Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogusław Słaby: Łódzkiej gospodarce nie grozi powtórka z roku 1989

Piotr Brzózka
Bogusław Słaby
Bogusław Słaby archiwum prywatne
Z Bogusławem Słabym, prezesem Związku Przedsiębiorców Przemysłu Mody Lewiatan w Łodzi, rozmawia Piotr Brzózka

Wszystko zaczyna się dobrze kręcić, zewsząd płyną optymistyczne komunikaty o stanie polskiej gospodarki, aż tu nagle dochodzi to kryzysu na Ukrainie i polski eksport na Wschód się załamuje. Ministerstwo Gospodarki uspokaja, że nasz wzrost gospodarczy jest niezagrożony i czeka nas dobry rok, ale przecież wiemy, że są firmy, czy całe branże, które mocno ucierpią. Czy tak będzie z przemysłem lekkim?
Na pewno tak. Rozmawiałem właśnie z właścicielem dużej firmy, która 80 proc. sprzedaży kieruje na rynki wschodnie. On mówi, że na Ukrainie ludzie po prostu nie myślą w tej chwili o zakupach. W efekcie jego firma traci w tym momencie na tamtejszym rynku od 50 do 70 proc. Obroty spadają mu też w Rosji - o około 30 proc. Tu powodem jest niepewny, słabnący kurs rubla. Tak więc są już pierwsze bardzo niepokojące sygnały. Problemem naszej branży jest to, że tak dużo towarów jest sprzedawanych na rynki wschodnie, na których łatwiej jest zaistnieć niż na Zachodzie.

No właśnie, generalnie Rosja ani Ukraina nie są największymi odbiorcami polskiego eksportu, ale jeśli chodzi o ubrania - temat ten nieodłącznie kojarzy się z rynkami wschodnimi.
Musimy uściślić jedną rzecz. Przemysł odzieżowy to dwa segmenty. Pierwszy to firmy, które szyją gotowe ubrania pod własną marką. Jest to około 30 proc. naszej branży. Pozostałe 70 proc. to segment przerobowy. Ten drugi segment eksportuje głównie na Zachód. Ten pierwszy raczej nie ma takich możliwości, gotowych ubrań z Polski nie znajdziemy w sklepach na Zachodzie. Ubrania eksportujemy na Wschód, główna sprzedaż idzie na największe rynki - Rosja, Ukraina, Kazachstan. Po prostu tam łatwiej jest je sprzedać, a metka "sdiełano w Polsze" jest tam mimo wszystko dosyć pozytywnie odbierana. Są w Polsce duże, znane firmy - mniejsza w tym miejscu o ich nazwy - które 80, a nawet 90 proc. swojej produkcji kierują na Wschód.

Problemy w handlu ze Wschodem to chyba nie tylko kwestia malejącego popytu? Ukraińcy przyjeżdżali do Rzgowa z dolarami, teraz nie mogą ich kupić w swoim kraju...
Spadek popytu to jednak pierwszy i podstawowy powód. Po prostu ludzie na Ukrainie nie myślą w tej sytuacji o zakupach odzieży. Do tego dochodzą oczywiście inne sprawy, jak kwestia kursu. Również rosyjscy odbiorcy stali się bardzo ostrożni w zamówieniach, bo nie są pewni, jak będzie się kształtował kurs ich waluty i czy opłaca im się kupić towar w Polsce.

Wspominał Pan przed miesiącem, że przedsiębiorcy z waszej branży obawiają się wprowadzenia sankcji na polskie wyroby przez Rosję...
Aktualna władza rosyjska jest nieprzewidywalna i niewykluczone, że może w nas w ten sposób uderzyć. Aczkolwiek sankcje dla tej branży nie byłyby tak nośne medialnie, jak ograniczenia dotyczące żywności. A Rosjanom chodzi o to, żeby było słychać i widać. Dlatego nie wykluczam możliwości nałożenia na nas jakiś sankcji, ale nawet jeśli, to zapewne w mniejszym zakresie niż w innych branżach.

Czy przedsiębiorcy, którzy nastawili się na rynki wschodnie, mają jakiś plan B, myślą o przeorientowaniu swojego eksportu?
Oczywiście próbują. Ale tak gwałtownego zwrotu nie da się zrobić, nagłego przyspieszenia nie będzie, możliwości trzeba oceniać realnie. Przeorientowanie się na rynki: włoski, francuski czy niemiecki nie jest łatwe. A Afryka, Ameryka - to raczej w ogóle nie wchodzi w grę w naszej branży ze względu na wysokie koszty zaistnienia na zupełnie nowym rynku, zwłaszcza jeśli robi się to w pojedynkę. Wiem, że jedna firma próbuje otworzyć salon w Dubaju, ale robi to niezależnie od sytuacji na Ukrainie.

Czy w sytuacji, gdy są firmy mające 80 proc. sprzedaży na Wschodzie, obecne problemy zagrażają ich egzystencji ?
Egzystencji może nie zagrażają, ale na pewno przysporzą dużych problemów. Zresztą nie tylko im. Ci producenci może w 20 procentach szyją sami, resztę zlecają, może więc być tak, że to wszystko przełoży się również na ich podwykonawców. Nie chcę krakać, ale nie można tego wykluczyć.

Na rynku pracy może się to odbić?
Jest trochę za wcześnie, za miesiąc, dwa będziemy mogli prognozować, jak będzie się dalej rozwijać sytuacja.

W branży można było odczuć poprawę nastrojów...
Tak. Od dawna jest pozytywny trend w segmencie przerobowym, wraca do Polski produkcja z Azji. Krótka seria, krótki termin dostawy i wysoka jakość, tego Azja nie jest w stanie zrealizować. Dlatego polskie marki, Hexeline, Deni Cler szyją w Polsce.

Łódzka gospodarka, kiedyś bardzo mocno oparta na przemyśle lekkim, w ostatnim ćwierćwieczu dwa razy mocno ucierpiała na załamaniu eksportu na Wschód. Nie grozi nam powtórka?
Nie, to już nie jest ta skala. Czasy są absolutnie nieporównywalne. Spustoszenie w mentalności łodzian i mieszkańców całego regionu, które poczynił okres transformacji, było tak wielkie, że dziś właśnie w Łodzi najtrudniej jest znaleźć młodzież chętną do nauki w szkołach odzieżowych. Tak więc od tamtych czasów zmieniło się wszystko.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki