74-letni mężczyzna nie wyszedł z aresztu nawet na pogrzeb syna. Dziś, gdy prokuratura umorzyła postępowanie wobec niego, a w areszcie z zarzutem zabójstwa siedzi nowy podejrzany, wolny Marian W. będzie domagał się odszkodowania. - Ja już zwątpiłem, że w ogóle wyjdę na wolność - mówi pan Marian.
Do zabójstwa Alojzego W., który mieszkał ze swoim ojcem, doszło tuż przed świętami Bożego Narodzenia w 2010 r. 51-letni mężczyzna został śmiertelnie pobity w swoim domu. Ciało znalazł Marian W. - według pierwszej wersji, gdy wrócił do domu, według drugiej - znalazł syna, gdy obudził się po trwającym w domu zakrapianym spotkaniu. Właśnie zmieniające się wersje, zakrwawiona koszula Mariana W. oraz doniesienie o wcześniejszym zatargu z synem zaważyły na decyzji prokuratury o aresztowaniu nietrzeźwego w momencie zatrzymania 74-latka.
Marian W. nie przyznawał się do zabójstwa syna - twierdził, że w spotkaniu brał udział nieznany mu mężczyzna. Trzej pozostali uczestnicy imprezy nie potwierdzili jednak jego zeznań.
Przełom w śledztwie nastąpił wiosną tego roku, gdy prokuratura po długim oczekiwaniu dostała wyniki badań śladów biologicznych zabezpieczonych na miejscu zbrodni, m.in. na szklankach i niedopałkach.
- Wtedy pojawił się wynik - ślad biologiczny pochodzący od jeszcze jednego uczestnika imprezy - mówi Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie. Po kolejnych przesłuchaniach okazało się, że to dowód obecności na miejscu zbrodni Bartosza D. Świadkowie tego nie potwierdzali, bo byli przez niego zastraszeni - Bartosz D. był już karany.
Tymczasem wyniki kolejnych badań potwierdziły zeznania Mariana W. Prokuratura zarządziła też ekshumację zwłok ofiary oraz przeszukanie i badanie odzieży uczestników imprezy. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Postępowanie wobec Mariana W., który spał, gdy jego syn został pobity, zostało umorzone. W areszcie, z zarzutem zabójstwa siedzi teraz D.
Marian W. mieszka obecnie u córki na Śląsku. Boi się mieszkać samotnie. W sprawie odszkodowania za niesłuszne aresztowanie rodzina już kontaktowała się z adwokatem.
- To był szok. Tato nikogo by nie skrzywdził - o dramacie rodziny mówi pani Anna, córka Mariana W. Kobieta ma żal do śledczych, że trzymali ojca w areszcie mimo jego wieku i stanu zdrowia. - Szczęście, że w tym areszcie ojciec trafił na spokojnych chłopaków.
Prokurator Witold Błaszczyk zaznacza, że mimo wpisanej w zawód prokuratora szczególnej rzetelności, mogą się zdarzać przypadki takich błędów, które widać z perspektywy czasu.
- Na tamten moment wydawało się, że dowody są mocne i dość jednoznaczne - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?