Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: Podpalacz ze Wschodniej ponownie stanie przed sądem

Wiesław Pierzchała
Michał Baliński przewodniczył składowi orzekającemu
Michał Baliński przewodniczył składowi orzekającemu fot. Jakub Pokora
Na ten wyrok czekali wszyscy mieszkańcy ulicy Wschodniej. Ale będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Proces 28-letniego podpalacza Damiana K., który kilka lat temu siał postrach na ul. Wschodniej, musi się zacząć od nowa.

To efekt decyzji Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który wczoraj uchylił wyrok w części dotyczącej podpalenia kamienicy, które skończyło się śmiercią trzech osób. Był to główny zarzut, który decydująco wpływał na wysokość kary dla Damiana K. - 14 lat więzienia. Sąd Apelacyjny utrzymał za to karę czterech lat pozbawienia wolności za inne podpalenia. Wyrok ten jest prawomocny.

Nie poznaliśmy reakcji Damiana K. na decyzję sądu, ponieważ nie przywieziono go na ogłoszenie wyroku. Jak ustaliliśmy, podpalacz jest osadzony w Zakładzie Karnym w Wejherowie na Wybrzeżu.

Od wyroku Sądu Okręgowego odwołały się obie strony. Oskarżyciel twierdził w apelacji, że wyrok 14 lat więzienia za śmierć trzech osób jest za niski i że kara powinna być surowsza: 25 lat lub dożywocie. Obrońca dowodził, że nie ma mocnych dowodów na to, że Damian K. był sprawcą podpalenia z 22 grudnia 2007 roku, gdy zginęli ludzie. Dlatego domagał się uniewinnienia klienta od głównego zarzutu i złagodzenia kary za inne zarzuty.

- To sprawa tragiczna w wymowie i skutkach - mówiła wczoraj prokurator Joanna Stępień z Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. - Oskarżony traktował podpalenia jako zabawę, aby potem zadzwonić po straż pożarną. Chciał, by mówiono o nim jako o nieznanym podpalaczu. Jednak mieszkania to nie kontenery ze śmieciami, które też podpalał. Powinien więc liczyć się z tym, że doprowadzi do śmierci mieszkańców.

Broniący podpalacza z urzędu Jakub Walkiewicz zwrócił uwagę, że jego klienta cechuje ułomność intelektualna, że był on leczony psychiatrycznie i miał problemy ze skończeniem szkoły specjalnej. Adwokat zauważył też nieścisłości i niekonsekwencje w zeznaniach Damiana K., który najpierw nie przyznawał się do winy. Gdy się w końcu przyznał, jako motyw podpalenia podał chęć zemsty na Jacku T., który miał oskarżonemu pożyczyć pieniądze, a potem wyrzucić go z mieszkania, gdzie trwała impreza.

- Jacek T. przeżył pożar i zeznał, że nie zna Damiana K., nie pożyczał mu pieniędzy i że widzi go pierwszy raz, co oznacza brak motywu - dowodził Jakub Walkiewicz.

Do pamiętnej tragedii doszło 22 grudnia 2007 roku, gdy mieszkańcy trzypiętrowej kamienicy przy ul. Wschodniej 18 przygotowywali się do świąt Bożego Narodzenia. W wyniku podpalenia drewnianego poddasza zginęło troje lokatorów: mężczyzna i dwie kobiety. Straty oszacowano na 881 tys. zł. Tę samą kamienicę piroman podpalił też 12 marca 2008 roku. Wtedy nikt nie zginął, ale straty przekroczyły 1,2 mln zł. Ponadto Damian K. razem z kompanem, którego nie wykryto, miał podłożyć ogień na strychach i w klatkach schodowych pięciu kamienic przy ul. Wschodniej i Pomorskiej. Nikt wtedy nie zginął, a straty wyniosły 18 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki