Ledwie rozpakował Pan torby, a już trzeba je znów pakować.
Tak, ze zgrupowania w Zakopanem wróciłem dzień przed Wigilią, w poniedziałek, a już w piątek znów muszę tam być, bo w sobotę rozpoczynają się mistrzostwa Polski na dystansach i w wieloboju. W tym trudnym, intensywnym sezonie olimpijskim każda chwila z rodziną jest dla mnie bezcenna. Młodsza córeczka Amelka ma dwa miesiące, a widziałem ją w tym czasie dosłownie kilkanaście dni. Starsza o półtora roku Gabrysia trochę się już przyzwyczaiła do moich wyjazdów, ale też z utęsknieniem wyczekuje taty w domu. Każdy dzień z nimi to dla mnie bardzo dużo.
Jak spędził Święta zdobywca Pucharu Świata?
Wigilia była u nas, w szerokim, rodzinnym gronie. Żona ma mnóstwo zajęć związanych z opieką nad córeczkami i mimo, że pomagają jej rodzice nie byłaby w stanie wszystkiego sama przygotować. Każdy z rodziny zrobił więc jakąś potrawę i na stole było tradycyjnie.
Czy Pan też ma jakąś specjalność kulinarną?
Tak, moją domeną jest przygotowywania śledzi. Robię je na różne sposoby i w różnych smakach. Ostatnio odkryłem nowy przepis na śledzia w musztardzie. Pyszny! Lubię także smażyć ryby.
Ostatni start w Pucharze Świata w Berlinie wypadł bardzo dobrze, bo zajął Pan drugie miejsce. Problemy z kolanami to już przeszłość?
Kolana są już w porządku. Muszę jednak pilnować się i regularnie poddawać je kontrolom lekarskim. Doszedłem już do pełnej dyspozycji i start w Berlinie wyszedł super.
Mistrzostwa Polski traktuje Pan prestiżowo?
Wszystko podporządkowane jest głównemu celowi - olimpiadzie w Soczi. Jestem teraz w ciężkim treningu, czuję trochę przemęczenie, więc nie zdziwię się, jeśli w Zakopanem wypadnę słabiej niż oczekują kibice. Przed świętami mieliśmy na zakopiańskim torze start kontrolny i nie wyszło źle. Byliśmy z trenerem Wiesławem Kmiecikiem zadowoleni z wyścigu na pięćset, fajnie poszło mi też na trzy kilometry. Może więc nie będzie tak źle.
Kolejny start już niedługo po Nowym Roku, 11-12 stycznia wielobojowe mistrzostwa Europy w Hamar. Powalczy Pan tam?
Po raz pierwszy możemy wystawić aż czterech zawodników, co jest nobilitacją dla polskich panczenów i uhonorowaniem naszych wyników z ostatniego sezonu. Chyba jednak podejdziemy to tego startu treningowo i nie będziemy budować szczytu formy. Myślę, że tak zrobi większość łyżwiarzy z czołówki. Najważniejszy występ będzie w lutym w Soczi.
Kogo uważa Pan za najgroźniejszych rywali na owalu w Soczi?
Jasny pogląd będę mieć po kwalifikacjach olimpijskich w Holandii. Czołówka światowa w mojej konkurencji tysiąc pięćset metrów jest bardzo wyrównana. Oprócz Holendrów na pewno groźni będą Amerykanie: Shani Davis, Brian Hansen i Joey Mantia, Norwegowie Havard Bokko i Sverre Lunde Pederesen, gospodarze Rosjanie Denis Juskow i Iwan Skobriew, Kanadyjczyk Denny Morrison. Liczyć się może także Belg Bart Swings, choć na razie tysiąc pięćset mu nie wychodzi. Może jednak wykonał dużą pracę na rolkach i powoli buduje formę.
Czy olimpijska gorączka przed Soczi już się daje we znaki?
Na razie jest jeszcze spokojnie, ale po Nowym Roku emocji będzie z pewnością coraz więcej. Zewsząd słyszę pytania, czy jest szansa na medal. Wyniki wskazują, że jest, ale to bardzo trudne zadanie. Powtarzam, że w wyrównanej stawce decydować mogą niuanse, które przełożą się na setne części sekundy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?