Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znane rody województwa łódzkiego: Wróżenie przyszłości mają w genach

Anna Gronczewska
Wróżka Vanda z córką Anną, która interesuje się parapsychologią
Wróżka Vanda z córką Anną, która interesuje się parapsychologią fot. Krzysztof Szymczak
Drugą taką magiczną rodzinę trudno znaleźć. Prorocze sny miała prababcia i babcia. Z kart wróżyła ciocia. Przepowiadała z nich przyszłość mama. Natomiast córka jest dyplomowaną bioenergoterapeutką, ale jak potrzeba, też wyczyta przyszłość z kart.

Wróżka Vanda Lahus mieszka w jednym z bloków na łódzkiej Dąbrowie. Jak na wróżkę przystało, ma w domu błyszczącą kulę, tyle że z niej nie wróży. Przyszłość woli czytać z liczb. Opowiada, że historia wróżenia i przepowiadania przyszłości w jej rodzinie sięga XIX wieku. Ta ze strony mamy pochodzi z Rędzin koło Częstochowy. Mówi, że ma magnackie korzenie. Pradziadowie mieli tam majątek, ale po powstaniu styczniowym został on skonfiskowany przez władze carskie. Prababcia Maria musiała opuścić Rędziny i wyprowadziła się do Częstochowy.

- Wiem, że prababcia miała prorocze sny - twierdzi Vanda Lahus. - We śnie była ostrzegana przed różnymi rzeczami. Dostawała na przykład instrukcje, że ma uciekać.

Te zdolności odziedziczyła jedna z córek Marii, Katarzyna Piekarczyk, babcia wróżki Vandy. Gdy miała 16 lat, wyszła za mąż za Wincentego. Mieli siedmioro dzieci. W czasie pierwszej wojny światowej Wincenty zachorował na hiszpankę. Przed śmiercią poprosił żonę, która była dwudziestokilkuletnią kobietą, by nie wychodziła za mąż. Obiecał, że będzie opiekował się nią zza światów.

- I tak było! - twierdzi pani Vanda. - Syn babci zachorował na zapalenie opon mózgowych. Katarzynie przyśnił się dziadek. Powiedział dokładnie, co ma robić. Iść do kobiety, która ma pijawki. Tam są złe psy, ale ma się nie bać, bo on ją obroni. I tak było. Babcia czuła, że przez całą drogę towarzyszył jej dziadek. Wróciła do domu z pijawkami, wujek wyzdrowiał.

Pani Vanda opowiada, że jej dziadek był tzw. złotą rączką. Ludzie w okolicy myśleli, że zostawił babci dużo pieniędzy. Postanowili ją okraść. Dzień przed kradzieżą przyśnił się jej znów dziadek Wincenty. Powiedział dokładnie, co ma robić. Gdy babcia chciała pozwać złodzieja do sądu, we śnie pojawił się jej mąż. Poradził, by tego nie robiła, bo inaczej ten człowiek ją zabije.

Z kart znakomicie wróżyła Wacława Szybińska, ciocia pani Vandy. Urodziła się ze zwichniętym stawem biodrowym, nie mogła znaleźć pracy i wróżenie było przez wiele lat podstawą jej utrzymania.

- No i z kart wróżyła moja mama, Bronisława - dodaje Vanda Lahus. - Nie stosowała tarota, tylko wróżyła zwykłymi kartami do gry.

Podczas wojny mama pani Bronisławy znalazła się na Syberii. Wakacje 1939 r. większa część rodziny spędzała u wujka Wincentego, który był leśniczym koło Brześcia. Tam zastała ich wojna. Rosjanie wywieźli ich na Syberię. Tam dzięki wróżeniu Bronisława i jej rodzina mogły przeżyć. Dostawała za to ziemniaki, kawałek sera, mąkę. Kiedyś szła syberyjskimi szlakami 40 km. Zapukała do jednego z domów i poprosiła o ciepłą wodę. Drzwi otworzyła Rosjanka. Powiedziała, że nienawidzi Polaczków i wody nie da. Bronisława odeszła i rzuciła w jej stronę, że niedługo straci to, co ma najcenniejszego... W kolejnym domu Rosjanka ugościła Bronisławę. Dała pić, jeść. Polka powiedziała, by się nie martwiła. Jej mąż wróci z wojny, ale ranny.
- Po kilku miesiącach mama tamtędy znów przechodziła - wspomina Vanda Lahus. - Okazało się, że zginął na wojnie jedyny syn pierwszej Rosjanki. Mąż drugiej wrócił z wojny, ale nie miał nosa.

Po wojnie rodzina pani Vandy znalazła się w Międzyzdrojach. Trafił tam brat jej mamy, Stanisław. Walczył w I Armii Wojska Polskiego, był czołgistą. Pod Warszawą został ranny i stracił nogę. W dowód zasług otrzymał od marszałka Michała Roli-Żymierskiego restaurację w Międzyzdrojach, był tam jednym z pierwszych osadników. Bronisława zamieszkała w Międzyzdrojach z mężem Witoldem i córkami: nieżyjącą już Jadwigą, Eugenią, Danutą i najmłodszą Vandą. - Mama była znakomitą krawcową, taką z zamiłowania - mówi córka Vanda. - Cały czas wróżyła z kart. Niezawodowo. Stawiała je rodzinie, koleżankom córek, nieraz wczasowiczom.

Pani Vanda podglądała mamę, słuchała opowieści. Gdy miała 16 lat, pragnęła tylko jednego: zostać wróżką! Jednak na to trzeba było poczekać. Wyszła za mąż, na świat przyszła córka Ania. W Między- zdrojach pani Vanda prowadziła kiosk Ruchu. W 1979 r., już po rozwodzie, przyjechała z Anią do Łodzi. Ponad 20 lat pracowała w Textilimpeksie. Była między innymi kierownikiem działu socjalnego. Nauczyła się stawiać tarota. Kiedyś w radiu usłyszała Nataszę Czarmińską, która opowiadała o numerologii. Początkowo się z tego śmiała, ale trochę z przekory się tym zainteresowała. Ma dyplom bioenergoterapeuty, prowadzi firmę "Ezoteryka i moda". I zajmuje się numerologią. By wróżyć z liczb, potrzebuje zegara i czegoś do pisania. Na tej podstawie prorokuje, czy powiedzie się biznes, czy data jest właściwa do przeprowadzenia operacji, sporządza portret numerologiczny.

- Mama od dawna interesowała się liczbami - śmieje się córka pani Vandy, Anna Stalmierska. - Gdy prowadziła kiosk, wyrwana w nocy podałaby każdą cenę...

Ania bardzo dużo czasu spędzała z babcią Bronisławą. Z zapartym tchem obserwowała, jak ta stawiała kabały starszym kuzynkom. - Jednak babcia niechętnie opowiadała mi o kartach - mówi Ania Stalmierska. - Twierdziła, że nie są dla dzieci. Raz tylko powiedziała mi, że dama pik to kobieta, as - pieniądze. Za to nauczyła mnie szyć.

Anna mówi, że jako dziecko miała doświadczenia paranormalne. Były to wizje z przeszłości. Widziała sytuacje sprzed wojny, które miały miejsce w Międzyzdrojach, albo to, że niemiecki oficer zabija ją na ulicy. Nie chciała potem tamtędy chodzić z mamą...

Od dziecka interesowała się kamieniami i minerałami. Jako kilkuletnia dziewczynka wiedziała, który jest na przykład skaleniem. Już w Łodzi skończyła szkołę technik teatralnych i filmowych, ale zainteresowała się parapsychologią. Jak mama, ma dyplom bioenergoterapeuty.

- Nie czuję się wróżką, ale potrafię prognozować pewne rzeczy - mówi Anna. W swojej pracy wykorzystuje minerały i wahadełko. Pomaga ludziom zlikwidować blokady energetyczne. Czasem też wróży z kart runicznych, czyli run. Studiuje etnologię. I jest projektantką mody. Jeden ze swoich pokazów zatytułowała "Ezoteryka i moda".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki