Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion potrzebny od zaraz

Anna Gronczewska
Marek Dziuba
Marek Dziuba archiwum
Rozmowa z Markiem Dziubą, byłym piłkarzem ŁKS i Widzewa, brązowym medalistą mistrzostw świata.

Podoba się Panu Łódź?

Na pewno. Całe życie jestem związany z Łodzią. Tu się urodziłem, tu mieszkam. Wyjątkiem jest tylko kilka lat, gdy pojechałem na kontrakt do Belgii.

Czym może nasze miasto zachwycić?

Na pewno wiele się w Łodzi w ostatnim czasie zmieniło na korzyść. Powstały nowe centra handlowe. Między innymi w miejsce starych zakładów przemysłowych. Na lepsze zmienia się ulica Piotrkowska. Podobać się może Galeria Łódzka. Goście, którzy przyjeżdżają do Łodzi po długiej przerwie, nie poznają miasta. Wcześniej było smutne, szare. Dziś to historia. Do Łodzi przyjeżdżają ludzie z innych miast, by tu się zabawić. Między innymi w Manufakturze.

Pana łódzkie korzenie sięgają głęboko?

Co prawda tata pochodzi spod Wielunia, ale mama i jej rodzina z Łodzi. Tak więc mogę powiedzieć, że mam łódzkie korzenie.

Gdzie Pan spędził dzieciństwo?

Urodziłem się w szpitalu przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie. Ale do czasu, gdy się ożeniłem, mieszkałem na Bałutach, w okolicach ulic Marynarskiej i Wojska Polskiego. Potem przeprowadziłem się na Polesie. Najpierw mieszkałem na ulicy Marchlewskiego, czyli obecnej alei Wyszyńskiego, dziś na osiedlu domków jednorodzinnych przy ulicy Pienistej.

A chodzi czasem Pan jeszcze na Bałuty, w miejsca gdzie się wychował?

Nieczęsto. Spotykam za to kolegów, znajomych z tamtych czasów. Wiele tych znajomości przetrwało do dziś.

Jest Pan piłkarzem, który w Polsce nie zagrał w żadnym innym klubie, niż łódzkim. To lokalny patriotyzm?

Można tak powiedzieć. Miałem propozycje przejścia do innych polskich klubów, na przykład do Legii Warszawa. Wtedy jeszcze wchodziła sprawa wojska. Ale tak się skończyło, że zostałem w Łodzi. Jestem wychowankiem Łódzkiego Klubu Sportowego. Potem przeszedłem do Widzewa. Mimo tego byłem zawsze dobrze przyjmowany przez kibiców obu klubów, za co jestem im wdzięczny.

Myśli Pan, że dziś piłkarz, który grał i w Widzewie, i w ŁKS, też byłby miło przyjmowany przez kibiców obu klubów?

Na pewno patrząc na to, jakie stosunki panują między kibicami obu drużyn, byłaby to ciężka sprawa. Ja przychodząc do Widzewa chciałem udowodnić sobie, że mogę zagrać w europejskich pucharach. Grałem w nim trzy lata, byłem nawet kapitanem zespołu. Miałem z tego satysfakcję. Potem piłkarze, którzy przechodzili z ŁKS do Widzewa znajdowali się z znacznie gorszej sytuacji, jeśli chodzi o reakcję kibiców.
Jaka jest sportowa Łódź?

Na pewno nie wykorzystuje się pewnych rzeczy. Kiedyś było tu kilka zespołów, nie tylko w piłce nożnej, które liczyły się w Polsce. Chociażby siatkarki, koszykarki. Nie przywiązuje się odpowiedniej wagi do promocji przez sport. Mam tu na myśli władze miasta. Na szczęście są osoby, którzy jeszcze myślą o łódzkim sporcie. Jak choćby młodzi ludzie, którzy przejęli i w zasadzie uratowali Łódzki Klub Sportowy czy Sylwester Cacek, właściciel Widzewa. Jest też Witold Skrzydlewski, który uratował dla Łodzi żużel. Bardzo żal, że nie może w naszym mieście odrodzić się hokej. Byliśmy przecież liczącym się ośrodkiem w kraju, jeśli chodzi o tę dyscyplinę. Podobnie jest z piłką ręczną. Przecież Anilana Łódź liczyła się w całej Polsce. Była mistrzem kraju. Koszykarki ŁKS nie raz były najlepsze w kraju. Miasto powinno wykazać więcej starań, by postawić łódzki sport na nogi. Zwłaszcza, gdy porówna się to z tym, co robi się w Poznaniu, Wrocławiu czy Krakowie.

No i Łodzi brakuje stadionu na odpowiednim poziomie...

Na pewno. O jego budowie mówi się od 10-15 lat. I taki stadion ciągle pozostaje w sferze marzeń. W innych miastach one są budowane. U nas nie. Owszem, wybudowano w Łodzi piękną halę. Jednak odebrało to kilkuset chłopcom z ŁKS możliwość trenowania w dobrych warunkach. Tak samo jak piłkarze pierwszoligowego zespołu tego klubu, którzy przewodzą w tabeli I ligi, muszą pałętać się po różnych częściach miasta i szukać miejsca do treningu. Wydaje mi się, że coś nie jest tak.

Trzeba więc w Łodzi wybudować stadion miejski?

Na pewno. W Mediolanie na jednym stadionie miejskim grają Inter i Mediolan. Myślę, że w Łodzi ciężko by było przeforsować pomysł, by w jednym miejscu swoje mecze rozgrywali piłkarze Widzewa i Łódzkiego Klubu Sportowego. Ale taki stadion z prawdziwego zdarzenia musi w Łodzi powstać. Na razie stadion ŁKS to budowla nie z tych czasów. Gdy zespół grał w pucharach i przyjechał Manchester United, to gdy zobaczyli stadion przy alei Unii, byli tym widokiem mocno zdziwieni.

Mamy za to piękną Arenę...

Na pewno, ale stadion też jest niezbędny. Mam nadzieję, że będą w tej hali grały siatkarki Organiki, a także koszykarki ŁKS i Widzewa.

Pan uczy wychowania fizycznego w łódzkich szkołach?
W Polsce jest 16 ośrodków piłkarskich prowadzonych przez Polski Związek Piłki Nożnej. W łódzkim prowadzę chłopców z rocznika 1997, którzy uczą się w gimnazjum.

Młodzi chłopcy chętnie garną się do sportu?

Jest z tym coraz gorzej. Na szczęście powstały Orliki. Tętnią one życiem od rana do wieczora. Może dzięki nim więcej dzieci będzie garnąć się do piłki. Przydałoby się więcej większych sal gimnastycznych przy szkołach podstawowych.

Ciekawe kiedy kolejny łódzki piłkarz, tak jak Pan, zdobędzie medal mistrzostw świata?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie, choć bardzo bym tego chciał. Tak jak tego, by polska piłka odbiła się od dna i zaistniała w Europie, na świecie. I mam nadzieję, że w reprezentacji będą grać piłkarze z łódzkich klubów, nawiązując do dawnych, dobrych czasów.
rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki