Gdy Gołota próbował bezskutecznie stanąć na życzenie lekarza, który nie wiedział, czy wzywać karetkę, Adamek rozpromieniony udzielał wywiadów. Przypominał faceta, który skończył właśnie lekki sparing. Ubrał dres, rozdał parę autografów i wyszedł z Atlas Areny. Właśnie - wyszedł.
Gdyby IBF kurczowo trzymała się przepisów, to walka powinna być ogłoszona jako nierozstrzygnięta (non-contest).
- Pięściarz nie powinien opuścić obiektu zanim nie zostanie poddany kontroli antydopingowej - twierdzi Larry Hazard, supervisor z ramienia federacji IBF.
A Adamek wsiadł do samochodu i odjechał, choć wiedział, że czekają na niego kontrolerzy. Pojawili się oni u niego w szatni tuż po walce. Wtedy trener Andrzej Gmitruk zasugerował, by najpierw udali się do pokoju Gołoty. Ekipa poszła wiec tam i czekała na próbkę Andrzeja. W tym czasie Adamek udzielał wywiadów, potem jego ekipa zebrała rzeczy i wsiadła do samochodów. Jeszcze w drzwiach było słychać rozmowę organizatorów z ekipą "Górala". Zostali poinformowani, że muszą poczekać na oddanie próbki i nie ma sensu wyjeżdżać, również dlatego że miasto jest zakorkowane.
- Nie wyjeżdżajcie teraz - nalegał Martin Lewandowski, jeden z producentów widowiska w Atlas Arenie.
Adamek chciał, by kontrolerzy przyjechali do hotelu. Ci kategorycznie stwierdzili, że tego nie zrobią i zgłoszą fakt nie poddania się badaniu. Adamek wrócił więc do Areny dopiero po kilkunastu minutach. Było w pół do pierwszej w nocy. Sam Collona, trener Gołoty nie krył zdziwienia zachowaniem "Górala", który wiedział, że pojedynek toczy się o peryferyjny pas, ale wiążący się z mało znaczącym tytułem mistrza IBF International wagi ciężkiej.
Jest ona na tyle bez znaczenia, że IBF prawdopodobnie nie zrobi ze sprawy wielkiego problemu. Tym bardziej, że Adamek wrócił w końcu na kontrolę.
Gołota z szatni wyszedł dopiero ok. pierwszej w nocy. Wyglądał jak człowiek po trepanacji czaszki. Wielki chłop kołyszący się na boki, miał kłopoty z mówieniem. Jego twarz była zwierciadłem nie tylko tego pojedynku - całej kariery.
- Dddd... Dra... dramat. No... dramat. Przepraszam wszystkich - próbował tłumaczyć pięściarz.
Starcie rozpoczęło się zgodnie z planem szybkiego, obdarzonego niezwykle silna psychiką i wolą zwycięstwa Adamka. "Góral" bił szybko, schodził z linii ciosu, unikał klinczu.
Walka przypominała corridę. Stary, jeszcze silny, ale wolny i ospały byk Gołota, co chwilę nadziewał się na pikę, efektownego torreadora. Próbował przeć do przodu, dyszał po nietrafionym ciosie, zalewał się krwią i wreszcie padł na deski. Wstał. Piąta odsłona to bombardowanie Adamka, nokdaun i znów bombardowanie. Na szczęście sędzia przerywa publiczną kaźń pięściarza, który nie wiedział kiedy skończyć. Na oczach 14,5 tys. widzów w hali Atlas Arena Łódź...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?