Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Bródka ma swoją specjalność kulinarną [WYWIAD]

rozm. Marek Kondraciuk
Rozmowa ze Zbigniewem Bródką z UKS Błyskawica Domaniewice, zdobywcą Pucharu Świata na 1.500 m i naszą nadzieją na medal w Soczi 2014.

Ledwie rozpakował Pan torby, a już trzeba je znów pakować.

Tak, ze zgrupowania w Zakopanem wróciłem dzień przed Wigilią, w poniedziałek, a już w piątek znów muszę tam być, bo w sobotę rozpoczynają się mistrzostwa Polski na dystansach i w wieloboju. W tym trudnym, intensywnym sezonie olimpijskim każda chwila z rodziną jest dla mnie bezcenna. Młodsza córeczka Amelka ma dwa miesiące, a widziałem ją w tym czasie dosłownie kilkanaście dni. Starsza o półtora roku Gabrysia trochę się już przyzwyczaiła do moich wyjazdów, ale też z utęsknieniem wyczekuje taty w domu. Każdy dzień z nimi to dla mnie bardzo dużo.

Jak spędził Święta zdobywca Pucharu Świata?

Wigilia była u nas, w szerokim, rodzinnym gronie. Żona ma mnóstwo zajęć związanych z opieką nad córeczkami i mimo, że pomagają jej rodzice nie byłaby w stanie wszystkiego sama przygotować. Każdy z rodziny zrobił więc jakąś potrawę i na stole było tradycyjnie.

Czy Pan też ma jakąś specjalność kulinarną?

Tak, moją domeną jest przygotowywania śledzi. Robię je na różne sposoby i w różnych smakach. Ostatnio odkryłem nowy przepis na śledzia w musztardzie. Pyszny! Lubię także smażyć ryby.

Ostatni start w Pucharze Świata w Berlinie wypadł bardzo dobrze, bo zajął Pan drugie miejsce. Problemy z kolanami to już przeszłość?

Kolana są już w porządku. Muszę jednak pilnować się i regularnie poddawać je kontrolom lekarskim. Doszedłem już do pełnej dyspozycji i start w Berlinie wyszedł super.

Mistrzostwa Polski traktuje Pan prestiżowo?

Wszystko podporządkowane jest głównemu celowi - olimpiadzie w Soczi. Jestem teraz w ciężkim treningu, czuję trochę przemęczenie, więc nie zdziwię się, jeśli w Zakopanem wypadnę słabiej niż oczekują kibice. Przed świętami mieliśmy na zakopiańskim torze start kontrolny i nie wyszło źle. Byliśmy z trenerem Wiesławem Kmiecikiem zadowoleni z wyścigu na pięćset, fajnie poszło mi też na trzy kilometry. Może więc nie będzie tak źle.

Kolejny start już niedługo po Nowym Roku, 11-12 stycznia wielobojowe mistrzostwa Europy w Hamar. Powalczy Pan tam?

Po raz pierwszy możemy wystawić aż czterech zawodników, co jest nobilitacją dla polskich panczenów i uhonorowaniem naszych wyników z ostatniego sezonu. Chyba jednak podejdziemy to tego startu treningowo i nie będziemy budować szczytu formy. Myślę, że tak zrobi większość łyżwiarzy z czołówki. Najważniejszy występ będzie w lutym w Soczi.

Kogo uważa Pan za najgroźniejszych rywali na owalu w Soczi?

Jasny pogląd będę mieć po kwalifikacjach olimpijskich w Holandii. Czołówka światowa w mojej konkurencji tysiąc pięćset metrów jest bardzo wyrównana. Oprócz Holendrów na pewno groźni będą Amerykanie: Shani Davis, Brian Hansen i Joey Mantia, Norwegowie Havard Bokko i Sverre Lunde Pederesen, gospodarze Rosjanie Denis Juskow i Iwan Skobriew, Kanadyjczyk Denny Morrison. Liczyć się może także Belg Bart Swings, choć na razie tysiąc pięćset mu nie wychodzi. Może jednak wykonał dużą pracę na rolkach i powoli buduje formę.

Czy olimpijska gorączka przed Soczi już się daje we znaki?

Na razie jest jeszcze spokojnie, ale po Nowym Roku emocji będzie z pewnością coraz więcej. Zewsząd słyszę pytania, czy jest szansa na medal. Wyniki wskazują, że jest, ale to bardzo trudne zadanie. Powtarzam, że w wyrównanej stawce decydować mogą niuanse, które przełożą się na setne części sekundy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki