Śmierć psa pod kołami tramwaju linii 7 odbiła się sporym echem na Facebooku, głównie za sprawą pasażerki, która była świadkiem potrącenia beagla w dniu 30 stycznia.
CZYTAJ TEŻ: Motorniczy przejechał psa. MPK: Bardzo nam przykro
Chociaż motorniczy próbował ostrzec dzwonkiem psa biegnącego po torowisku na ul. Dąbrowskiego, pasażerka tramwaju zwróciła uwagę, że motorniczy nie zatrzymał się po tym, jak pies dostał się pod koła tramwaju.
- Motorniczy tłumaczył, że nie zatrzymał się od razu, bo był w szoku - mówi Sebastian Grochala, rzecznik MPK. - Zapewnił, że po dojechaniu na przystanek Dąbrowskiego - al. Śmigłego-Rydza wysiadł z pojazdu i zobaczył na torowisku przejechanego psa. Niestety, nie zastosował się do obowiązujących przepisów wewnętrznych i nie poinformował o zdarzeniu nadzoru ruchu.
A nadzór ruchu w MPK musi w takiej sytuacji wezwać Zakład Usług Komunalnych, który odpowiada za usuwanie zwierzęcych zwłok z torów czy ulic. Zachowanie niezgodne z procedurą skłoniło władze MPK do udzielenia motorniczemu nagany oraz potrącenia mu premii.
- Ostrzeżono go również, że w przypadku następnego naruszenia procedur zostanie rozwiązana z nim umowa o pracę - podkreśla Grochala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?