18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces ws. zburzenia zajezdni przy Dąbrowskiego. Roman B. stanął przed sądem [ZDJĘCIA]

Wiesław Pierzchała
Grzegorz Gałasiński
Głośna sprawa zburzenia zabytkowej zajezdni tramwajowej u zbiegu ul. Kilińskiego i Dąbrowskiego w Łodzi znalazła swój finał w Sądzie Rejonowym Łódź - Widzew. We wtorek rozpoczął się w nim proces Romana B., 66-letniego przedsiębiorcy z gminy Rzgów. Prokuratura zarzuciła mu, że bez zgody służb konserwatorskich zburzył zabytek. Oskarżony nie przyznał się do winy.

Zabytkowa zajezdnia z lat 20. XIX wieku została zburzona 14 września 2012 roku. Spotkało się to z powszechnym oburzeniem. Władze miasta zaalarmowały prokuraturę.

Jednak gdy akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego na Widzewie, sędzia Dorota Siewierska nieoczekiwanie umorzyła sprawę przed wszczęciem procesu. Było to o tyle kuriozalne, że w identycznej sprawie Wojciech L., który zburzył zabytkową willę Langego przy ul. Zgierskiej, został przez sąd skazany.

Oczywiście prokuratura odwołała się od decyzji sędzi Siewierskiej, zaś sąd wyższej instancji podzielił jej racje i skierował sprawę do normalnego rozpoznania przez sąd na Widzewie. Stąd wtorkowa rozprawa.

Jako pierwszy zeznawał Tomasz Cz., 30-letni motorniczy MPK. Opowiedział, jak 14 września jechał tramwajem linii 2 i zauważył, że koparki burzą zajezdnię. Zadzwonił na policję i pojechał dalej. Po nim miejsce przy mównicy zajął kluczowy świadek oskarżenia - Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków w Łodzi, który przypomniał, że wszystko zaczęło się w sierpniu 2009 roku, gdy jego służby postanowiły wpisać zajezdnię do rejestru zabytków (do tej pory była w ewidencji zabytków). W tym samym roku nastąpiła ważna zmiana, bowiem Roman B. kupił od MPK zajezdnię.

- W styczniu 2010 roku podjąłem decyzję o wpisie zajezdni do rejestru zabytków - mówił Wojciech Szygendowski. - Roman B. odwołał się do Ministerstwa Kultury, które podtrzymało naszą decyzję. Wtedy oskarżony odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, o czym dowiedziałem się przypadkowo. Tymczasem obiekt stał pusty i niszczał, gdyż nie był należycie zabezpieczony. Dlatego w maju 2010 roku wydaliśmy decyzje o ogrodzenie terenu z zajezdnią, czego nie wykonano.

Finał był taki, że 7 sierpnia 2011 roku ktoś podpalił zajezdnię. Spłonęła połowa dachu, ale mury ocalały i - jak zaznacza Szygendowski - zabytek można było ją odbudować. Stało się jednak inaczej. Roman B. zburzył cenny obiekt. Zrobił to po tym, jak WSA w Warszawie uchylił decyzję o wpisie zajezdni do rejestru zabytków. Jednak cały czas była w ewidencji i to ją chroniło.

ZOBACZ: Pożar w zajezdni Dąbrowskiego [ZDJĘCIA]

Przed sądem Roman B. nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. Grozi mu kara do pięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Proces ws. zburzenia zajezdni przy Dąbrowskiego. Roman B. stanął przed sądem [ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki