Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaroszewicz domaga się 500 tys. zł od detektywa Rutkowskiego

Wiesław Pierzchała
Krzysztof Rutkowski twierdzi, że jego ludzie dokonali jedynie tzw. zatrzymania obywatelskiego
Krzysztof Rutkowski twierdzi, że jego ludzie dokonali jedynie tzw. zatrzymania obywatelskiego Halina Gajda
Andrzej Jaroszewicz, były rajdowiec i syn premiera z czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, domaga się od właściciela łódzkiego biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego pół miliona złotych zadośćuczynienia. To efekt głośnej akcji ludzi Rutkowskiego w ogródku na ul. Piotrkowskiej, gdy Jaroszewicza rzucono na ziemię i poturbowano.

- W tej sprawie złożyłem pozew w Sądzie Okręgowym w Łodzi oraz wysłałem do pana Rutkowskiego wezwanie do zapłaty - powiedział adwokat Zbigniew Wędzina, który reprezentuje Andrzeja Jaroszewicza.

Z relacji prawnika wynika, że syn premiera Piotra Jaroszewicza został brutalnie potraktowany przez ludzi Rutkowskiego i stracił reputację w swoim środowisku, co na kilka lat popsuło jego interesy. Dopiero niedawno zaczął je odbudowywać i założył firmę.

Były rajdowiec i jego pełnomocnik mają mocne karty w ręku w postaci wyroków Sądu Rejonowego i Sądu Okręgowego w Łodzi, które uniewinniły Andrzeja Jaroszewicza od zarzutów prokuratorskich, co oznacza, że akcja Krzysztofa Rutkowskiego i jego ludzi mogła być niepotrzebna.

Znany właściciel biura detektywistycznego nie ma sobie nic do zarzucenia i nie zamierza wypłacić 500 tys. zł.

- Nie zapłacę tych pieniędzy i zdam się na decyzję sądu - powiedział Krzysztof Rutkowski. - Pan Jaroszewicz miał kłopoty nie przeze mnie, lecz przez policję i prokuraturę, które go zatrzymały i przez sąd, który go aresztował, co oznacza, że były podstawy do jego ujęcia. Ja i moi ludzie dokonaliśmy jedynie tzw. zatrzymania obywatelskiego w reakcji na informacje, że przyjął korzyści materialne.

Do słynnej akcji doszło 8 sierpnia 2005 roku. W ogródku gastronomicznym w Łodzi przy ulicy Piotrkowskiej przed restauracją Esplanada.

- Uzbrojeni ludzie z biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego wpadli do ogródka, rzucili granaty hukowe, krzyknęli "gleba!". Następnie przewrócili mnie na ziemię, tak że zostałem poturbowany - mówił nam Andrzej Jaroszewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki