Opinia lekarska, jak usłyszeliśmy, nie jest jednoznaczna. Nie wskazuje jednej, konkretnej przyczyny śmierci. Biegli podali niewydolność krążeniowo-oddechową, którą mogło spowodować zażycie przez Igora Stachowiaka substancji psychoaktywnej.

Policjanci zatrzymali Igora Stachowiaka w centrum Wrocławia, nad ranem, w maju 2016 roku. Wracał z imprezy. Prawdopodobnie pomylili go z mężczyzną podejrzewanym o handel narkotykami, który wcześniej uciekł funkcjonariuszom. Jak podaje prokuratura, Igor Stachowiak nie chciał się wylegitymować. Gdy w końcu ustalono jego tożsamość, okazało się, że poszukuje go sąd do "jakiejś sprawy". Potem, jak podał TVN, okazało się, że chodziło o sprawę wyłudzenia 1047 złotych.

W poniedziałek, w efekcie ujawnienia szokującego nagrania, kilku wysokich rangą policjantów z Wrocławia zostało zdymisjonowanych. Pod adresem policji padają również zarzuty tuszowania afery. Rzecznik Praw Obywatelskich ocenił, że Igor Stachowiak był torturowany na komisariacie.

***
Rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji Mariusz Ciarka przeprosił za „sceny, które zostały nagrane” podczas przesłuchania Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie.
- Na coś takiego nie ma przyzwolenia. Jeden taki przypadek może zaważyć na wizerunku całej policji - podkreślił Ciarka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sprawa Igora Stachowiaka: dlaczego policjanci nie mają zarzutów? - Głos Wielkopolski

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki