18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzcy muzycy przez lata rządzili polską sceną. Dziś mają następców

Anna Gronczewska
Trubadurzy wciąż grają i śpiewają, występują w całej Polsce
Trubadurzy wciąż grają i śpiewają, występują w całej Polsce Grzegorz Gałasiński
Łódź zawsze była muzycznym zagłębiem. Tu powstali Trubadurzy i No To Co. Łodzianie grali w tak popularnym zespole jak Niebiesko-Czarni. Potem nastał czas wielkiej popularności Ich Troje, ale nie można zapomnieć o innych łódzkich grupach: Varius Manx i Blue Cafe. A już są kolejni, młodsi...

Zespół No To Co zadebiutował 5 grudnia 1967 roku w telewizyjnym programie "Młodzieżowy Klub Piosenki - Po szóstej". Wystąpił wówczas pod nazwą Grupa Skifflowa Piotra Janczerskiego. Chłopcy z Łodzi zaśpiewali "Gwiazdkę z nieba". Zespół bardzo spodobał się telewidzom, ale nie miał tak naprawdę nazwy. Ogłoszono konkurs na nią. Napłynęło piętnaście tysięcy kuponów z różnymi propozycjami nazwy zespołu. Proponowano na przykład, by łódzka grupa nazywała się Szli Do Wsi...

- Ale jakaś dziewczyna z Warszawy wymyśliła, byśmy się nazywali No To Co i tak zostało - wyjaśnia Aleksander Kawecki, jeden z członków zespołu. - Nawet już nie pamiętam jak ta dziewczyna miała na imię. Ale została naszą matką chrzestną.

Oprócz Piotra Janczerskiego i Aleksandra Kaweckiego pierwszy skład grupy No To Co tworzyli: Jerzy Grunwald, Jerzy Rybiński, Jan Stefanek, Jerzy Krzemiński i Bogdan Borkowski. Spoza Łodzi był tylko Jerzy Grunwald. Piotr Janczerski odnalazł go w Katowicach. Był najmłodszy w zespole. Miał 17 lat i szybko stał się idolem wielu dziewczyn, które kochały się w nim na zabój. No To Co zdobyło błyskawicznie wielką popularność. Wielkim hitem okazała się piosenka "Te opolskie dziouchy". Kiedy ją zaśpiewali w Opolu, to oszalał cały amfiteatr.

- O mały włos ludzie nie spaliliby amfiteatru - wspomina Aleksander Kawecki. - Wyciągnęli bowiem gazety i zaczęli je podpalać! Groźnie to wyglądało.

Zespół miał szansę, by zrobić międzynarodową karierę. Na targach płytowych Midem w Cannes podszedł do nich menadżer znanego francuskiego piosenkarza, Johna Hollidaya. Chciał podpisać z nimi kontrakt na występy przed koncertami gwiazdy z Francji.

- Ale my mieliśmy paszporty tylko na trzy dni! - mówi Jerzy Rybiński. - Z kontraktu nic nie wyszło...

W 1970 roku z zespołu odszedł jego pomysłodawca i założyciel Piotr Janczerski. Założył Bractwo Kurkowe, ale grupa nie odniosła już sukcesów na miarę No To Co. Potem współpracował m.in z zespołem Babsztyl. Dziś pan Piotr dalej mieszka w Łodzi, zajmuje się muzyką, komponuje.

W tym samym 1970 roku zespół opuścił też Jerzy Grunwald. Założył własny zespół En Face, potem zaczął karierę solową. Wyjechał do Szwecji, do Stanów Zjednoczonych. Ale wrócił do Polski. Mieszka w Warszawie, ma własne studio nagrań. Dalej śpiewa, wydaje płyty.

W 1974 roku No To Co nagrali piosenkę na mundial w Niemczech - "Po zielonej trawie piłka goni", która stała się szybko przebojem wśród polskich kibiców. W tym samym roku No To Co opuścił Jerzy Rybiński.

- Zawsze chciałem grać z moim bratem Andrzejem - wyjaśnia Jerzy Rybiński. - Zostałem członkiem zespołu Andrzej i Eliza. W moje miejsce do No To Co przeszedł Czesio Mogieliński. Zamieniłem się z nim miejscami.

Potem Andrzej Rybiński zaczął solową karierę. Nagrał kilka przebojów, m.in "Deszcz w obcym mieście" czy "Już zapominam cię jak sen". Ma na koncie kilka solowych płyt. Ostatnio ukazała się "5-ta strona świata". W 1974 roku grupę opuścił jeszcze Jerzy Krzemiński. Założył własny zespół. Potem wyjechał do Kanady, gdzie miał rodzinę. Do dziś mieszka w Toronto.

No To Co koncertowało do 1981 roku. Stan wojenny zastał ich w Stanach Zjednoczonych. Jan Stefanek został za oceanem. Może się poszczycić tym, że grał m.in. w zespole akompaniującym Frankowi Sinatrze. Dziesięć lat temu wrócił do Polski.

Aleksander Kawecki koncertował z różnymi zespołami w Niemczech, Szwajcarii. Szwecji. W tym ostatnim kraju zatrzymał się na północy, w Kirunie. Nie mógł wytrzymać panującego tam zimna, padającego ciągle śniegu. W 1982 roku wrócił do Łodzi. Potem jeszcze wyjeżdżał zarabiać do Niemiec. Blisko sześć lat temu w Chicago umarł Bogdan Borkowski...

W 1993 roku Jerzy Krzemiński wrócił do Polski i wpadł na pomysł, by reaktywować No To Co. Pierwszy koncert po przerwie zagrali w Toruniu. Potem w Krakowie, Rawie Mazowieckiej... Od tego czasu koncertują z małymi przerwami, choć Jurek Krzemiński wrócił do Kanady. Pojawili się nowi członkowie, jak grający na instrumentach klawiszowych Michał Makulski oraz Zbigniew Brzeziński.
Trubadurów też założyli chłopcy z Łodzi. Sławek Kowalewski i Krzysztof Krawczyk znali się ze szkoły, razem chodzili do liceum. Mariana Lichtmana poznali na spotkaniach z piosenką, gdzie stawiali pierwsze kroki estradowe i marzyli o wielkiej karierze. Akurat cały świat zwariował na punkcie The Beatles. Chłopcy z Łodzi chcieli być jak ci z Liverpoolu.

- Mieliśmy stworzyć kwartet na wzór tego z Liverpoolu - wspomina Sławomir Kowalewski. - Wszyscy mieli grać i śpiewać.

Tu pojawiły się problemy. Każdy z chłopaków chciał być... solistą.

- Ze Sławkiem znaliśmy się już wcześniej, bo byliśmy takimi Elvisami Presleyami tamtych czasów - wspomina Marian Lichtman. - Śpiewaliśmy na "Spotkaniach z piosenką". Pokazał się na nich Krzysio Krawczyk. Założyliśmy zespół, w którym wszyscy byliśmy solistami. Ale gdy przyszła moda na Beatlesów, nikt już nie chciał być Presleyem czy Paulem Anka, tylko chłopcami z Liverpoolu. Sławek był gitarzystą, musiał przerzucić się na bas. Krzysiek też wziął się za gitarę. A ja został śpiewakiem i też gitarzystą. Ale potrzebny był jeszcze perkusista. Tu pojawił się problem. Perkusista nie śpiewał. Ja miałem ambicję być solistą...

Pierwsze koncerty dawali "Pod Siódemkami". W łódzkiej telewizji śpiewali piosenki swoje i Beatlesów. Jako pierwsi w Polsce zaczęli śpiewać akordami. W 1966 roku wygrali ze "Skaldami" opolskie debiuty.

W pierwszym składzie Trubadurów oprócz Krzysztofa Krawczyka, Sławomira Kowalewskiego i Mariana Lichtmana grali jeszcze Bogdan Borkowski i Jerzy Krzemiński, którzy potem odeszli do łódzkiej konkurencji, czyli No To Co. Krótko w Trubadurach śpiewała także Sława Mikołajczyk. Pierwszym przebojem zespołu były "Słoneczniki, kwiaty" z muzyką Sławomira Kowalewskiego.

Kiedyś Trubadurów zobaczył Ryszard Poznakowski, który pisał piosenki i występował w Czerwono-Czarnych. Był też kierownikiem Telewizyjnej Giełdy Piosenki. Przyjechał, by zaangażować ich do programu. Ale kiedy spotkał Sławka, Krzyśka i Mariana, sam zaangażował się do ich zespołu. Potem skomponował wiele przebojów Trubadurów.

- Pojechaliśmy na "obóz integracyjny" do Karpacza - opowiada Ryszard Poznakowski. - Finansowałem ten wyjazd, ale zaczynało brakować pieniędzy. Za ostatni grosz kupiłem rolmopsa. Żyletką, równo dzieliliśmy go na cztery części.

Nazwę Trubadurzy wymyślił Sławomir Kowalewski. Bogdan Borkowski zajrzał do encyklopedii i powiedział, że są tacy wędrowni muzycy, jak trubadurzy, skaldowie czy minnesingerzy.

- Nie wiedziałem, że jest już zespół Skaldowie - twierdzi Sławomir Kowalewski. - Ale mnie najbardziej spodobała się nazwa Trubadurzy. Tak fajnie brzmiała. Była idealna dla nas I zostaliśmy Trubadurami.

Pierwszy prawdziwie wielkim hitem zespołu były "Krajobrazy". Płyta o tym tytule rozeszła się w ilości 120 tysięcy egzemplarzy. W sumie nagrali sześć złotych krążków i dwa platynowe.

Trubadurzy byli pierwszym polskim zespołem, do którego każdej piosenki wymyślano choreografię. Mieli też charakterystyczne stroje. Projektował je sam Szymon Kobyliński. Nawiązywały one do muszkieterów, bohaterów książek Aleksandra Dumasa.

U szczytu popularności Ryszard Poznakowski zachorował. Nie mógł występować z zespołem. A tu były podpisane kontrakty. Wtedy do zespołu doszła solistka Amazonek z Poznania, Halina Żytkowiak. Potem Poznakowski wrócił do Trubadurów, a i piosenkarka pozostała w zespole. W 1974 roku z kolegami pożegnał się Krzysztof Krawczyk. Postanowił robić karierę solową. Powiedział uczciwie, że nie da ciągnąć dwóch rzeczy na raz... Trubadurzy jednak postanowili grać dalej i grają bez Krzysztofa do dziś, choć ten czasem występuje z nimi gościnnie.

Opowiadając o łódzkiej scenie muzycznej nie można zapomnieć o Włodzimierzu Wanderze i Andrzeju Nebeskim. Obaj są łodzianami. Grali w zespole Niebiesko-Czarni. Potem założyli zespół Polanie. Włodzimierz, brat popularnej polskiej spikerki Bogumiły Wander, mieszka dzisiaj w Stanach Zjednoczonych. Andrzej Nebeski osiadł zaś w Szwecji.

Na pewno wszyscy pamiętają też przebój "Jak się masz kochanie". W drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku nuciła go cała Polska. Piosenkę tę wylansował łódzki zespół Happy End. Jego założycielem był łodzianin Zbigniew Nowak. Obecnie mieszka on w USA.

W latach 80. to właśnie w Łodzi powstał zespół Rezerwat. Jego założycielem był Andrzej Adamiak. Rezerwat wylansował m.in. przebój "Zaopiekuj się mną".

Nie można też zapomnieć, że łódzkie korzenia mają też punkrockowa grupa Moskwa oraz popularny niegdyś Brak, którego lider Ziemowit Kosmowski, utworzył później grupę Rendez-Vous.
Pod koniec lat 80. pochodzący z Czeladzi Robert Janson założył w Łodzi zespół Varius Manx i to odmieniło życie muzyka.

Przez pierwszych kilka lat grupa nie była wcale wielce popularna. Wszystko się zmieniło w połowie lat 90. minionego wieku. Wtedy do zespołu dołączyła młoda dziewczyna z Piotrkowa Trybunalskiego, Anita Lipnicka. Piosenki Varius Manx, takie jak "Księżycowa piosenka" czy "Zanim zrozumiesz", znalazły się na szczytach list przebojów. Po dwóch latach Anita odeszła z zespołu. Pojawiły się nowe wokalistki: Kasia Stankiewicz, potem łodzianka Monika Kuszyńska. Nie brakowało też kolejnych przebojów jak "Orła cień", "Maj", "Moje Eldorado".

W 2006 roku grupa miała tragiczny wypadek. Najbardziej ucierpiała w nim Monika Kuszyńska, która jeździ teraz na wózku inwalidzkim. Ale dalej śpiewa, nagrała nawet płytę "Ocalona". Dalej występuje też Varius Manx. Jego wokalistką jest teraz Anna Józefina Lubieniecka.

Pod koniec lat 90. w Łodzi założono kolejny zespół, który do dziś podziwia polska publiczność. To Blue Cafe. Stworzył go ówczesny muzyk Filharmonii Łódzkiej Paweł Rurak-Sokal. Przez wiele lat wokalistką Blue Cafe była łodzianka Tatiana Okupnik. Ale postanowiła zająć się solową karierą i zastąpiła ją pochodząca z Bielska Białej Dominika Gawęda.

Jednak na przełomie XX i XXI wieku nie było chyba w Polsce popularniejszego zespołu niż Ich Troje. Jego historia zaczyna się na początku lat dziewięćdziesiątych minionego wieku. Wtedy Michał Wiśniewski poznał Jacka Łągwę, absolwenta szkoły muzycznej, syna pary łódzkich aktorów- Andrzeja Łągwy i Janiny Borońskiej. Michał razem z Jackiem założyli w Łodzi pierwszy w Polsce klub karaoke. Łodzianie chętnie go odwiedzali, ale brakowało odważnych, by zaśpiewać.

- W weekendy śpiewaliśmy z Jackiem po osiem godzin prawie sami - wspomina początki Michał Wiśniewski. - Dopiero przeniesienie klubu do centrum miasta zmieniło sytuację i rozśpiewaliśmy łódzką młodzież.

Z czasem Michał i Jacek postanowili założyć zespół. Oprócz nich w skład Ich Troje wchodzi pierwsza żona Michała, Magda Pokora, znana dziś pod pseudonimem Femme. W maju 1996 roku ukazuje się pierwszy singel Ich Troje z takimi przebojami jak "Prawo" i "Ci wielcy". Potem debiutancka płyta "Intro". Razem z Magdą Femme Ich Troje nagrało jeszcze trzy płyty: "ITI cd.", "The best of..." i "3".

W 2001 roku z zespołu odchodzi Magda Pokora. Już jako Magda Femme rozpoczyna solową karierę. Zastępuje ją Justyna Majkowska. I zaczyna się złoty okres Ich Troje. Ukazuje się płyta "Ad. 4". A na niej wielki przebój "Powiedz". Piosenka ostała zgłoszona do konkursu "Premier" na Festiwalu w Opolu. Zespół dostał za nią nagrodę publiczności. Cały kraj oszalał na punkcie Ich Troje. Pojawienie się Michała Wiśniewskiego wzbudzało histerię fanek. Na koncerty przychodziły tłumy, a ich płyta uzyskała status diamentowej. Michał szokował publiczność czerwonymi włosami, kolczykami, ekstrawaganckimi strojami.
Krytykowała ich prasa, a oni byli coraz bardziej popularni. Stali się gwiazdami telewizji.

W styczniu 2003 roku zespół wziął udział w polskich preselekcjach do konkursu Eurowizji z piosenką "Keine Grenzen" śpiewaną w trzech językach (polskim, niemieckim i rosyjskim). Wygrał je i w Rydze reprezentował Polskę w Finale Konkursu Eurowizji. Ich Troje zajęło siódme miejsce, najlepsze od występu Edyty Górniak. Wtedy ten wynik przyjęto jako rozczarowanie, ale do dziś żaden polski zespół czy piosenkarz nie zbliżył się do tego osiągnięcia.

Po Konkursie Eurowizji z Ich Troje odeszła Justyna Majkowska. Miała ją zastąpić Niemka Elli Mücke. Ale nie dało się pokonać bariery językowej. Justynę zastąpiła więc Anna Świątczak, laureatka "Szansy na sukces", która z czasem została kolejną żoną Michała.

W 2004 roku Michał Wiśniewski ogłosił, że zespół kończy swoją działalność.

- Zespół przestaje istnieć, bo chciałbym zejść ze sceny niepokonany i mam nadzieję, że tak się stanie - tłumaczył tę decyzję Michał Wiśniewski.

12 grudnia 2004 roku w Kielcach zespół zagrał swój ostatni koncert, na którym pożegnał się z widzami. Pożegnanie nie trwało długo. Michał uznał, że decyzja o rozwiązaniu zespołu była zbyt pochopna. I Ich Troje znów zaczęło koncertować. Pojawiły się kolejne płyty, zespół jeszcze raz reprezentował Polskę w Konkursie Eurowizji, ale coraz trudniej było nawiązać do dawnych czasów. W międzyczasie Michał rozwiódł się z Anią. Poślubił Dominikę Tajner, córkę Apoloniusza Tajnera, prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, jednego z twórców sukcesów Adama Małysza. Nową wokalistką została Jeanette Vik - 23-letnia Norweżka polskiego pochodzenia. Teraz jako wokalistka zespołu figuruje Marta Milan. Ich Troje na razie zawiesiło działalność, ale ma powrócić.

I dziś łódzka scena obfituje w wiele znakomitych, młodych, różnorodnych zespołów. Gdyby kiedyś wszystkie łódzkie "młode" i "stare" grupy zebrać i zorganizować ich wspólny koncert? Choćby podczas miejskiego sylwestra...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki