Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Gaszyński: Pacjenci w śpiączce wysyłają różne sygnały. Nie każdy będzie mrugał [WYWIAD]

rozm. Joanna Barczykowska
Prof. Wojciech Gaszyński
Prof. Wojciech Gaszyński archiwum/Paweł Nowak
Pacjent, z którym nie ma kontaktu, jest nie do końca zdiagnozowany. Każdy może wysyłać bowiem inne sygnały. O tym, jak wygląda życie w śpiączce i kto może się wybudzić opowiada prof. Wojciech Gaszyński z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi

Panie Profesorze, proszę wyjaśnić laikowi, czym jest śpiączka?
Śpiączka to dość obszerne pojęcie, w którym mieści się zniesienie świadomości i brak kontaktu z otoczeniem. Definicje śpiączki mogą być bowiem filozoficzne i medyczne. Definicja medyczna bardziej koncentruje się na reakcjach organizmu: pacjent nie reaguje na bodźce zewnętrzne, bólowe czy słuchowe. W zależności od tego, czy w ogóle nie reaguje, czy też reakcje są w jakiś sposób zaznaczone, możemy mówić o głębokości śpiączki. Z punktu widzenia filozoficznego śpiączka jest traktowana jako brak kontaktu z otoczeniem pacjenta. W taki sposób śpiączkę traktuje właśnie rodzina chorego.

Co powoduje stan śpiączki?
Śpiączka może być wywołana przez różne czynniki. Może być związana z chorobą, urazem po wypadku lub też niepożądaną reakcją na leki. Jest też rodzaj śpiączki celowej, w którą wprowadza się pacjenta poprzez podanie mu specjalnych leków, czyli tzw. śpiączka farmakologiczna. W taki sposób często relacjonuje się stan pacjenta, który trafia do szpitala po wypadku. W mediach można usłyszeć komunikat: pacjent stabilny, w śpiączce farmakologicznej. To wzbudza od razu nadzieję, przede wszystkim w rodzinie, że jeżeli pacjent jest w śpiączce farmakologicznej, to znaczy że w pewnym momencie się tego pacjenta wybudzi: albo przestając mu podawać leki, które go w tej śpiączce utrzymują, albo podając środki, które to działanie odwrócą. To jest właśnie przyczyna niezrozumienia tego zjawiska, ponieważ śpiączka wywoływana jest przez różne czynniki, nie tylko przez podanie leków i nie każdą śpiączkę można po prostu odwrócić. Czynniki farmakologiczne są teoretycznie odwracalne, ale jeśli śpiączkę wywołała choroba, np. ciężkie zapalenie mózgu czy nieoperacyjne rozległe zmiany nowotworowe mózgu, to szanse na tzw. przebudzenie są już niewielkie. Szczególnym rodzajem śpiączki jest śpiączka pourazowa, o której mówi się najwięcej. Oznacza to, że wcześniej byliśmy zdrowi, a śpiączka jest efektem wypadku z silnym uderzeniem w głowę. Po wypadku może powstać w mózgu stłuczenie, wstrząśnienie, obrzęk, a nawet krwiak, co powoduje przytłumienie aktywności mózgu. Pacjent może stracić świadomość od razu, ale może się to stać dopiero po kilku godzinach, a nawet dniach.

Po co wprowadza się pacjentów w śpiączkę farmakologiczną?
Przez długie lata uważano i wiele ośrodków uważa tak do dziś, że po urazach trzeba dać szansę odpoczynku mózgowi, by wyciszyć powstałe zaburzenia. Jeżeli ktoś dostał w głowę i jest nieprzytomny, to zamiast go aktywizować - budzić, trzeba dać mu lek, który wprowadzi go w sen. Ten stan nazywamy snem farmakologicznym. W tym wypadku nie uraz powoduje śpiączkę, tylko lekarze wprowadzają chorego w sen farmakologiczny. Obiegowo nazywa się to śpiączką farmakologiczną. Dajemy wtedy pacjentowi czas, żeby tzw. burza wegetatywna, którą ma w głowie, miała szansę się wyciszyć. Pacjent dostaje leki nasenne, przeciwbólowe, przeciwobrzękowe i leki metaboliczne. Ten stan jest potencjalnie odwracalny, jeśli śpiączka była tylko skutkiem naszych leków. Może się jednak zdarzyć tak, że śpiączka, w którą zapada pacjent, jest sumą zaburzeń mózgu i naszych leków. Nawet kiedy przestajemy podawać leki, pacjent nadal jest w śpiączce. W tym wypadku śpiączka może być nieodwracalna. Z punktu widzenia czystej pragmatyki oceny szans pacjenta - zawsze większe szanse mają pacjenci pourazowi niż ci z brakiem kontaktu w wyniku choroby. W przypadku śpiączek urazowych nasze szanse zawsze zależą od tego, jak daleko zaszły zmiany w mózgu. Śpiączki nieurazowe często są niestety nieodwracalne, ponieważ proces chorobowy postępuje, co kończy się śmiercią lub przejściem w przetrwały stan wegetatywny. Wtedy organizm funkcjonuje jak roślinka, która wymaga stuprocentowej opieki.

Czy taki stan jest odwracalny?
Stan wegetatywny ma pewną szansę na przywrócenie określonych funkcji, ponieważ mózg jest plastyczny. Nie wiek decyduje o plastyczności mózgu, tylko postępowanie wokół tego chorego. Oczywiście ważność uszkodzonych struktur ma znaczenie. Jeżeli funkcje, które decydują o oddechu czy stabilności krążenia, zostały pierwotnie uszkodzone, to są nie do odtworzenia. Jeśli uszkodzone zostały struktury odpowiedzialne za kontakt z otoczeniem, to mogą być one odtwarzane. Jeszcze jedną trudną granicą, od niedawna dopiero znaną medycynie, jest tzw. przetrwały stan zamknięty wegetatywny. To jest taki efekt, jaki znany jest nam m.in. z książki lub filmu "Efekt motyla". Pisarz, który uległ wypadkowi, stracił całkowicie kontakt z otoczeniem. Z punktu widzenia formalnego był w stanie wegetatywnym, jednak jego opiekunka była w stanie nawiązać z nim kontakt. Zaczął się porozumiewać przez mruganie powiekami, dzięki czemu udało mu się napisać książkę. To oznacza, że był w stanie zamkniętym , ponieważ formalnie nie miał prostego kontaktu z otoczeniem, wymagał w stu procentach pielęgnacji, nie mógł ruszyć nogą ani ręką, ale świadomość miał. Wyrażał tę świadomość poprzez mruganie powiek.

Czy to są częste przypadki?
Tu nie ma statystyk. Takie przypadki są niezwykle trudne do rozpoznania. Pacjent, z którym nie mamy kontaktu, potencjalnie jest dla nas pacjentem nie do końca zdiagnozowanym pod względem świadomości. Nie wiemy tego, czy w jakimś momencie zacznie nam wysyłać sygnały. Powstaje tylko pytanie, jak te sygnały odczytać. Nie każdy pacjent będzie przecież mrugał. Czasem rodziny mówią, że jak biorą bliską osobę za rękę, to zaczyna lekko ściskać ich dłoń. Mogą pojawić się łzy u pacjenta, które świadczą o emocjach. Ten kontakt ma też swoje poziomy, emocje i uczucia. Organizm ludzki jest bardzo złożoną strukturą i w różny sposób wyraża swoje emocje. W różny sposób reaguje też na pewne bodźce zewnętrzne, które nie zawsze jesteśmy w stanie wyczuć. Często mówię rodzinom, żeby przynieśli to, co pacjent lubi, np. taśmy z muzyką lub nagrane rozmowy z bliskimi czy dziećmi. Nigdy nie wiemy jednak, czy te bodźce do pacjenta dotrą.

Na czym polega wybudzanie?
To nie są sekundy ani minuty. Pacjent w śpiączce nie otwiera oczu po pstryknięciu placem ani nie wstaje zaraz po otwarciu oczu. Musimy usunąć czynniki niekorzystne, zapewniamy dobry przepływ krwi przez mózg, dajemy leki, krew, żywimy pacjenta, żeby jego organizm miał energię do walki z chorobą. Usuwamy z mózgu szkodliwe zmiany metaboliczne, np. stężenia sodu, które może powodować obrzęk. Na tym właśnie polega wybudzanie, a nie na dotyku rąk, które leczą, czy wypowiedzeniu zaklęcia. Po prostu stwarzamy najkorzystniejsze warunki do uruchomienia plastyczności mózgu pacjenta. Są też pewne leki, które wspomagają wybudzenie, brakuje jednak badań wieloośrodkowych, które jednoznacznie określą, który lek wspomaga, a który nie. Jeśli mówimy o pacjentach, których udało się wybudzić ze śpiączki, to trzeba sobie zadać pytanie, jak dalekie były zmiany, które zaszły w ich mózgu. Może udało się go wybudzić, dlatego że w tej pierwszej minucie po utracie oddechu ktoś rozpoczął uciskanie i sztuczne oddychanie. A u tego, u którego nie da się tych zmian odwrócić, to może ktoś stał w oknie i czekał, aż przyjedzie zespół ratownictwa medycznego. Mózg w normalnych warunkach przy zatrzymanej czynności serca i oddechu ma rezerwę tlenową i energetyczną w granicach trzech - czterech minut. Żaden ambulans ratownictwa medycznego w tym czasie nie dojedzie. W tych sytuacjach możemy liczyć tylko wzajemnie na siebie.

Prof. Wojciech Gaszyński: kierownik oddziału klinicznego anestezjologii i intensywnej terapii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Barlickiego. To największy oddział intensywnej terapii w województwie łódzkim, gdzie leczona jest największa liczba pacjentów w stanie śpiączki. Profesor jest także kierownikiem oddziału medycyny ratunkowej na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi oraz wojewódzkim konsultantem ds. anestezjologii i intensywnej terapii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Gaszyński: Pacjenci w śpiączce wysyłają różne sygnały. Nie każdy będzie mrugał [WYWIAD] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki