Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Kutnie. Czy Basia musiała umrzeć?

Jaroslaw Kosmatka
Jaroslaw Kosmatka
Lekarze z tego oddziału szpitala w Kutnie nie byli w stanie pomóc półrocznej Basi. Pomoc z innych jednostek nie nadeszła
Lekarze z tego oddziału szpitala w Kutnie nie byli w stanie pomóc półrocznej Basi. Pomoc z innych jednostek nie nadeszła Tomasz Dębowski
Czy Basia zmarła na skutek podania szczepionki, gdy nie była w pełni zdrowa? Czy dziecko zmarło, bo lekarze nie byli potrafili jej pomóc? Czy dziewczynka nie żyje, gdyż źle działają procedury i wszyscy boją sie podejmować niewygodne decyzje - na te pytania musi odpowiedzieć rozpoczęte śledztwo.

W piątek do kutnowskiego szpitala rodzice przynieśli półroczną Basię. - Dziecko przyjęliśmy w trybie normalnym ze skierowaniem od pediatry - mówi Beata Pokojska, rzecznik Kutnowskiego Szpitala Samorządowego. Objawy wskazywały na zapalenie płuc. Dzieckiem zajęli się lekarze z oddziału pediatrycznego.

- W sobotę w godzinach południowych stan dziecka w sposób bardzo dynamiczny uległ pogorszeniu. W trybie pilnym wezwano do szpitala Ordynatora Oddziału Dziecięcego - specjalistę pulmonologii dziecięcej - mówi Beata Pokojska. Dziewczynka nie była w stanie samodzielnie oddychać, a jej serduszko zatrzymało się. Lekarze podjęli reanimację.

Było kilkanaście minut po godzinie 14. Lekarze podjęli decyzję o konieczności przewiezienia maleństwa do specjalistycznego szpitala dziecięcego w Łodzi. W tym celu lekarz dyżurny skontaktował się z dyspozytorem Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.

Próba wezwania karetki

Była godz. 14.58. Dyspozytor poinformował o braku możliwości wysłania natychmiast karetki specjalistycznej [z ratownikami i lekarzem] do Kutna. Ambulans przewoził właśnie pacjenta z Łasku do Łodzi. - Jednocześnie sugerowaliśmy możliwość wykorzystania zespołu podstawowego [z dwoma ratownikami], ale lekarz dyżurny upierał się przy zespole specjalistycznym - mówi Danuta Szymczykiewicz, rzecznik WSRM w Łodzi.

O godz. 15.54 - lekarz z Kutna znów dzwoni po pomoc. - Nie poinformował nas nikt o bezpośrednim zagrożeniu życia pacjenta - mówi Zbigniew Owczarz, z-ca dyr. łódzkiego pogotowia ratunkowego. Ponownie dyspozytor informuje o tym, że karetka nie wyjechała z Łodzi i że może to potrwać jeszcze nawet 2 godziny.

CZYTAJ TEŻ: Tragedia w Kutnie. Nie żyje półtoraroczny Maciuś. Nie przyjęli go do szpitala

Śmigłowca też nie można użyć

Nie znajdując innego rozwiązania lekarz z Kutna o 16.02 prosi o pomoc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. - Wpłynęło zapytanie o możliwość transportu pacjentki z Kutna do Łodzi - mówi Justyna Sochacka, rzecznik LPR. - Jednak dziecko było w trakcie reanimacji i nie można było go w takim stanie przewozić. Dodatkowo lekarka ze szpitala została poinformowana, że na lądowisku w Kutnie śmigłowce mogą lądować tylko w dzień, a było już po zmroku. W związku z tym pacjentkę trzeba byłoby dowieźć do Zgierza na lądowisko całodobowe karetką, która wedle informacji ze szpitala, mogła być dostępna dopiero za 2-3 godziny.

Rodzina szuka pomocy

Dramat na oddziale szpitalnym trwał dalej. O godz. 16.17 rodzina Basi próbowała szukać pomocy w Falcku. - Krewna dziewczynki pytała nas o realizację transportu dziecka do Łodzi. Poinformowaliśmy, że to nie my realizujemy tę usługę i podaliśmy jej numer do WSRM - mówi Aleksander Hepner, rzecznik Falck Medycyna Polska. Dyspozytor Falck nie miał prawa przyjąć zlecenia na wykonanie przewozu dziecka z Kutna do Łodzi, bo umowa na wykonywanie takich usług wiąże kutnowski szpital z WSRM Łódź.

Zaledwie 8 minut później lekarz ponownie dzwoni z Kutna do Łodzi. Dyspozytor odpowiada, że karetka właśnie wjeżdża do Łodzi. Spokojnym głosem lekarz pyta tylko, czy "zespół wyjedzie natychmiast do Kutna?". - Pomimo negatywnych wskazań medycznych WSRM w Łodzi podjęła próby mające na celu udzielenie pomocy szpitalowi, w tym również użycie LPR i karetki systemowej (za zgodą koordynatora wojewody) oraz karetki transportowej o standardzie "S" z możliwością wykorzystania personelu szpitala. Z tych propozycji szpital nie skorzystał - mówi Janusz Morawski, dyrektor ds. medycznych WSRM w Łodzi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Tragiczny finał

O godz. 17.13 dyspozytor informuje, że karetka jest w drodze - Jedziemy. Jesteśmy w Warszycach - słyszą w słuchawce kutnowcy lekarze. Pod szpital ambulans podjeżdża o 17. 39. Niestety o godz. 18 Basia, mimo prowadzonej cały czas reanimacji, umiera.

- Śledczy będą sprawdzać również wątek dotyczący szczepienia dziecka w przychodni - mówi prokurator Karolina Chałubek z Prokuratury Rejonowej w Kutnie.

Zapytaliśmy dyrektor przychodni, w której leczone było dziecko o stan Basi w trakcie szczepienia. - Nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Jednak po przeprowadzeniu kontroli wewnętrznej, jednoznacznie stwierdzam, że wszystko odbyło się zgodnie ze standardami medycznymi - mówi Teresa Florczak, dyrektor NZOZ "Medyk" w Kutnie.

Lekarzom z Kutna zabrakło determinacji w ratowaniu życia Basi - mówi Danuta Szymczykiewicz

Śledztwo rozpoczęte

- Po złożonym doniesieniu przez rodzinę zmarłej dziewczynki, wszczęliśmy śledztwo. W poniedziałek zabezpieczaliśmy dokumentację medyczną w szpitalu i w przychodni w Kutnie. Sprawdzimy również zapis rozmów z dyspozytorem - mówi Sławomir Erwiński, szef Prokuratury Rejonowej w Kutnie.

Również w poniedziałek kontrolę w szpitalu oraz przychodni lekarskiej przeprowadzili pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. O jej wyniku jednak powiatowy inspektor, dr inż. Celina Marciszewska nie chciała z nami rozmawiać.

Niewykorzystane wskazówki ministra

- W takich przypadkach, zgodnie z zaleceniami ministra Bartosza Arłukowicza należy wykorzystać karetki systemowe. Wystarczy, aby koordynator medyczny województwa podjął taką decyzję - mówi Bogusław Tyka, dyrektor łódzkiego pogotowia. Koordynatora jednak o zdanie nikt nie zapytał.

Dyrektor łódzkiego pogotowia złożył doniesienie w łódzkiej prokuraturze w sprawie śmierci dziewczynki. Doniesienie dotyczy braku właściwej opieki nad dzieckiem. - Zdaniem szefostwa łódzkiego pogotowia lekarzom z Kutna zabrakło determinacji w ratowaniu życia Basi - mówi Danuta Szymczykiewicz.

Fakty

Środa Rodzice z Basią idą na szczepienie. Dziewczynkę bada lekarz i podaje zintegorwaną szczepionkę.
Piątek Zaniepokojeni stanem zdrowia rodzice idą z Basią do lekarza. Ten kieruje dziecko do szpitala.
Sobota Po godz. 14 stan zdrowia półrocznej dziewczynki gwałtownie się pogarsza. Lekarze muszą maleństwo reanimować. Jednocześnie szukają pomocy.
O godz. 17.39 do Kutna dojeżdża karetka z Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi. Kilkanaście minut później Basia umiera.

Oświadczenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tragedia w Kutnie. Czy Basia musiała umrzeć? - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki