Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ochroniarz z Łodzi zabijał z zimną krwią. Dostał dożywocie.

Wiesław Pierzchała
Stanisław Mucha wyroku komentować wczoraj nie chciał
Stanisław Mucha wyroku komentować wczoraj nie chciał Jakub Pokora
Stanisław Mucha, 35-letni ochroniarz z Łodzi, który z zimną krwią zastrzelił z pistoletu dwie osoby, dostał dożywocie. O wyjście na wolność, w ramach zwolnienia warunkowego, będzie mógł zabiegać dopiero po 35 latach. Łódzki Sąd Okręgowy nie miał najmniejszych wątpliwości, że to dwukrotny morderca, który niczym zawodowy zabójca strzelał ludziom w tył głowy z bliskiej odległości.

- Nie wykazał żadnej skruchy. Za każde zabójstwo został skazany na dożywocie i w ocenie sądu nie wchodzi w grę żadna inna kara - oznajmił sędzia Jarosław Leszczyński.

Stanisław Mucha nie skomentował wyroku. Na salę sądową wprowadzony został w kajdanach i czerwonym uniformie, jaki noszą szczególnie niebezpieczni przestępcy. Jego adwokat Zbigniew Majewski zapowiedział wniesienie apelacji. Wszystko wskazuje, że będzie starał się przekonać Sąd Apelacyjny w Łodzi, że jego klient w momencie popełnienia obu czynów był niepoczytalny. Chodzi o to, że po pierwszym zabójstwie Stanisław Mucha trafił do szpitala psychiatrycznego, bo stwierdzono u niego schizofrenię paranoidalną. Jednak gdy wyszedł, popełnił drugą zbrodnię - biegli stwierdzili zaś wtedy, że jest poczytalny, wcześniej mógł symulować chorobę psychiczną.

Wszystko zaczęło się 19 marca 1998 roku w Skoszewach pod Łodzią. Mucha zastrzelił swojego kolegę Marcina O., który studiował bankowość i zarządzanie oraz dorabiał sobie jako ochroniarz. Chłopak był Muchą bardzo zafascynowany, bo ten opowiadał mu o swoich przygodach podczas wojny domowej w Jugosławii, niezwykłych osiągnięciach w sztuce walk wschodnich i wysoko postawionych krewnych ulokowanych w Wojsku Polskim. Zabójca zabrał ofierze 15 tys. zł, które ten podjął w banku, bowiem został namówiony przez Muchę do zawarcia korzystnej transakcji z tajemniczym kontrahentem.

Do drugiej zbrodni doszło 1 marca 2006 roku w Głuszycy na Śląsku, gdzie Stanisław Mucha zastrzelił 72-letniego Romana D., prowadzącego gospodarstwo agroturystyczne, u którego wynajmował mieszkanie. Skradł przedmioty warte 20 tys. zł. W rabunku pomogła mu bratanica, 19-letnia wtedy Sylwia M., którą sąd skazał na dwa lata więzienia, w zawieszeniu na pięć lat. Łagodny w tym wypadku wyrok sędzia Leszczyński uzasadnił młodym wiekiem, brakiem demoralizacji i tym, że oskarżona wyraziła skruchę i dokładnie opisała wydarzenia na Śląsku, po których oboje wrócili do Łodzi, co pozwoliło dokładnie odtworzyć tamte wydarzenia.

Stanisław Mucha na początku miał sporo szczęścia, zdołał wymknąć się z obławy pod Tuszynem, ale wkrótce dobra passa go opuściła. Został zatrzymany w mieszkaniu swojej znajomej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki