Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieciekawy rok wyborczy 2014

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda fot. Grzegorz Gałasiński/archiwum
Rok 2014 jest rokiem wyborczym, i dlatego wcale nie musi być rokiem ciekawym. W przypadku wyborów samorządowych w Łodzi jesteśmy w środku jakiegoś cyklu, bo cztery lata temu o tej samej porze 2010 r. wiedzieliśmy mniej o nadchodzącym roku, niż wiemy o nadchodzącym 2014 r.

Wtedy było niespełna trzy tygodnie do referendum w sprawie odwołania prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego, choć on i tak zapowiadał, że po raz kolejny nie wystartuje. Stawiano za to pytania jak daleko na tym referendum zajdzie Dariusz Joński (wtedy "tylko" szef klubu radnych SLD) i jak - obojętnie jaki - wynik referendum wpłynie na wyborczy wynik Włodzimierza Tomaszewskiego itd.

Pomyśleć, że wtedy jeszcze Krzysztof Makowski był "pewnym" kandydatem SLD na prezydenta Łodzi, o Tomaszewskim myślano, że w cuglach dostanie poparcie PiS, PO milczała, ale "naturalnym" kandydatem miał być minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, a gdzieś po bokach wspominano także o wojewodzie Jolancie Chełmińskiej i marszałku Włodzimierzu Fisiaku. Nie sprawdziło się niemal nic, poza startem Tomaszewskiego, którego PiS nie poparł, znajdując własnego kandydata, który z Tomaszewskim przegrał.

Kwiatkowski musiał zrezygnować ze startu na szefa miejskiej PO, wobec czego wygrała Hanna Zdanowska - najpierw przywództwo w PO, potem prezydenturę. Makowskiego z SLD wypchnięto, a drugą turę dla SLD zdobył Joński, Chełmińska jest wojewodą po dziś dzień, a Fisiaka z PO wyrzucono. Po czterech latach wiemy, że być może jedynym nazwiskiem, które powtórzy się w wyborach prezydenta Łodzi będzie nazwisko Zdanowskiej. Tylko jej start jest pewny.

Bo tak jak często wspomina się ewentualność startu w barwach Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego Włodzimierza Tomaszewskiego, tak często wraca teza, że tym kandydatem będzie jednak Jerzy Kropiwnicki, a on póki co jeszcze nie zaprzeczył. Ilekroć wspomni się o jakimkolwiek kandydacie PiS, tylekroć ze strony ŁPO pada sugestia, że PiS powinien poprzeć kandydata ŁPO, bo wtedy jest szansa na drugą turę, a ze strony PiS pada już nie sugestia, a zapewnienie, że "nic z tego". W PiS mówią, że kandydata już mają, ale "nie powiedzą, zanim nie dowie się prezes" i nie powiedzą "przed eurowyborami".

Gdyby tak się rzeczywiście stało, co przecież jest prawdopodobne, prawica z wyborów znów może wyjść na tarczy, bo prawicowy elektorat podzieli się w identyczny sposób jak to było w 2010 r. Wynik kandydatów ŁPO i PiS, które uderzają w podobny elektorat był około 10 pkt. proc. lepszy od wyniku kandydata SLD. Tyle, że to ten ostatni wszedł do drugiej tury z Hanną Zdanowską. Dla niej ponowny podział prawicy byłby świetną informacją, a być może nie jedyną. Jest bowiem bardzo prawdopodobne, że podzieli się także elektorat lewicowy, czego nie było lat temu cztery.

Powód jest prosty: na scenie politycznej mamy już nie tylko SLD, ale i Twój Ruch, partię Janusza Palikota. Jego lider, Krzysztof Makowski na razie pytania o start na prezydenta zbywa uśmiechami, jednak faktem jest, że TR chce mocnego klubu w Radzie Miejskiej. Tymczasem to Makowski jest jedyną w TR rozpoznawalną w Łodzi postacią, trudno zatem by to nie on promował swych kandydatów na radnych w roli kandydata na prezydenta. Z drugiej strony jest Tomasz Trela, nieformalny jeszcze kandydat SLD. On ma świadomość braku rozpoznawalności, natomiast bardzo liczy na koalicję z PO po wyborach i posadę wiceprezydenta, a atak na pierwszego obywatela Łodzi ma nastąpić w wyborach AD2018. Cóż... Tak czy siak to byłby podział lewicowego elektoratu w Łodzi, co byłoby kolejną świetną informacją dla urzędującej prezydent Łodzi.

Z ostaje jeszcze wielka niewiadoma, którą jest John Godson. Swój start na prezydenta Łodzi "rozważa" od czerwca, kiedy to jeszcze był członkiem PO. Teraz już nie jest i tak naprawdę nikt nie wie, jaką wyborczą wartość przedstawia ten polityk bez szyldu PO. Czy on, konserwatysta, podbierze więcej głosów PiS, czy też bardziej konserwatywnemu elektoratowi PO, którego w Łodzi może być ilość śladowa. I co to w ogóle znaczy "więcej"... Na dziś to byłby trzeci konserwatywny kandydat w Łodzi, licząc PiS i ŁPO, o ile nie zostanie europosłem, co trudno przewidzieć, bo to będzie pierwsze wyborcze przetarcie Polski Razem.

Zdanowska musi mieć naprawdę dobry humor, bo pozostaje jej bać się tylko o to, by nie uciekł jej poirytowany elektorat PO, który co prawda nie miałby większej alternatywy, ale zawsze może po prostu do tych wyborów nie pójść. Mniejsza frekwencja sprzyjałaby prawicy, tylko co z tego, skoro ona w Łodzi nie będzie mieć jednego kandydata...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nieciekawy rok wyborczy 2014 - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki