Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Duńczyk Jan Gehl wyzwoli Łódź z autozaborów jak Piłsudski Polskę?

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi Krzysztof Szymczak
Szukając na Starym Cmentarzu grobów bohaterek i bojowców Rewolucji 1905 roku natknęliśmy się na wycieczkę. Przewodniczka właśnie opowiadała o początku zeszłego wieku. Przystanęliśmy z boku, żeby posłuchać. Było wiele o fabrykantach, nieco też o masowych strajkach tamtego czasu. Mieliśmy już pójść, kiedy usłyszeliśmy zdanie, że robotnicze wystąpienia, które objęły wtedy Rosję i Królestwo Polskie, dekadę później doprowadziły u zaborcy do rewolucji październikowej. Ta odcięła wschodni rynek zbytu dla łódzkich towarów i tym przyczyniła się do upadku miasta.

Można tak patrzeć na historię, bo rzeczywiście Rewolucja 1905 była zaczynem nowoczesnej sceny politycznej, zarówno na ziemiach rosyjskich, jak i polskich. Szukając grobu bezinteresownego adwokata łódzkich robotników, Piotra Kona, myślałam o słowach przewodniczki. Jak potoczyłaby się nasza historia, nie tylko łódzka, ale i polska, gdyby robotnicy siedzieli w domu i czekali, aż warunki pracy poprawią się same?

Pozwalam sobie na to, bo skoro szacowne łódzkie instytucje zaprosiły ostatnio Piotra Zychowicza, który historię łączy z fantastyką i postuluje paktowanie z Hitlerem przed II wojną światową, ja też mogę sobie wyobrażać różne alternatywne wersje dziejów. Wcześniej kino "Bałtyk" na premierę filmu "Ambassada" wywiesiło wielkie hitlerowskie flagi i nikt nie miał nic przeciwko. Jak widać jest w Łodzi dużo zwolenników ryzykownej gry z historią. No to dołączam do zabawy.

Gdyby Rewolucji 1905 nie było, prawdopodobnie nie byłoby również rozłamu w PPS i nie wiadomo, czy Piłsudski po powrocie z Japonii nie zostałby niesfornym, ale lokalnym działaczem partii. To być może skasowałoby z naszej historii zarówno Polską Organizację Wojskową i Legiony Polskie. Pewnie nie byłoby żadnego powrotu z Magdeburga 11 listopada 1918, a endecja grzejąca krzesła w rosyjskiej Dumie mogłaby dowolnie długo prosić cara, żeby zjednoczył polskie ziemie i podarował nam niezależność. Czy car byłby taki dobry? Raczej nie. No ale rynki zbytu dla Łodzi byłyby zapewnione, a interesy szłyby wartko, bo nikt nie zahamowałby przykręcania śruby wyzysku w fabrykach.

Być może bez strajków w 1905 nie mielibyśmy w ogóle niepodległości, którą dzisiaj świętujemy. Jest to do wyobrażenia, choć każdy może się nie zgodzić i zbudować własną wersję. Co byłoby dalej? Bez żadnych cudów nad Wisłą bylibyśmy pewnie długo peryferyjną republiką Kraju Rad. Po upadku ZSRR startowalibyśmy od zera, zmagając się z problemami podobnymi do tych, którzy mają nasi wschodni sąsiedzi. Tę smutną opowieść snuliśmy stojąc nad grobem Piotra Kona w Zaduszki. A kiedy wyszłam z cmentarza, rzeczywistość przekonała mnie, że chyba mam rację i że mentalnie Łódź nadal leży na terenie Rosji.

Czemu? Bo wszędzie gdzie popadnie stały samochody. Na każdym skrawku zieleni, na chodnikach, pozostawiając pieszym tylko centymetry na przejście. Jeśli ktoś chciałby przecisnąć się tam z wózkiem, nie miałby szans. Łodzianie na czas Święta Zmarłych zawiesili na własną rękę zasady kodeksu drogowego i urządzili miastu festiwal drogowego chamstwa. Podobną wolną amerykankę można spotkać na co dzień w Moskwie, gdzie władze pozwoliły całkowicie zdominować centrum samochodom. Wciąż poszerzane ulice urosły do absurdalnych rozmiarów i zjadły miejską przestrzeń. A korki są nadal i to coraz większe. Samochód jadący po chodniku nie jest wielką rzadkością.

Żeby poradzić sobie z rosnącym problemem, władze Moskwy zaprosiły do współpracy Jana Gehla, znanego specjalistę w zakresie przywracania miastom ludzkich warunków do życia. Gehl uratował Kopenhagę, rozwiązywał problemy m.in. Nowego Jorku i Melbourne. Teraz jeździ po całym świecie i powtarza to samo: wyrzućcie z centrum samochody, postawcie na transport publiczny. Żadne poszerzanie ulic nie likwiduje nigdzie korków, wręcz przeciwnie, zachęca do wsiadania w samochód.

Dzięki Fundacji Ulicy Piotrkowskiej gościliśmy przez trzy dni Jana Gehla u nas. Dał trzy wykłady, w tym jeden dla samorządowców. Obejrzał Łódź zakorkowaną po zamknięciu trasy W-Z. I dał nam alternatywę: będziecie Moskwą lub Kopenhagą. Skażecie się na horror lub zaczniecie budować miasto, w którym chce się żyć i jest czym oddychać. Mam nadzieję, że za sto lat nasze wnuki będą dumne z historii Łodzi, bo wybierzemy tę drugą drogę. Decyzja jest w naszych rękach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki