Chodzi o głośny proces, jaki władzom Spółdzielni Mieszkaniowej "Śródmieście" w Łodzi wytoczyło sześcioro wyrzuconych członków spółdzielni. Twierdzą oni, że przyczyną wyrzucenia była ich postawa podczas głośnego sporu o wycinkę drzew przy ulicy Piotrkowskiej 235. Lokatorzy wezwali wtedy policję i straż miejską. Podkreślali, że drzewa są usuwane wbrew decyzji sądu, który zakazał wycinki.
Przed rozprawą wspierająca wyrzuconych lokatorów Agnieszka Wojciechowska mówiła, że spółdzielnia wciąż sprzedaje działki, które wcześniej kupiła ze znaczną bonifikatą od miasta z przeznaczeniem na budowę mieszkań. Podała nawet adresy: Wigury 15, Sienkiewicza 113 oraz Piotrkowska 172 i 208.
Z tego powodu - jak zaznaczyła Agnieszka Wojciechowska - miasto domaga się od "Śródmieścia" zwrotu już nie ponad 2 mln zł, jak było do niedawna, lecz 5 mln zł. Poproszony przez nas o komentarz prezes spółdzielni Krzysztof Diduch oznajmił, że działki te nie zostały sprzedane, lecz oddane na rok w zastaw tym wierzycielom, którym spółdzielnia winna jest pieniądze. Jakie jest zadłużenie spółdzielni? Na to pytanie prezes Diduch nie odpowiedział, zasłaniając się tajemnicą handlową.
Na rozprawie emocji nie brakowało. Anna Ginalska wycofała się ze słów, jakich użyła wobec pewnej lokatorki przy wycince drzew: "Widzisz cholero, co żeście narobiły", zaś reprezentujący lokatorów mecenas Rafał Kasprzyk nazwał prezesa Diducha... św. Franciszkiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?