Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Urbańczyk po MŚ w Stambule: Czułam, że woda mnie niesie [WYWIAD]

Marek Kondraciuk
Aleksandra Urbańczyk zdobyła brązowy medal MŚ w Stambule
Aleksandra Urbańczyk zdobyła brązowy medal MŚ w Stambule Grzegorz Gałasiński
Z Aleksandrą Urbańczyk-Olejarczyk z MKS Trójka Łódź, trzecią pływaczką MŚ w Stambule na 50 m grzbietowym rozmawia Marek Kondraciuk.

Jaka była Pani pierwsza myśl, kiedy już wiedziała Pani, że jest upragniony medal?
Nareszcie! To słowo od razu samo mi się narzuciło. Na mistrzostwach świata debiutowałam w Barcelonie, w 2003 roku, jako szesnastolatka i od tego czasu marzyłam o medalu. Po raz pierwszy zobaczyłam wtedy największe gwiazdy pływania, mam nawet zdjęcie, jak stoję na brzegu basenu obok "cara pływania" Aleksandra Popowa. Pomyślałam wówczas, czy i ja będę kiedyś dekorowana medalem na mistrzostwach świata? I teraz wreszcie spełniło się.

Emocje już pewnie opadły, a jak świętowaliście sukces Stambule?
Dopiero opadają. Chyba nawet jeszcze nie dotarło do nas, jakiej miary jest to sukces, nadal przeżywamy wyścig, jakbym dopiero co wyszła z wody. A na świętowanie nie było czasu. Późno, po godzinie 22 wróciliśmy z pływalni, zjedliśmy kolację, trzeba było się spakować i iść spać, bo rano mieliśmy wylot, a we wtorek jedziemy przecież na mistrzostwa Polski do Ostrowca.

Brązowy medal, dwa razy rekord Polski, a także rekord życiowy motylkiem. Ocena startu jest oczywista.
Tak, start w Stambule był super, choć Bartek twierdzi, że wynik na pięćdziesiątkę grzbietem mógł być jeszcze lepszy. Wytknął mi kilka błędów, zwłaszcza przy wyjściu z wody po nawrocie.

Z formą trafiliście idealnie?
Tak, czułam, że woda mnie niesie. Już pięćdziesiątka delfinem fajnie wyszła, a jak udało się dobrze popłynąć półfinał, w którym miałam drugi czas, to pozostało tylko zacisnąć zęby w finale.

Mąż trenerem - to specyficzna sytuacja. Jak się w niej odnajdujecie?
Znamy się kilka lat, razem trenowaliśmy w Trójce, ale w relacjach zawodniczka - trener dopiero się dotarliśmy. To jest układ partnerski, wspólnie omawiamy różne szczegóły techniczne. Nigdy jednak nie podważam zdania trenera.

A jakie cechy ceni Pani najbardziej u trenera Bartosza Olejarczyka?
Ma świetną intuicję trenerską, taki rodzaj wyczucia, które trudno posiąść. Albo się to ma, albo nie. Bartek bardzo dużo czyta, wciąż się kształci, jest niesamowicie ambitny. W Stambule też cały czas miał "oczy szeroko otwarte", podpatrywał rozgrzewkę słynnych pływaków, przygotowanie do startu, zachowanie przed wyścigiem, ciągle coś nagrywał. To była dopiero jego trzecia wielka impreza, po ubiegłorocznych mistrzostwach Europy w Szczecinie i tegorocznych w Debreczynie, więc nieustannie się uczy, wszystkiego jest ciekawy i jako trener na pewno rozwija się.

Pani kariera też przyspieszyła, są życiówki, rekordy Polski. Gdzie jest źródło postępu?
Nowy program, nowe treningi przygotowane przez Bartka wpłynęły na mój rozwój fizyczny, ale i psychiczny, spowodowały odświeżenie aspiracji, wywołały nową chęć do pracy. Wciąż szukamy nowych bodźców. W naszej pracy treningowej nie ma nudy. Bartek twierdzi, że mam jeszcze rezerwy, nie wykorzystuję w pełni możliwości, żeby pływać szybciej, więc ja mu wierzę.

Mąż spodziewał się medalu, a Pani?
Czytałam, mówił Panu już we wrześniu, że mogę zdobyć medal. Nie rozmawialiśmy w tym duchu, abym nie stała się niewolnicą takiego myślenia. Mówiliśmy, że celem jest finał. Kiedy już go osiągnęłam i pobiłam rekord Polski poczułam, że "zrobiliśmy swoje". To zdjęło ze mnie obciążenie, bo kiedy się czegoś za bardzo chce, to nie zawsze wychodzi. Popłynęłam więc bez bagażu psychicznego i później była wielka radość!

Jaki jest kolejny cel?
Chcemy wystartować latem w mistrzostwach świata na długim basenie w Barcelonie, ale nie wiadomo jeszcze jakie będą minima. Skupiam się na pięćdziesiątkach kraulem i grzbietem. Bartek mówi, że może wrócę do delfina, ale nie pływa mi się tym stylem tak, jak kiedyś. Dużo trzeba poprawić w technice.

A w kontekście olimpiady w Rio de Janeiro 2016?
O tym jeszcze nie myślimy. Na pewno popłynę pięćdziesiąt kraulem. W Poznaniu obiecująco wyszło mi sto grzbietowym. Do Rio jeszcze daleko.

Od stycznia zacznie Pani nowy rozdział swojej kariery.
Tak, odchodzę z Trójki. W AZS UŁ PŁ stworzono dobre warunki dla grupy sprinterów, którą będzie prowadzić Bartek. Perspektywy są optymistyczne. Liczymy, że uda się pozyskać sponsorów. W łódzkim pływaniu może powstać nowa jakość, ośrodek, jakiego jeszcze nie było.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki