Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z której strony Bramy znajdzie się miasto?

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi fot. Krzysztof Szymczak/archiwum
Mamy pierwszego chętnego na wybudowanie w Łodzi tzw. Bramy Miasta. Czterdzieści milionów gotowy zapłacić jest mBank za działkę, na której dawniej przed Dworcem Fabrycznym parkowały samochody.

Przypomnijmy: radni długo toczyli kłótnie wokół tego, czy miasto może sprzedać ten kawałek gruntu. Jego położenie jest kluczowe, nowy budynek stanie pomiędzy nowym dworcem a wyjściem w kierunku Piotrkowskiej i w założeniu będzie najbardziej reprezentacyjnym punktem Nowego Centrum Łodzi.

Sęk w tym, że słowo "brama" sugeruje, że ktoś będzie przez nią przechodził. Obecnie zamiast NCŁ mamy jeszcze wielką łódzką dziurę, wobec której Piotrkowska to tętniące życiem miejsce.

Rzeczywiście może się się wydawać, że po zakończeniu budowy wszyscy użytkownicy nowego Dworca Fabrycznego popędzą na Piotrkowską, żeby jeść, pić, bawić się i kupować. Stąd może złudzenie, że powinniśmy stawiać jakąś bramę. Tymczasem prawdopodobnie ilość przestrzeni komercyjnej w Nowym Centrum Łodzi będzie wystarczająca, aby ulicę Piotrkowską obedrzeć z ostatnich odwiedzających. Być może właśnie dla nich tę Bramę Miasta się buduje. Nikt przecież nie powiedział, po której stronie bramy to miasto będzie się znajdowało.

Śledzę plany Nowego Centrum Łodzi od kilku lat i ciągle słyszę tę samą mantrę, że aby nowy dworzec się utrzymał, musi na siebie zarobić. Trudno z tą tezą polemizować. Plany przeszklonej konstrukcji, które pewnie Państwo oglądali w mediach, są w założeniu tymczasowe. Wystarczy zajrzeć na strony prasy branżowej, żeby dowiedzieć się, że nad nowym Dworcem Fabrycznym, do którego Brama Miasta ma prowadzić, mają powstać przestrzenie o "funkcji handlowej" lub "usługowo-handlowej". W tych enigmatycznych stwierdzeniach mój wyczulony nos łatwo znajduje groźbę postawienia nowej wielkiej świątyni handlu, jakbyśmy mieli ich w Śródmieściu za mało.

Obawiam się tego tym bardziej, że jest to częsta praktyka stosowana w innych miastach. W tej chwili cały Poznań pomstuje na nowy budynek dworca, będący de facto centrum handlowym, z którego wydostanie się jest nader trudne. Dojście do przystanku zajmuje kilka minut, jeśli szybko biegasz po schodach. Wszystko po to, żeby po wyjściu z dworca pasażer jak najdłużej "cyrkulował" pomiędzy sklepami, a nuż coś kupi. Podobną sytuację mamy od dawna w Krakowie, gdzie jeśli nie zna się bocznych ścieżek, drogowskazy kierujące do miasta zaprowadzą nas w sam środek świątyni konsumpcji. Hala dworca jakoś ciągle nie może powstać, więc pasażer cyrkuluje, niezależnie od tego jak duży ma bagaż i jak bardzo mu się spieszy.

Takie atrakcje funduje nam kolej, która z powodu braku ustawy o warstwowej własności gruntu ma zwykle pełną władzę nad terenami, na których powstają nowe dworce.

W Łodzi ostatnio miasto wymieniło się własnością z koleją i scenariusz znany z Krakowa czy Poznania wydaje się całkiem prawdopodobny. Jak następne centrum handlowe wpłynie na ulicę Piotrkowską? Chyba nie muszę mówić. Już Galeria Łódzka i Manufaktura wyssały z niej większość życia i handlu. Miasto będzie miało tu niewiele do powiedzenia, choć ostatecznie przesądzą o tym tworzone właśnie plany zagospodarowania przestrzennego NCŁ.

Jeśli jest jeszcze ktoś, kto sądzi, że kolejna galeria handlowa w centrum ożywi okolicę, niech jedzie do Rybnika. To niewielkie miasto właśnie budzi się z ręką w nocniku. Dwa duże centra sprawiły, że śródmiejskie ulice zdobią obecnie prawie wyłącznie martwe witryny banków. Nawet urzędnicy przyznają, że popełniono duży błąd. A w Łodzi ciągle można znaleźć fanów takich rozwiązań.

Co będzie, jeśli ten czarny scenariusz się spełni i dostaniemy od kolei taki wspaniały prezent? Trzeba będzie kolejny raz wymyślić, jak Piotrkowską ożywić. Albo zrezygnować i zostawić ją własnemu losowi. Trochę szkoda, bo na remont poszło sporo z miejskiej kasy. Być może nie jest idealnie, ale ładniej na pewno. Nie mamy jednak pewności, że NCŁ nie zmarginalizuje głównej ulicy Łodzi i nie zepchnie jej do roli spacerowego łącznika między centrami handlowymi. Prowadzone w 2011roku przez Miejską Pracownię Urbanistyczną warsztaty "Zszywanie miasta" miały dać odpowiedź, jak zapobiec temu procesowi. Czy to się uda? Nie wiadomo.

Jeśli jesteśmy przy centrach handlowych, to Manufaktura ustawiła właśnie na swoim rynku oświetlony młyn "do mielenia grzechów". W założeniu przeznaczony jest dla dzieci, które mogą zmielić w nim karteczkę ze swoimi winami, żeby te poszły w zapomnienie. "To zabawa, która nie ma związku z żadną religią" - tłumaczy pani rzecznik, która nie wie chyba, że pojęcie grzechu związane jest z jedną i to bardzo konkretną religią - chrześcijaństwem. Pomińmy jednak ten szczegół. Taki młyn to bardzo dobry pomysł, tyle, że to nie dzieci powinny go używać. Postulowałabym wrzucenie do niego planów Nowego Centrum Łodzi. Może to by coś pomogło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Z której strony Bramy znajdzie się miasto? - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki