Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa o dopalaczach: zanim dopali się życie

Sławomir Sowa
Maciek Miśkiewicz przerzucił się z narkotyków na dopalacze, bo są legalne. Sam nimi handlował, ale ogromnych pieniędzy, jak Dawid B., nie zarobił.
Maciek Miśkiewicz przerzucił się z narkotyków na dopalacze, bo są legalne. Sam nimi handlował, ale ogromnych pieniędzy, jak Dawid B., nie zarobił. Sławomir Sowa
Dopalacze kosztowały mnie 10, 12 tysięcy zł miesięcznie. Żeby tyle mieć, sam handlowałem. Przebicie jest 20-krotne. Z Maciejem Miśkiewiczem, uzależnionym od narkotyków i dopalaczy, który trafił do Monaru w Łodzi, rozmawia Sławomir Sowa

Jak wpadłeś w dopalacze?

Mam 20 lat, a problem z narkotykami mam od siedmiu z małymi przerwami. Marihuany próbowałem w piątej klasie podstawówki. Byłem tu w Monarze już trzy lata temu, kiedy byłem uzależniony od amfetaminy i marihuany. Zacząłem mieć problemy z prawem i musiałem coś z tym zrobić. Normalny narkotyk wykryją w organizmie przez testy, a dopalacza nie. Dobry zamiennik.

Kiedy przeszedłeś na te zamienniki?

Jakieś pięć miesięcy temu i brałem je przez trzy miesiące. Ale tak brałem, że nie trzeźwiałem. Nawet jak się w nocy budziłem, to musiałem zapalić. Życie było jedną wielką zabawą. Mieszkałem wtedy z kolegą. Wstawaliśmy rano, paliliśmy razem, on do pracy, a ja kładłem się spać. Wstawałem koło jedenastej, znów zapaliłem i zaczynało się kombinowanie, gdzie taniej kupić, a drożej sprzedać. I tak do wieczora.

Mówisz o paleniu, a dopalacze w tabletkach?

Pod koniec brałem też w tabletkach. Zresztą wtedy brałem, co się nawinęło. Nie miałem już żadnego życia, znieczulałem się, czym się dało. Jak usłyszałem, że od dopalaczy można umrzeć, postanowiłem ze sobą skończyć. Problemy z prawem, z jakimiś ludźmi z Polski, którym wepchnąłem się na rynek z dopalaczami, matka, która już nie chciała o mnie słyszeć. Pomyślałem: to już k... koniec. Nakupiłem kilka różnych dopalaczy, zmieszałem wszystko, zjadłem i jeszcze sobie zapaliłem. Ale nic mi nie było. Może dlatego, że mój organizm był już przyzwyczajony. Tak sobie myślę, że ja brałem właściwie ciągle te same dopalacze, ale jak ludzie biorą ciągle coś innego, to może dlatego są te różne zatrucia?

Kiedy zacząłeś brać dopalacze, zaspokajały głód po narkotykach?
Zaspokajały. Ja już wcześniej próbowałem dopalaczy, kiedy jeszcze paliłem marihuanę. Zaczęły dopiero wchodzić na rynek i ta chemia nie była wtedy jeszcze taka ostra. Śmiałem się, że to dla dzieci.

Teraz też tak uważasz?
Nie. Teraz dopalacze są lepsze.

Lepsze?

Tak, mocniejsze od marihuany. Nie wiem, co tam dają, jakieś kleje, trutki, ale dopalacze są coraz silniejsze. Zresztą są różne dopalacze. Tabletki powodują zawroty w głowie, mefedron, cocolino, różne sunrisy są bardziej pobudzające, tak jak amfetamina. A Konkret, AK47, Czeszący Grzebień zastępują marihuanę.

Co to jest Czeszący Grzebień?

Od niego zaczynałem. Różnego rodzaju liście, nakropione chemią, zapakowane w woreczku. Do 0,25 grama dosypuje się ćwiartkę papierosa, nabija się w lufkę i się pali.
Ile to kosztuje?

W każdym mieście inaczej. U mnie w pomorskim chodziło 14 złotych za ćwiartkę.

Na ile to wystarcza?

Zależy komu. Mnie to zawsze było mało. Ćwiartka wystarczała mi na jeden raz, a jak mnie wciągnęło, to potrzebowałem parę razy dziennie. Ale były też promocje.

Promocje?

No tak. Jak państwo wydawało zakaz używania jakichś substancji, to właściciele sklepów dostawali czas, żeby dopalacze z tymi substancjami zniknęły ze sprzedaży. Właśnie wtedy robili promocje. W cenie jednej paczki można było dostać trzy albo cztery. Wszyscy byli zadowoleni. Właściciele sklepów nie mieli strat, bo towar w promocji szedł jak burza, a jak ktoś brał, to też nieźle oszczędzał.

A państwo pokazywało, że walczy z dopalaczami.

Jasne. Ale co to za walka. Dalej wchodziło się do sklepu jak po masło. Doradzali, co jest najlepsze, kiedy przyjdzie coś nowego. W tych sklepach można kupić towar, jak się ma 18 lat, ale pod sklepami czekają dzieci co mają po 11. Proponują, że jak im kupisz, to dadzą ci zapalić. No to kupujesz. Ale jak masz kasę, to nawet do sklepu nie musisz chodzić. Dzwonisz i od razu ci przywożą do domu. Jak pizzę. Powyżej 30 złotych dowóz jest gratis.

Czy w sklepie z dopalaczami można dostać narkotyki?

To możliwe. Miałem znajomych, którzy w takim sklepie mieli narkotyki spod lady, dla zaprzyjaźnionych. Ale policja szybko takie sklepy wyłapuje.

Które dopalacze najbardziej "kopią"?

Z tych odurzających, które działają jak marihuana, na wyluzowanie, to Konkret i AK47. Ale przez te półtora miesiąca co tu siedzę w ośrodku, to już na pewno jakieś nowe się pojawiły, o których nie wiem. Nowości są co miesiąc.

Czym się różni działanie dopalacza od narkotyku?

Ja to mogę powiedzieć na podstawie marihuany. Marihuana hodowana w Polsce jest dodatkowo nakrapiana muchozolem i innymi chemikaliami, żeby wzmocnić, ale mniejsza o to. Trzy miesiące z dopalaczami robi w głowie większe spustoszenie niż trzy lata palenia marihuany. Siada psychika. Wiem to po sobie, bo brałem dopalacze przez trzy miesiące.

Próbowałeś kiedyś policzyć, ile miesięcznie kosztowały cię dopalacze?

Wychodziło jakieś 10, 12 tysięcy złotych miesięcznie. Dlatego sam handlowałem, żeby mieć dla siebie i jeszcze zarobić.
Straszne pieniądze.

Pewnie. A jakie jest przebicie, jak się nimi handluje. Wyłożysz dwa i pół tysiąca złotych, a zarabiasz 30 - 40 tysięcy. I to za gotowy towar, a nie żadne półprodukty. Ja akurat miałem dojście nad Odrą, prosto z granicy. Podejrzewam, że ten facet z Łodzi, który sam to produkował, to miał jeszcze lepsze przebicie.

Miałeś jakieś odloty po dopalaczach, zatrucia?

Nie. Jak człowiek zaczyna brać, to nie czuje, że mu to szkodzi. Jest dobrze. I nie można nawet wyczuć momentu, że jest się już uzależnionym. A później coś się dzieje z psychiką. Zaczęło mi się wydawać, że ktoś mnie prześladuje albo że wszyscy mi się przyglądają. I nic już się w życiu nie liczy: ani żona, ani praca, ani dziecko. Tylko brać i mieć spokój. Znieczulenie, nie? Kiedy zażywałem narkotyki, a później dopalacze, byłem innym człowiekiem. Gdyby ktoś mi nie oddał pieniędzy, nie byłoby dla mnie problemem, żeby podejść i kolano przestrzelić. Człowiek jest k... jak kamień, zero uczuć.

Dlaczego ludzie biorą dopalacze?

Z nudów.

Z nudów?

Tak. Nie potrafią sobie znaleźć miejsca w życiu, nie mają pracy, nie mają zainteresowań. A to jest sposób, żeby sobie urozmaicić życie.

Czy poczułeś zmianę przy przejściu z narkotyków na dopalacze?

Po jakimś miesiącu. Stałem się bardziej agresywny i bardziej obojętny na wszystko. Coś zaczęło mi się dziać z głową. Nie wiem nawet, jak to opisać.

Może to dlatego, że wcześniej brałeś narkotyki?

Może. Ale nigdy nie doprowadziłem się do takiego stanu, jak przez trzy miesiące zażywania dopalaczy.

Niektórzy sobie wyobrażają, że biorąc dopalacze, zamiast narkotyków, można miękko wyjść z uzależnienia. Tak?

Nie. Znałem ludzi po studiach, ustawionych, z kasą. Mefedron i cocolino doprowadziły ich do ruiny. I to wszystko w ciągu pięciu, sześciu miesięcy. Wciągnęło ich od razu.
Dlaczego przestałeś brać dopalacze i zgłosiłeś się do Monaru?

Bo nie miałem już nikogo. Kiedy życie mi się już całkiem rozpieprzyło, wróciłem do matki do Człuchowa. Powiedziałem: "Mamo, jakoś się ogarnę". Ale nie potrafiłem. Już nawet nie ukrywałem, że biorę dopalacze. Dopadły mnie jakieś wybuchy agresji, zaczepki sąsiadów. Leżę w pokoju, otwarte okno i słyszę, jak sobie o mnie rozmawiają: Ten spod 24 to już jest psychicznie chory. Zostawili mnie najlepsi znajomi. W końcu sam poszedłem do psychiatry, a później zgłosiłem się do Monaru i jestem tu od półtora miesiąca. Jak tu jechałem, matka mówiła, że nie chce mnie już więcej widzieć. Ja wiem, miała prawo tak powiedzieć, bo wyprawiałem straszne rzeczy. Nawet sąsiadów okradłem, a później, żeby odwrócić od siebie podejrzenia, obrabowałem też swój dom i zadzwoniłem na policją, że było włamanie.

Co teraz z tobą będzie?

Jestem tu od półtora miesiąca, a to jest ośrodek krótkoterminowy, do pół roku. Wychowawcy pomagają wyjść na prostą. Chyba zostanę tu w Łodzi, może znajdę jakąś pracę w budowlance. Rozmawiałem już ze swoją dziewczyną, ma tu przyjechać razem z synem za dwa, trzy tygodnie. Człowiek musi spaść na dno, żeby sobie uświadomić, że dalej już tak nie może. Na pewno jakoś mi się ułoży, jak tylko wyjdę z tego. Albo nie, lepiej nie będę mówił "na pewno".
Rozmawiał Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki