18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka wigilijnego pojednania

Joanna Leszczyńska
Kolacja wigilijna jest w polskiej tradycji symbolem pojednania, choć tak naprawdę w ciągu jednego dnia trudno wybaczyć drugiemu człowiekowi wszystkie winy
Kolacja wigilijna jest w polskiej tradycji symbolem pojednania, choć tak naprawdę w ciągu jednego dnia trudno wybaczyć drugiemu człowiekowi wszystkie winy fot. Piotr Krzyżanowski
Święta mogą stresować z różnych powodów. Młoda denerwuje się, czy się sprawdzi jako gospodyni, skłóceni członkowie rodziny przeżywają stres, gdy muszą usiąść przy wspólnym wigilijnym stole. O tym, jak przy okazji świąt nie ponosić zbyt dużych emocjonalnych kosztów z Małgorzatą Tarkowską, łódzką psycholog i terapeutą, rozmawia Joanna Leszczyńska

Boże Narodzenie, które uchodzi za najbardziej rodzinne polskie święto, to bajkowy czas, pełen wzruszeń i bliskości. Jednak dla wielu osób to trudny okres, czego raczej nie widać, kiedy patrzymy na rozbiegany, kolorowy tłum w galeriach handlowych...

To prawda, święta nie zawsze są takie wesołe, jak pokazują to media i reklamy. Dla wielu osób są one bardzo dużym stresem, a nie radością. Dla osób samotnych, dla tych, którzy niedawno stracili kogoś bliskiego, dla żyjących w konflikcie z rodziną jest to szczególny czas. Podobnie dla tych, którzy się rozwiedli i nie wiedzą, z kim spędzać te święta: ze swoim nowym partnerem czy ze swoją rodziną. Święta mogą stresować z różnych powodów, czasem prozaicznych. Np. młoda mężatka, która po raz pierwszy urządza święta, zaprasza rodzinę męża, niepokoi się, czy się sprawdzi jako gospodyni i żona. Ludzie ponoszą w takich sytuacjach duże koszty emocjonalne.

Jak zatem mogą przetrwać ten czas?

Nie ma recepty, jak przeżyć święta, by ten stres zminimalizować. Myślę, że takiej recepty nikt nie musi ludziom dawać. Musimy sobie z tym radzić. Nie musimy udawać, że nam jest wesoło, kiedy jest nam trudno. Kiedy myślimy o kimś bliskim, kogo już nie ma wśród nas. Mamy prawo do smutku. Te święta to jest też czas wspomnień i wzruszeń. To nie tylko czas dawania sobie wielkich radosnych prezentów. Czasem zresztą za te duże, drogie, kolorowe prezenty chowamy się, żeby nie czuć wokół siebie pustki i smutku. To taki nasz mechanizm obronny.

Kolacja wigilijna jest u nas symbolem pojednania. Jak zasiąść do wspólnego stołu z ludźmi, do których czujemy żal? Czy należy jednać się na siłę np. z teściową, która nam sporo nadokuczała?

Na siłę na pewno nie ma sensu się jednać. Ale myślę, że ta przedświąteczna atmosfera jest tak niesamowita i wzruszająca za sprawą muzyki, choinki, zapachu potraw, że sami czujemy, że chcemy spędzić te święta w atmosferze pojednania. Ulegamy magii świąt i to jest zupełnie naturalne. Chcemy odsunąć od siebie konflikty. Chcemy, by ten dzień był ciepły i radosny dla wszystkich. Trudno sprawić, by w ciągu jednego dnia doszło do pojednania z bliską nam osobą. Jeżeli wpadniemy na pomysł, że to pojednanie ma się odbyć tego jednego dnia, okupimy to strasznym stresem. Będzie wtedy dużo trudnych emocji. Natomiast kiedy pomyślimy sobie o tym znacznie wcześniej i spróbujemy coś zrobić, aby się pojednać, jest to możliwe.
Dlatego warto jest przebaczać?

Lepiej używajmy słowa "pojednanie". Przebaczenie stawia nas w nierównej relacji z drugą osobą, bo jeżeli komuś wybaczam, to jest to z mojej strony coś w rodzaju aktu łaski, co stawia mnie wyżej od tej osoby. Pojednanie wiąże się ze zrozumieniem drugiego człowieka. Wtedy przestajemy go oceniać, przestajemy myśleć, że my byśmy się zupełnie inaczej zachowali w takiej sytuacji jak on, czego przecież do końca nie wiemy. Jednając się z kimś, nie odbieramy mu szacunku, ale nie zdejmujemy jednocześnie z niego odpowiedzialności za to, co on zrobił. Dlaczego warto się pojednać? Bo trudno się żyje w konflikcie z bliskimi ludźmi. Nie czarujmy się, jeżeli jesteśmy w konflikcie z teściową, nie szanujemy jej, to trudno jest nam być blisko współmałżonka, który chciałby, aby te relacje układały się jak najlepiej, żeby była zgoda w rodzinie. Kiedy dochodzi do pojednania, czujemy ulgę, spada z nas wielki ciężar, nawet jeśli to pojednanie nie jest całkowite. Chociażby jeden krok ku pojednaniu przynosi ulgę. Wtedy opadają z człowieka te trudne emocje, z którymi często chodził kilka lat. Inaczej zaczynamy patrzeć na osobę, z którą byliśmy w konflikcie i zaczynamy dostrzegać również to, co dobrego zrobiła w życiu. Poznałam kiedyś człowieka, któremu - dopóki nie pojednał się ze swoim nieżyjącym ojcem - nie wiodło się w życiu, czuł się nieszczęśliwy. Dopiero kiedy zrzucił z siebie ten ciężar, odetchnął i zaczęło mu się lepiej wieść.

Co możemy zrobić, kiedy chcemy się z kimś pojednać?

Grudzień, czas adwentu, to dobry czas na pojednanie się. To może być ciepła świąteczna kartka, wysłana dużo wcześniej, list, którego od dawna do tej osoby nie wysyłaliśmy, czy telefon, w którym zaproponujemy spotkanie. Zwykle jest tak, że jak jedna osoba zrobi pierwszy krok, ta druga również ma ochotę go zrobić. Czasem potrzeba wiele prób, ale warto. Ciężko jest żyć w zapiekłej złości, ciągłe patrzeć na kogoś bliskiego przez pryzmat tego, co nam złego zrobił. Czasem te złe rzeczy, których dopuściła się dana osoba, są bardzo wyolbrzymione, ale nie ma chętnego, kto by pierwszy wyciągnął rękę. Bardzo często w rodzinach ludzie kłócą się o drobiazgi, o rzeczy, które kiedyś wydawały się ważne, a z perspektywy czasu już nie są, np. o majątek, który teraz nie ma większej wartości. Z tego powodu potrafimy latami się do kogoś nie odzywać. Czasem młodszy brat zrobi nam niesłusznie awanturę, pokłócimy się i latami się nie odzywamy. Niekiedy pytamy dziecko, dlaczego nie chodzi do wujka, a on mówi, że bardzo go lubi, ale nie może tam chodzić. Bo wujek zrobił coś złego, ale co konkretnie, to dziecko nie wie.
Ale jak się pojednać z mężem, który nas opuścił?

Wszystko zależy od naszych uczuć. Jeżeli on chce wrócić, a jestem gotowa go przyjąć, to jedyne co mogą zrobić, to się z nim pojednać, a potem zażądać jakiegoś wyrównania. Oczywiście, nie chodzi o to, by zdradzić go w ramach rewanżu. Można np. powiedzieć, jeżeli chcesz do mnie wrócić, to teraz ty się zajmujesz naszymi dziećmi przez cztery dni po południu, a ja wreszcie skończę swoje studia. Wracamy na pewnych warunkach, bo jesteśmy partnerami. Partner znów musi coś zrobić dla rodziny. Jeśli powiem: "Wróć, bo ja ci łaskawie wybaczę", to najczęściej związek się rozpadnie, bo on się czuje jeszcze bardziej winny, a ona czuje, że nad nim góruje, bo przebaczyła.

Dla niektórych osób trudne są też wigilie w pracy, celebrowane z opłatkiem, pełnym wigilijnym kateringiem. Wigilia kojarzy im się ze spotkaniem z bliskimi ludźmi, a tu czują się nieswojo...

W małych firmy, opartych na bliskich relacjach, choć niekoniecznie rodzinnych, w których i tak jesteśmy blisko siebie, pielęgnowanie takiej tradycji wydaje się naturalne. Natomiast w dużych korporacjach tak naprawdę nie nawiązujemy bliskich relacji z ludźmi. Chcąc tam funkcjonować, musimy zachować dystans między życiem osobistym a pracą. Dlatego wigilia w dużej korporacji dla wielu osób jest to coś dziwacznego i sztucznego, bo tam nie ma przecież prawdziwej bliskości między ludźmi. Dzielenie się opłatkiem z inną osobą to intymny moment. Atmosfera firmowej wigilii zbyt kłóci się z atmosferą codziennego dnia pracy. Oczywiście, byłoby miło spotkać się w pracy na krótko, usłyszeć podziękowanie za pracę od szefa, złożyć sobie życzenia, ale bez tej sztucznej intymności. Zwłaszcza że podczas takiej służbowej wigilii wszystko odbywa się i tak w pośpiechu, bo czekają na nas służbowe obowiązki albo śpieszymy się do domu. Pracowałam kiedyś w instytucji, w której były wręcz patologiczne stosunki, ale na spotkaniach wigilijnych padały tak serdeczne słowa, jakich czasem w domu rodzinnym się nie słyszy.

Część ludzi decyduje się wyjechać na święta daleko od domu, niekiedy w egzotyczne miejsca. To nowoczesna forma spędzania świąt czy ucieczka od problemów rodzinnych?

Jedno i drugie. Czasem niektórym zależy, by zaistnieć w swoim środowisk jako osoba niekonwencjonalna. Generalnie, mam wrażenie, że jest to ucieczka od tradycji, od rodziny, od czegoś trudnego. Może od smutku, może od wzruszeń, od spotkania z kimś, kiedy czujemy, że sobie z tym nie poradzimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki