Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motorniczy przejechał psa. MPK: Bardzo nam przykro

Agnieszka Magnuszewska, Michał Meksa
Według pasażerki tramwaju, motorniczy przejechał psa, choć mógł tego uniknąć
Według pasażerki tramwaju, motorniczy przejechał psa, choć mógł tego uniknąć Jarosław Kosmatka/archiwum Dziennika Łódzkiego
Motorniczy MPK z premedytacją przejechał psa biegającego po torach - twierdzi pasażerka linii nr 7, która w niedzielę o godz. 8.45 jechała ul. Dąbrowskiego.

W poniedziałek, na facebookowej stronie fundacji zajmującej się walką o prawa zwierząt, znalazł się poruszający post pasażerki tramwaju. Kobieta jechała w niedzielę rano "siódemką" i dokładnie widziała całe zdarzenie.

"Zobaczyłam ok. 50 m przed tramwajem rudego pieska średniej wielkości, biegającego przy torach i obwąchującego śnieg - czytamy w relacji internautki. - Zbliżaliśmy się powoli (...). Motorniczy raz tylko krótko zadzwonił i mógł zwolnić jeszcze bardziej, a nawet stanąć. (...) Dokładnie widział, co się dzieje przed tramwajem, miał możliwość zareagowania. Zbliżając się do miejsca, gdzie widziałam biegającego psa (pies nie wyskoczył znienacka, lecz cały czas biegał przy torach), miałam nadzieję, że zwierzę pobiegło dalej w bok… Bałam się tego, bo chyba coś przeczuwałam, usłyszałam tylko pisk zwierzęcia, które „szanowny” motorniczy przewałkował pod tramwajem… To odczucie nie do wyobrażenia! Proszę mi wierzyć! Odczuwać obecność psa, a nawet już jego nieszczęsnych zwłok pod pojazdem, którym się jedzie. Tak, jakby tramwaj przejechał po grudzie zmarzniętego śniegu, który dostał się między koła. To okropne! Z trudnością hamuję łzy, gdy to piszę, jest mi niedobrze, a na pewno nie wyjdzie mi to długo z głowy. Jak można być tak nieczułym! Jak można z premedytacją zrobić coś takiego, podczas, gdy można było tego uniknąć! Ale on jechał dalej, ze stoickim spokojem, z zimną krwią… Nie znajduję słów! Żałuję, że wybrałam tę trasę. Żałuję, że oprócz paru słów skierowanych do „miłośnika zwierząt” nie zrobiłam więcej, że nie dorwałam się do niego, mimo kabiny. Ale człowiek myśli po czasie. Na pobliskim przystanku, do którego dojeżdżał tramwaj, wysiadłam, gdyż nie mogłam dalej (...). Sprawa poruszyła nie tylko mnie. Również inni ludzie zatrzymywali się w miejscu tego incydentu (...)"

Zapytaliśmy o całą sytuację miejskiego przewoźnika. Dowiedzieliśmy się, że motorniczy feralnego tramwaju ma 44 lata i jest pracownikiem MPK od 5 miesięcy. Władze przedsiębiorstwa podkreślają, że przykro im z powodu tego zdarzenia. Jednocześnie tłumaczą, że pies dostał się pod koła tramwaju nie z winy prowadzącego pojazd.

- Motorniczy odstraszył psa przy użyciu dzwonka, pies odbiegł, ale po chwili zawrócił i wpadł pod koła składu, gdy ten był rozpędzony i nie mógł się zatrzymać - tłumaczy Sebastian Grochala, rzecznik MPK Łódź. - Oczekujemy jednak wyjaśnień od naszego pracownika, dlaczego nie zatrzymał tramwaju po zdarzeniu.

Do tej pory nie wiadomo, kto był właścicielem przejechanego przez tramwaj psa i dlaczego pozwolił swojemu czworonogowi biegać bez opieki po torach tramwajowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki