Gdy 32-letni Michał Kołodziejczyk, specjalista od instalacji grzewczych z Łodzi, kilka tygodni temu postanowił pójść na urlop macierzyński i zostać w domu ze swoją czteromiesięczną córką Alicją, nie znał nikogo, kto wpadłby na równie ekscentryczny pomysł. W zdominowanej przez mężczyzn firmie nikomu wcześniej nie przyszło to do głowy.
- Gdy wręczyłem szefowi podanie o urlop, był mocno zdziwiony, ale nie miał wyjścia. Musiał się zgodzić - wspomina Michał Kołodziejczyk. Koledzy z pracy byli przekonani, że po prostu chce się wykręcić od roboty. - Tymczasem panie patrzyły na mnie z podziwem. Dopiero później zrozumiałem dlaczego - wspomina.
Tata chce być cool
Pomysł oddania mu miesiąca ze swojego urlopu macierzyńskiego w luźnej rozmowie podsunęła panu Michałowi żona Magda. Zgodził się bez wahania. - Pójście na macierzyński wydawało mi się takie cool - wspomina łodzianin. - Pomyślałem, że będę nowoczesnym ojcem.
Z przewijaniem, kąpaniem i usypianiem Alicji nie było problemu, bo zajmował się córeczką już od urodzenia. - Żona leżała jeszcze w sali poporodowej, a ja przechodziłem już u pielęgniarek pierwszy kurs opieki - wspomina młody tata.
Mała Alicja nadal karmiona jest naturalnie. Z pomocą przyszły odciągaczka do pokarmu i zamrażarka. Pani Magda odciąga pokarm do buteleczek, ojciec musi tylko je podgrzać i podać małej. Magda zostawia też na lodówce "instrukcję obsługi dziecka", czyli rozkład dnia z porami snu, karmienia, spacerów i zabawy.
O tym, że siedzenie w domu z maluchem nie jest zwykłym odpoczynkiem, pan Michał przekonał się bardzo szybko.
- Na szczęście na spacery małą zabierały babcie. Miałem wtedy godzinę, by posprzątać mieszkanie i wstawić pranie - wspomina.
Jednak przez cały miesiąc opieka nad dzieckiem szła niezwykle gładko, tylko raz ratował się telefonem do żony.
- To było po zmianie czasu. Mała płakała, byłem bezradny, bo nie mogłem znaleźć przyczyny. Dopiero wieczorem zrozumieliśmy, że plan dnia obsunął się o godzinę - wspomina.
Gdy obładowany wózkiem, dwoma torbami, parasolką i małą chodził do przychodni, ciepłym, ale trochę współczującym, spojrzeniem witały go w poczekalni inne matki i pielęgniarki. - Ale gdy siedzącą obok matkę uświadomiłem, że problem z ulewaniem pokarmu można rozwiązać, kupując dziecku specjalny zagęszczacz, byłem z siebie dumny - śmieje się łodzianin.
Po miesiącu oboje są przekonani, że zrobił najlepszą rzecz w życiu. - To było zupełnie nowe doświadczenie, ten miesiąc będzie niezapomniany. Spojrzałem na siebie oczami bezbronnego dziecka i wiem, że nie chce mnie oglądać zdenerwowanego albo zniechęconego. To pomaga panować nad emocjami - dodaje łodzianin.
Także pani Magda, choć w pracy tęskni za małą i na myśl o tym, co ją omija, czuje lekkie ukłucie w sercu, nie żałuje podjętej decyzji. - Wiedziałam, że mąż sobie poradzi, ale nie myślałam, że pójdzie mu tak świetnie. Jestem z niego naprawdę dumna - zapewnia.
- Alicja nie będzie pamiętać tego wspólnie spędzonego okresu, ale może gdzieś w podświadomości zapisze się jej, że ten facet, który się nią opiekuje, to fajny gość? - podsumowuje swoje doświadczenia Michał Kołodziejczyk.
Ojcom wstęp wzbroniony
Nowe trendy w swojej pracy wyznaczył także 27-letni Przemek Rainczuk, specjalista od przetargów w łódzkim oddziale Philipsa. Był pierwszym mężczyzną w oddziale, który z powodu dziecka przeszedł na system telepracy.
- Kobietom po urlopie macierzyńskim firma pozwala przez pół roku pracować w domu. Nikogo nie zdziwiło, gdy z podobnym podaniem wystąpił mężczyzna - dodaje Przemek Rainczuk.
Edyta Rainczuk, żona pana Przemka, pracuje w dziale zamówień Infosysu i po przerwie na odchowanie dwuletniego Tomaszka i trzymiesięcznej Zuzi chce na stałe wrócić do pracy.
- Uwielbiam zajmować się dziećmi, ale z chęcią wrócę do ludzi. W moim przypadku nie ma możliwości pracowania w domu. Muszę być cały czas na miejscu, odbierać faksy, telefony - dodaje.
Dlatego od stycznia pan Przemek przeniesie służbowy laptop i telefon do domu, a w firmie będzie pojawiał się raz w tygodniu na planowaniu. Do pomocy nad dzieckiem przychodzić będzie też babcia, więc z pracą nie powinno być kłopotów.
- Jestem wdzięczny firmie, że umożliwia mi takie rozwiązanie. Zresztą mój szef też ma małe dziecko, więc doskonale rozumie takie problemy, jak brak miejsca w żłobkach - dodaje.
Przewijanie czy karmienie Zuzi to dla taty pestka, bo doświadczenie zdobył już, opiekując się Tomaszkiem.
- Dzieci to najlepsza rzecz, jaka mi się przydarzyła w życiu. Niestety, niemal każdemu muszę tłumaczyć, że choć jesteśmy tacy młodzi, to dzieci są planowane. I kto wie, czy nie będzie jeszcze jednego - dodaje.
Najwięcej problemów sprawia mu wychodzenie z dziećmi do miasta. - Wkurza mnie, że parkingi, pomieszczenia do przewijania czy nawet miejsca w autobusach są tylko dla matek z dziećmi. O ojcach nikt nie pomyślał - tłumaczy.
Najgorsza przygoda spotkała go w Galerii Łódzkiej, gdzie pani opiekująca się toaletami… wyprosiła go z Tomaszkiem z pokoju dla matki z dzieckiem.
- Gdy spytałem, gdzie w takim razie mam przewinąć małego, wskazała mi zwykłą męską toaletę - denerwuje się ojciec.
Przemek Rainczuk dodaje też, ojciec na macierzyńskim nie ma co liczyć, że zostanie obsłużony bez kolejki. - Kilka razy próbowałem podejść bez kolejki, ale zawsze ludzie uznawali, że skoro jestem ojcem, to mogę sobie postać - dodaje.
Takie drobiazgi nie zniechęcają go jednak do przecierania szlaków w męskiej opiece nad dzieckiem. Także jego żona Edyta, choć żal jej rozstawać się z dziećmi, cieszy się z takiej możliwości. - Przemek nie doświadczy, jak to jest być w ciąży czy karmić piersią, więc niech chociaż ma taką radość z posiadania dzieci - wyjaśnia.
Tata udziela porad
Opieka nad dzieckiem nie zawsze jest wolnym wyborem. 46-letniego łodzianina Tomasza Gołębiowskiego, z zawodu handlowca, do pozostania w domu z półroczną córką Antosią skłonił kryzys i wynikające z niego bezrobocie.
Pracę stracił, gdy jego żona Joanna była w ciąży. Gdy mała się urodziła, zapał pana Tomasza do szukania zajęcia nieco osłabł. - Cały czas szukam, ale tylko takiej, która pozwoliłaby opłacić opiekunkę i jeszcze zrównoważyć coś, czego nie da się wycenić, czyli możliwość uczestniczenia w życiu dziecka - tłumaczy.
Po urlopie macierzyńskim Joanna Gołębiowska wróciła do pracy w firmie archeologicznej i do zajęć na uczelni. Wszystkie obowiązki spadły na pana Tomasza. Nie było to trudne, bo Antosia ma już siostrę, ośmioletnią Maję.
- Przewijania i kąpania uczyłem się przy Mai, z Tosią nie miałem więc żadnego problemu - zapewnia pan Tomasz, który czuje się prawdziwym specjalistą w opiece nad córeczkami. - Niemowlak jest bardzo prosty w obsłudze. Jeżeli płacze, to są tylko dwie możliwości - albo jest głodny, albo chory. Dzięki pampersom opcja trzecia, czyli mokra pielucha, odpadła - dodaje z uśmiechem.
Gdy ośmioletnia Maja była mała, pan Tomasz nie miał czasu się nią zajmować. Teraz ma szansę nadrobić ten czas przy Tosi. - To fascynujące codziennie odkrywać coś nowego. Ostatnio jestem przekonany, że mała tak jak ja bardzo lubi jazz. Ale może tylko tak mi się wydaje - mówi.
Zdaniem Tomka, mężczyźni w opiece nad dziećmi są mniej nerwowi. W jego środowisku ojciec zajmujący się dzieckiem nikogo nie dziwi.
- Ale znam panów, dla których dziecko jest interesujące dopiero wtedy, gdy umie mówić. Oni nie rozumieją, co to znaczy być ojcem - dodaje łodzianin.
Ciemna strefa
Urlopy "tacierzyńskie" promuje się od lat 60. w Szwecji, która pierwsza w Europie powołała grupy wsparcia i kursy dla ojców. Obecnie 40 proc. Szwedów korzysta z takich urlopów. W Polsce zainteresowanie nimi ciągle jest małe. Ani ZUS, ani Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie prowadzą takich statystyk.
- Sądzę, że to bardzo znikomy procent - mówi Monika Kiełczyńska, rzeczniczka łódzkiego oddziału ZUS.
Niemcy, który mają jeden z najniższych wskaźników dzietności, chcą wprowadzić obowiązkowy urlop tacierzyński.
- Nie jest to wykluczone, że do takiej sytuacji dojdzie i u nas, ale na razie nie chcemy nikogo zmuszać - mówi Elżbieta Radziszewska, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania. - Lepiej żeby ojcowie sami podejmowali taką decyzję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?