Nie możemy się jednak jednym Noblem zadowalać. Tym bardziej, że Łódź obfituje w pomysły i rozwiązania uzasadniające wynalezienie przez Alfreda Nobla dynamitu. Może do działań, w których Łódź i jej przewodnicy są najlepsi, nie utworzono odpowiednich kategorii, ale dajmy Skandynawom szansę.
Noble naukowe na razie nie dla nas, bo choć naukowców mamy świetnych i licznych studentów, to ci pierwsi nie mogą liczyć na szczególne wsparcie, a ci drudzy myślą tylko tym, jak po odebraniu dyplomu "prysnąć" z miasta. Nobel pokojowy raczej też nas ominie, bo choć mamy fantastyczne kamienice to pokoje w nich przenoszą w czasie do II wojny światowej, a przejście ulicami Łodzi i w środku dnia przypomina wyprawę frontową.
Nobel z ekonomii w naszym przypadku jest śmieszny z założenia, mimo że apetyty na stanowiska, przez które można się dorwać do kasy, mamy znacznie większe niż umiejętności. Sądząc po zapachu miasta, szczególnie dochodzącym z jego bram, mielibyśmy pewną szansę na Nobla z fizjologii (bo przecież nie z medycyny), ale nie o taką fizjologię w tej kategorii chodzi.
Pozostaje więc drugi Nobel z literatury. Mamy w Łodzi niemało udanych literatów, równie wyśmienitych tłumaczy, nawet osób, które czytają, i to ze zrozumieniem. I Łódź czeka na wielką powieść, która doskonale opisałaby jej współczesność rzuconą na szerokie tło - coś w rodzaju "W poszukiwaniu wiecznie traconego czasu"...
Jest jednak kategoria, w której moglibyśmy powalczyć. Że mimo tylu przeciwności, poniżania i lekceważenia miasta, licznych cwaniaków, kombinujących jak ją "wycyckać" oraz gospodarzy szafujących wielkim słowem i małym czynem Łódź trwa. Ale tego Nobel nie przewidział.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?