18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sentymentalny łodzianin

Anna Gronczewska
Jacek Łuczak w "szalonych nożyczkach".
Jacek Łuczak w "szalonych nożyczkach". archiwum
Rozmowa z Jackiem Łuczakiem, aktorem Teatru Powszechnego w Łodzi.

Ile razy już Pan występował w komedii Paula Pörtnera "Szalone nożyczki"?

Po pięćsetnym spektaklu na deskach łódzkiego Teatru Powszechnego i pięćsetnym w Teatrze Kwadrat w Warszawie przestałem liczyć. Myślę, że i w Łodzi, i w stolicy zbliżamy się do sześćsetnego przedstawienia. Mogę więc powiedzieć, że w "Szalonych nożyczkach" wystąpiłem około 1.200 razy.

Jeśli chodzi o łódzkie teatry to chyba rekord. Chyba duża w tym Pana zasługa, że tak został on wyśrubowany, bo gra Pan w "Szalonych nożyczkach" główną rolę?

Trudno powiedzieć. Nie chciałbym ani umniejszać, ani przeceniać swojej roli. Częściowo to moja zasługa, ale też reżysera, tekstu, kolegów, którzy ze mną grają. Inne miasta, poza Warszawą, nie doczekały się tak dużej liczby przedstawień tej sztuki.

Gra Pan w tym spektaklu i w stolicy, i w Łodzi. Jest różnica w reakcjach łódzkiej i warszawskiej publiczności?

Gdy publiczność coś bawi, to śmieje się tak samo. Niezależnie od tego, czy siedzi na widowni w Łodzi, Warszawie czy Krakowie. Teatr Kwadrat miał mniejszą salę (teraz powstaje nowa), liczyła 170 krzeseł. Teatr Powszechny ma ich 430. Siłą rzeczy widownia w Łodzi śmieje się głośniej. Chyba nie mógłbym porównywać łódzkiej i warszawskiej publiczności. Byłbym wobec nich nie w porządku. Tak naprawdę najwięcej zależy od aktorów. Czy prezentują w danej sztuce dobry poziom, czy brakuje poziomu. Istnieje zagrożenie, gdy przestawienie ma ileś lat, że częściej może trafiać się zły dzień. Ale w przypadku "Szalonych nożyczek" trafiono idealnie z konwencją. Bierze w nich udział publiczność. Dzięki temu spektakl dłużej żyje, łatwiej zachować poziom.

I jeszcze "Szalone nożyczki" mogą mieć za każdym razem inne zakończenie?

Powiedzmy. Tak naprawdę są trzy zakończenia. Widz ma wybór, ale nie nieograniczony.

Jest Pan łodzianinem. Czy mówi Pan o tym z dumą?

Oczywiście! Tu się urodziłem i spędziłem niemal całe życie. Nie wiem, czy uzbierałyby się dwa lata, które spędziłem poza Łodzią.

Skąd wzięły się te przerwy?

Jedna była na studiach, gdy przygotowywaliśmy dyplom w teatrze w Elblągu. A zaraz po skończeniu łódzkiej szkoły filmowej wyjechałem na krótko do Bydgoszczy, do pracy w tamtejszym teatrze.

Łódź jest Panu bardzo bliska?

O tak! Pamiętam jeszcze czasy, gdy po Łodzi jeździły tramwaje z rozsuwanymi drzwiami. Jechały na tyle wolno, że w trakcie jazdy można było do nich wsiąść lub wysiąść. Zawsze patrzę z ciekawością na ludzi, którzy przyjeżdżają do naszego miasta po raz pierwszy. Ich wrażenia są bardzo cenne.

Dlaczego?

Zauważają rzeczy, do których przywykliśmy i nie zwracamy na nie uwagi. Uderza ich głównie łódzka architektura, zwłaszcza centralnej części miasta. To rzeczywiście coś niepowtarzalnego, nawet w europejskiej skali. Pewnie mielibyśmy się jeszcze czymś więcej pochwalić, gdyby kolejne władze miasta coś z tym zrobiły. Kiedy patrzy się na te zaniedbane, kiedyś pewnie piękne kamienice, to aż boli. Mam nadzieję, że odzyskają swój blask. Mamy za to w Łodzi piękne parki, las łagiewnicki. To najczęściej odwiedzane przeze mnie miejsca. Mam trójkę dzieci, więc chętnie z nimi tam jeżdżę. Łódź jest bardzo zielonym miastem. Brakuje tylko rzeki. Choć tam, gdzie mieszkam, płynie rzeka Sokołówka. Jest na niej kilka zbiorników, które przed wojną były fajnym miejscem do rekreacji. Potem to niszczało. Teraz mają zostać reaktywowane. I bardzo dobrze!

Żyje Pan między Łodzią i Warszawą. Nie myślał Pan, by przenieść się do stolicy?

Warszawa nie jest dobrym miastem do życia. Nie chodzi tylko o zakorkowane ulice. Liczne protesty, demonstracje często uprzykrzają życie jej mieszkańcom. Choć przyznam, że myślałem o przenosinach do stolicy. Nie jest to jednak taka prosta decyzja. Zwłaszcza, gdy ma się rozbudowaną rodzinę. Poza tym mnie w Łodzi jest dobrze. Trochę jestem też za stary, by dać się omamić obietnicy jakiejś popularności. Cenię sobie prywatność. Nie mam parcia na sławę. Czasem w takich sprawach decyduje przypadek. Dostaje się rolę, które nagle robi z człowieka bardzo rozpoznawalną twarz. Potem wszystko się samo układa. Mnie się to nie zdarzyło. Ale nie żałuję, nie narzekam. Każdy ma zapisaną swoją drogę.

Mógłby Pan żyć bez Łodzi?

Próbowałem i mnie to nie wychodzi. Od 10 lat gram w Warszawie i zawsze z wielką radością wracam do Łodzi, do siebie. Do miejsc, które stanowią moją przeszłość. Jestem z nimi bardzo związany. Tu mieszkali moi rodzice, mam niemal całą rodzinę. Nie wyobrażam sobie życie gdzie indziej. Choć moje dzieci na razie mają inny stosunek do tych spraw. Może to kwestia wieku. Kiedy byłem młody, bardzo ciągnęło mnie za ocean. Ale może dlatego, że chciałem się wyrwać z szarego komunizmu.

Do której części Łodzi ma Pan największy sentyment?

Do Bałut! W tej dzielnicy spędziłem większą część życia. Urodziłem się zaś na ulicy Piramowicza, w okolicach Dworca Fabrycznego. Jednak mieszkałem tam krótko. Przeprowadziliśmy się na ulicę Malczewskiego, na Bałuty. A teraz mieszkam przy ulicy Liściastej.

Chodzi Pan czasem oglądać miejsca swego dzieciństwa?

Tak, bo jestem sentymentalny aż do bólu! Lubię wracać do przeszłości. Mieszkają tam też nasi znajomi, więc siłą rzeczy odwiedzamy te miejsca.

Jaka Łódź się Panu marzy?

Przede wszystkim z rozwiniętymi punktami, w których ludzie spotykają się z miastem. A więc dworcami, lotniskiem. Przydałoby się w Łodzi metro, choćby jedna, mała linia. Tak poza tym to wiele w Łodzi zmienia się na dobre. Mogę to powiedzieć jako kierowca. Ulice stają się coraz lepsze do jazdy. Marzy mi się też mała scena w Teatrze Powszechnym. Powstaje na naszych oczach! Wreszcie będziemy posiadać scenę do grania sztuk kameralnych.
Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki