Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodniarze skazani na śmierć: Nastoletni zabójcy z Konstantynowa

Anna Gronczewska
Poszukiwania młodych morderców z zapartym tchem śledziła cała Polska. Media publikowały listy gończe za przestępcami, a także reportaże z pościgów i zatrzymania Janusza Dembińskiego i Konstantego Federa
Poszukiwania młodych morderców z zapartym tchem śledziła cała Polska. Media publikowały listy gończe za przestępcami, a także reportaże z pościgów i zatrzymania Janusza Dembińskiego i Konstantego Federa Reprodukcja Grzegorz Gałasiński
Ta zbrodnia stała się inspiracją do nakręcenia przez Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego filmu fabularnego "Zapis zbrodni". Dwaj nastoletni chłopcy z małego miasteczka zabijają taksówkarza. Tym małym miasteczkiem jest Konstantynów Łódzki, a zbrodniarzami dwóch jego mieszkańców...

We wrześniu 1972 roku milicjanci z Łodzi odbierają telefon. Koło Konstantynowa Łódzkiego, w miejscowości Rszew, wydarzył się wypadek samochodowy. Kierowca nie żyje. Samochód znalazło dwóch uczniów z okolicy. Zauważyli taksówkę - niebieskiego fiata 125, który stał wbity w brzozę. Na siedzeniu kierowcy leżał zakrwawiony mężczyzna. Niby typowy wypadek, ale...

Na miejsce przyjechała milicja, prokurator. Przy zwłokach taksówkarza znaleziono łuskę broni małokalibrowej. Na głowie mężczyzny odkryto rany. Taksówkarz został zastrzelony. Ustalono, że był nim 28-letni łodzianin Czesław Pacha, mąż i ojciec dwojga dzieci.

Milicjanci z Konstantynowa Łódzkiego wytypowali podejrzanych. Podejrzenie padło na dwóch mieszkańców tego miasta - 19-letniego Janusza Dembińskiego i 18-letniego Konstantego Federa.

Konstanty Feder miał 9 lat, gdy umarła mu matka. Został z ojcem alkoholikiem i trójką rodzeństwa. Naukę skończył w szóstej klasie podstawówki. Pracował dorywczo na budowach. Rok starszy Janusz Dembiński pochodził z rozbitej rodziny. Jak podają w książce "Pitaval Łódzki" Jarosław Warzecha i Adam Antczak, uchodził za inteligentnego, ale leniwego ucznia. Był zatrudniony w zakładach im. Jurczaka.

Milicjanci wkroczyli do mieszkań Federa i Dembińskiego. U Federa znaleźli zakrwawioną , ortalionową kurtkę typu szwedka. Rodzina powiedziała, że Konstanty wyszedł z domu razem z Januszem Dembińskim. W czasie rewizji u Dembińskiego znaleziono świece dymne, wycior do broni, kartki ze stemplem "Narodowe Siły Zbrojne" oraz "Nakaz rewizji" oraz egzemplarz "Mein Kampf".

Jeden z kolegów poszukiwanych, do którego dotarli milicjanci, Piotr K. opowiadał, że Janusz Dembiński miał sadystyczne skłonności. Kiedyś zabił łopatą kota, a potem zastrzelił psa. Wiedział, że Dembiński i Feder interesują się bronią. Kiedyś oglądał broń, zrobioną przez Dembińskiego. Przypadkowo wystrzeliła i pocisk ugodził w nogę Federa. Chcieli to ukryć, ale się nie udało. Dembiński trafił do aresztu. Skazano go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

Janusz Dembiński i Konstanty Feder byli karani. Wiosną 1969 roku pojechali do Zakopanego. Mieli broń. Dembiński pistolet Mars, a Feder - T.T. Ukryli ją pod drewnianym progiem torowiska kolejki na Gubałówkę. Jeszcze tego samego dnia zatrzymano ich. Rok później wrócili do Zakopanego. Broń była tam, gdzie ją schowali. Ktoś ich wydał. Trafili do schroniska dla nieletnich. Piotr K. zeznał, że już wiosną Feder i Dembiński namawiali go do zdobycia samochodu. Mieli wziąć w Łodzi taksówkę i pojechać do Rszewa.

Rozesłano za nimi listy gończe, ukazały się one też w łódzkich gazetach, które publikowały reportaże z poszukiwań przestępców. Tymczasem dokonali kolejnego morderstwa - w Fabianowie koło Ostrowa Wielkopolskiego...
16 września 1972 roku wieczorem zapukali do drzwi mieszkania 31-letniego stolarza Jana Barczyńskiego. Mężczyzna spał, a żona karmiła sześciomiesięczne bliźniaki. Stolarz podszedł do drzwi. Jak zeznawała potem jego żona, słyszała, że mąż otwiera i zaraz zamyka drzwi. Potem padł strzał. Pobiegła do wejścia. Mąż słaniał się, obok stał mężczyzna z bronią. Zażądał pieniędzy. Ściągnął jej z ręki obrączkę. Po chwili pojawił się drugi mężczyzna, który mierzył do niej z pistoletu. Bandyci zabrali jedzenie, ubranie jej męża i schowane w szafie 2 tys. zł. Kobieta poprosiła, by zostawili jej trochę grosza na lekarstwa. Wtedy dali jej 200 zł, oddali też obrączkę.

- Mam dobre serce! - powiedział jeden z bandytów. Zapytał, czy mąż ma w domu broń i legitymację partyjną. Pocieszył kobietę, że Janowi Barczyńskiemu nic się nie stało, że został tylko postrzelony w ramię. Z zeznań Janiny Barczyńskiej wynika, że mężczyźni mówili do siebie: poruczniku i sierżancie. Związali kobietę i jej sześcioletnią córkę. Janinie udało się uwolnić. Kiedy weszła na werandę, zobaczyła martwego męża.

Nie było wątpliwości, że zabójstwa dokonali Feder i Dembiński....

Kilka dni potem łódzkie gazety mogły pisać o wyczynie milicjanta z Wałbrzycha. Morderców rozpoznał w pociągu relacji Jelenia Góra - Opole sierżant Karol Frączek, który siedział z nimi w przedziale. Rozpoznał ich, choć Feder ufarbował włosy na czarno, a Dembiński zgolił wąsy. Feder na chwilę wyszedł z przedziału. Gdy wrócił, zobaczył sierżanta, który mierzył do Dembińskiego. Pociąg zatrzymał się w Jaworzynie Śląskiej. Milicjant wyprowadził ich na peron. Przestępcy zaczęli uciekać. Feder wskoczył do przejeżdżającego pociągu. Dembiński szarpał się z sierżantem Frączkiem, obezwładnili go milicjanci z kolejowego posterunku. Jak donosił "Dziennik Łódzki", Dembiński przyznał się do zabicia stolarza z Fabianowa.

Konstantego Federa złapano po dwóch tygodniach. Wycieńczony, głodny poszedł do jednego z gospodarzy we wsi Tarnawa pod Wrocławiem. Poprosił o coś do jedzenia i picia. Ugoszczono go, a w tym czasie jeden z sąsiadów zawiadomił milicję.

Konstanty Feder zeznawał, że do Łodzi z Konstantynowa przyjechali tramwajem linii 45. Wysiedli u zbiegu ulic Obrońców Stalingradu (dziś Legionów) i Gdańskiej. Poszli na postój. Stały same warszawy, a oni szukali fiata 125. Znaleźli go na innym postoju. Kazali wieźć się do Konstantynowa. W pewnym momencie Dembiński zaczął okładać taksówkarza rękojeścią pistoletu, a Feder mierzył w głowę ofiary. Kierowca pytał, czy chcą pieniędzy. Oni powiedzieli, że muszą jechać do Lutomierska. Dembiński kazał mu jechać przez las. Taksówkarz tłumaczył, że ma mało benzyny. Dembiński wciągnął go do auta i strzelił w głowę.

Janusz Dembiński zmieniał zeznania. Stwierdził, że taksówkarza i stolarza zabił Feder. Wcześniej umówili się, że każdy weźmie na siebie jedno morderstwo. Sąd skazał Dembińskiego na karę śmierci. Konstanty Feder w chwili popełnienia zbrodni nie miał 18 lat. Skazano go 25 lat pozbawienia wolności.

Reżyser Maciej Żurawski nakręcił cykl pt.: "Paragraf 148 - Kara śmierci". Jeden z odcinków dotyczył Dembińskiego i Federa. Ustalił, że Feder jest na wolności. Wrócił do Konstantynowa. Był bezdomny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbrodniarze skazani na śmierć: Nastoletni zabójcy z Konstantynowa - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki