Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straż miejska karze za palenie śmieci. Mandat nawet do 500 zł!

Agnieszka Jasińska
Straż miejska z pracownikami wydziału ochrony środowiska łódzkiego magistratu kontrolują domy
Straż miejska z pracownikami wydziału ochrony środowiska łódzkiego magistratu kontrolują domy Jakub Pokora/archiwum Dziennika Łódzkiego
Przychodzą bez zapowiedzi. Pukają do drzwi i zaglądają do pieców. Strażnicy miejscy wraz z pracownikami wydziału ochrony środowiska łódzkiego magistratu sprawdzają, kto pali w domach odpadami. Nie ma pobłażania. Sypią się wysokie mandaty.

- Dostajemy sygnały od mieszkańców. Informują nas, że na przykład ich sąsiad pali śmieci w piecu. Zbieramy kilka takich interwencji, umawiamy się z pracownikiem wydziału ochrony środowiska i wyruszamy na kontrolę - mówi Leszek Wojtas, zastępca naczelnika wydziału dowodzenia łódzkiej straży miejskiej. - Teraz zgłoszeń jest 2-3 tygodniowo. Wyruszamy na interwencje kilka razy w miesiącu. W styczniu jednak planujemy systematyczne kontrole.

Za palenie odpadami w piecu grozi od 20 do nawet 500 zł mandatu. - Najniższa kara jest dla tych, którzy łamią przepisy po raz pierwszy. Jeśli u kogoś interweniujemy kolejny raz, wówczas nie ma pobłażania i wypisujemy najwyższe mandaty - twierdzi Wojtas.

Przy okazji kontroli pieców, straż miejska sprawdza czy właściciel domu ma odpowiednie pojemniki na śmieci. - Różnie to wygląda. Nie wszyscy mają pojemniki. Za ich brak wypisujemy 500 zł mandatu - mówi Wojtas.

Strażników miejskich i pracowników magistratu musimy wpuścić do domu. Inaczej grozi nam kara do 3 lat pozbawienia wolności. - Taką sprawę wówczas przekazujemy policji - podkreśla Wojtas.

Kontrole odbywają się głównie w godzinach południowych. Strażnicy zaglądają zarówno do prywatnych domów, jak i do warsztatów i zakładów pracy. - Jeśli nikogo nie zastaniemy, wówczas za kilka dni przychodzimy ponownie - podkreśla Wojtas. - Nie zapominamy o takich miejscach.

Najwięcej interwencji w Łodzi jest w dzielnicach Górna i Widzew. W sezonie grzewczym więcej pracy ma także straż pożarna.

- Od 8 października do dzisiaj w województwie łódzkim mieliśmy 68 przypadków podtrucia tlenkiem węgla, poszkodowanych zostało 68 osób, na szczęście nie było ofiar śmiertelnych - mówi kpt. Arkadiusz Makowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. - Jednak idą mrozy. Jesteśmy przygotowani na zwiększoną liczbę interwencji. Zimą ludzie próbują uszczelniać okna i zatykać otwory wentylacyjne. Tego nie wolno robić. Zatkana wentylacja to jeden z głównych powodów zatruć tlenkiem węgla.

Kpt. Makowski radzi, by kupić czujnik wykrywający czad. - Kosztują ok. 100 -130 zł, a mogą uratować życie - podkreśla kapitan. - Jeśli stężenie tlenku węgla w powietrzu jest za wysokie, wówczas czujnik wydaje charakterystyczny sygnał dźwiękowy. Wówczas trzeba ewakuować się z domu, wezwać straż pożarną oraz pogotowie.

Urządzenie powinno być umieszczone na wysokości 1,5 metra, najlepiej w oddaleniu od urządzeń grzewczo-kominowych, a w pobliżu miejsc, w których najczęściej przebywamy. Każdy czujnik musi mieć certyfikat europejski i udokumentowaną przydatność do użycia. Nie warto kupować pierwszego lepszego czujnika, ponieważ może się okazać bezużyteczny. Trzeba zwrócić uwagę na producenta i sprawdzić czy firma specjalizuje się w produkcji takich urządzeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki