Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wigilia w klasztorze. Zobacz, jak zakonnice i zakonnicy spędzają święta [ZDJĘCIA]

Dariusz Piekarczyk
Mniszki z klasztoru klauzurowego w Złoczewie największe  znaczenie przywiązują  do duchowości świąt
Mniszki z klasztoru klauzurowego w Złoczewie największe znaczenie przywiązują do duchowości świąt Dariusz Piekarczyk
Zakonnice i zakonnicy zgodnie twierdzą, że najbardziej pamięta się pierwsze Boże Narodzenie w klasztorze. W niektórych klasztorach to czas wytężonej pracy.

Boże Narodzenie pachnie w klasztorze piernikami i makowcami - nie ma wątpliwości siostra Alberta (15 lat w zakonie) z klasztoru Bernardynek w Warcie. Z kolei ojciec Cecylian Szczepanik (14 lat w zakonie), bernardyn z Warty, dodaje, że nie tylko, bo zapach potraw wigilijnych przepełnia klasztorne mury. - I u nas nie brakuje łasuchów, co to wpadną, niby przypadkiem, do kuchni, i coś tam podkradną - mówi ojciec Cecylian. O piernikach wspomina także siostra Magdalena Bulińska (20 lat w zakonie) z klasztoru Sióstr Urszulanek w Sieradzu: - Te wypiekamy u nas już od przełomu października i listopada. U kamedułek ze Złoczewa, zakonie o niezwykle ciężkiej regule, nacisk kładzie się na duchowość świąt - twierdzi matka przełożona złoczewskiej wspólnoty Weronika Sowulewska, która jest jednocześnie przewodniczącą Konferencji Żeńskich Klasztorów Klauzurowych. Za to dla Zbigniewa Musielaka (42 lata w zakonie), kamilianina ze Zduńskiej Woli, z sanktuarium Matki Bożej we francuskim Lourdes, Boże Narodzenie to czas zabiegania, bo obsługuje aż 19 parafii.

Siostra Alberta

Uśmiechnięta, pogodna zakonnica wita nas w rozmównicy klasztoru w Warcie. O Bożym Narodzeniu mogłaby mówić długo i ciekawie, choć odczuwa trudy ostatnich dni. Wspólnie z pozostałymi siedmioma zakonnicami piekła 48 zawijanych makowców. Dlaczego tyle? Ciastem zakonnice obdarowują dobrodziejów klasztoru, potrzebujących, mają też coś dla siebie.

- Nie jesteśmy wolne od materialnego oblicza świąt - mówi siostra Alberta. - Wprawdzie adwent to dla nas czas wyciszenia, ograniczenia korespondencji, kontaktów ze światem zewnętrznym i adoracji Najświętszego Sakramentu, lecz i czas przygotowania do wigilii. Mamy zaś dwie wigilie. Do tej pierwszej zasiada 50 osób. To dlatego, że prowadzimy Dom Opieki dla Starszych Pań. Mamy około 50 pensjonariuszek. Niektóre trzeba nakarmić. Druga wigilia jedynie dla sióstr w refektarzu. U nas wolne miejsce przy stole oznacza oczekiwanie na kolejne powołanie. Potrawy? Mój, Boże, różne, to dlatego, że i my jesteśmy z różnych stron. Choćby matka przełożona, siostra Józefa, ona pochodzi z Rumunii, to też są suszone grzyby pokrojone w drobną kosteczkę z cebulą i czosnkiem. Ponadto pieczona ryba z warzywami, zupa na zielonym groszku i wywarze warzywnym i śledzie cynamonowe. Po wigilii procesja z Dzieciątkiem. Po modlitwie matka przełożona błogosławi nas Dzieciątkiem naturalnej wielkości. Każda siostra całuje dziecię, a potem wędrujemy po klasztorze śpiewając kolędy. Mistyczny, szczególny to czas. Ale wigilia jest też trudna. Podczas dzielenia się opłatkiem przychodzi wzruszenie, tęsknota za rodziną, zwłaszcza wśród zakonnic z niewielkim stażem. Niejednej zakręci się w oku łza. I nie ma w tym nic dziwnego. Prezenty? Pewnie, że tak. Obdarowuje nas przełożona i my siebie nawzajem. Nie jest to nic wielkiego, rzeczy przez nas wykonane.

Ojciec Cecylian

- Święta - zastanawia się ojciec Cecylian Szczepanik z klasztoru Ojców Bernardynów w Warcie. - Kiedy przychodzą, to nie mam nawet siły się nimi cieszyć. Dlaczego? Czas przedświąteczny to czas wytężonej pracy, głównie w konfesjonale. W czasie świąt zaś zabieganie na całego, bo nabożeństwo goni nabożeństwo. Rozdajemy wtedy masę komunii świętej. W drugi dzień świąt jedno mamy szczególne. To dzień poświęcony świętemu Szczepanowi, pierwszemu męczennikowi. Wierni obrzucają wtedy kapłana owsem podczas mszy. Wigilia? Zasiadamy do stołu około 17. Wtedy jest to dopiero możliwe. W klasztorze jest nas siedmiu. Najpierw śpiewamy kolędę. Potem jest Słowo Boże, życzenia ojca prowincjała i gwardiana. Każde danie poprzedzamy kolędą. Po kolacji zaś sprzątamy, chwila oddechu i o północy pasterka, na której odkrywamy ruchomą szopkę, największą w regionie, a kto wie czy nie w Polsce. W Wigilię dzwonię do Równego koło Dukli, do domu rodzinnego. Mama trochę pochlipie do słuchawki. Pamiętne święta w klasztorze? Pierwsze w roku 1999.
Byłem wtedy w nowicjacie w Leżajsku. Pamiętam, przygotowaliśmy jasełka. I rok 2003, już w habicie. Wtedy przyjechałem do domu, jakież to było wydarzenie dla rodziny, całej miejscowości.

Siostra Magdalena

W sieradzkim klasztorze Sióstr Urszulanek jest 28 zakonnic. Jedna z nich to siostra Magdalena Bulińska.

- U nas Boże Narodzenie zaczyna się tak naprawdę na przełomie października i listopada. Dlaczego wtedy? Bo rozpoczynamy wypiek pierników. Cały klasztor przesiąknięty jest ich zapachem. Zewnętrzne przygotowania do świąt odchodzą jednak na plan drugi. Najważniejsze jest przygotowanie duchowe, we wspólnocie. Sama wigilia? Bywa, że do furty zastuka ktoś samotny, wtedy zapraszamy do stołu. Potrawy? Tradycyjne, nic wyszukanego. Między jedną, a drugą potrawą śpiewamy kolędy. Nie ma za to prezentów. To niemożliwe, ślubowałyśmy zresztą ubóstwo. Żadna z nas nie ma swoich pieniędzy. Ten czas najmocniej przeżywają zakonnice mające niewielki staż i trudno się dziwić. Zostały oddzielone od swojej rodziny, a w rodzinę zakonną jeszcze tak na dobre nie wtopiły się.

Ojciec Zbigniew

Kamilianin Zbigniew Musielak ze Zduńskiej Woli od 1 października 2008 roku pracuje w sanktuarium Matki Bożej w Lourdes we Francji. Wcześniej przez 28 lat był misjonarzem na Madagaskarze. Zakonnik podreśla, że czas przedświąteczny oraz świąt, to czas ogromnego zabiegania i praktycznie zero czasu dla siebie. Dlaczego?

- Obsługuję 19 prarafii - mówi. - Pełnię też funkcję kapelana szpitalnego w Lou-rdes. To jest po prostu orka. Śpię po trzy, cztery godziny . Oczywiście, że ważna jest sfera duchowa Bożego Narodzenia, nie można jej pominąć, o czym przypominam wiernym. Łatwo bowiem może umknąć w czasie zabiegania, komercjalizacji. W czasie Bożego Narodzenia zakonnicy spodziewają się w sanktuarium większej liczby pielgrzymek. Wigilia zakonna w Lourdes? To będzie międzynarodowa kolacja, bo też i zakonnicy są z różnych krajów. Tego dnia ojciec Zbigniew Musielak zadzwoni do bliskich do Zduńskiej Woli. Był tam zresztą niedawno, na urlopie.

Matka Weronika

- Przygotowujemy się do świąt głównie duchowo, starając się zacieśnić osobistą więź z Panem Jezusem - mówi matka Weronika Sowulewska, przeorysza klasztoru Kamedułek ze Złoczewa.

- Robimy to przez modlitwę, duchowe lektury, a także post i ofiarę ukrytego życia w klauzurze. Mamy tę łaskę, że pomaga nam piękna liturgia podczas adwentu, a potem Bożego Narodzenia z jego głęboką treścią i bogatymi, pięknymi śpiewami. Pomagają nam też ludzie przychodzący do furty, piszący i dzwoniący do nas, by złożyć życzenia, prosić o modlitwę. Staramy się wzajemnie okazywać dobroć i serce, a w razie potrzeby podzielić tym, co otrzymaliśmy od innych. W Boże Narodzenie będziemy się radowały z faktu, że Słowo Wcielone stało się Człowiekiem i podzieliło z nami swój los. Owszem, na stole świątecznymbędą także i lepsze potrawy, gdyż zatroszczyli się o to przyjaciele klasztoru, obdarowując nas smakołykami. Jakie jednak miałoby to znaczenie, gdybyśmy nie pragnęły i nie starały ze wszystkich sił, aby w te szczególne dni panowała siostrzana miłość? By ją okazać współsiostrom, a także ludziom, z którymi kontaktujemy się, stajemy się jak dzieci. Cieszymy się, śmiejemy, radujemy z każdej chwili i ze wszystkiego wielbiąc Boga i dziękując mu za przyjście na świat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki