Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Epidemia dysleksji w łódzkich szkołach. Coraz więcej uczniów zgłasza się po zaświadczenia

Agnieszka Jasińska
Szóstoklasiści, którzy mają zaświadczenie o dysleksji, mogą pracować nad testem pół godziny dłużej
Szóstoklasiści, którzy mają zaświadczenie o dysleksji, mogą pracować nad testem pół godziny dłużej Janusz Wójtowicz
Uczniowie starają się o zaświadczenia, żeby zyskać dodatkowe przywileje podczas egzaminów. Dyrektorzy placówek potwierdzają: dokumenty o zaburzeniach przynosi coraz więcej dzieci.

W Szkole Podstawowej nr 138 w Łodzi na 44 uczniów piszących sprawdzian szóstoklasistów, aż dziewięciu miało zaświadczenie o dysleksji. Wynika z tego, że co piąty mógł korzystać z dodatkowych przywilejów podczas egzaminu. W SP na 35 w Łodzi sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. 40 uczniów pisało sprawdzian szóstoklasistów, a zaświadczenia miał co czwarty.

Statystyki są alarmujące. Do poradni psychologiczno-pedagogicznych w woj. łódzkim zgłasza się coraz więcej uczniów z wnioskiem o przebadanie pod kątem dysleksji. O problemie mówią także dyrektorzy szkół.

- Rodzice chcą ułatwić dzieciom egzamin i załatwiają im zaświadczenia o dysleksji - mówi wprost Piotr Bara, dyrektor SP nr 138 w Łodzi. - Nie zdają sobie sprawy, że robią przez to krzywdę uczniom. Wielu młodych ludzi mogłoby się nauczyć ortografii, ale dzięki zaświadczeniom nie musi i tego nie robi.

Dyrektor Bara podkreśla, że z roku na rok w jego szkole przybywa uczniów, którzy mają zaświadczenie o dysleksji. - Niestety, najczęściej jest to inicjatywa rodziców - mówi Piotr Bara.

Zaświadczenia o dysleksji to specjalne przywileje dla uczniów. Na rozwiązanie testu szóstoklasiści mają godzinę. Ale ci, którzy przyniosą do szkoły zaświadczenia o tzw. specyficznych trudnościach w uczeniu się (dysleksja, dysgrafia, dysortografia lub dyskalkulia) mają na teście pół godziny więcej na zastanowienie się i sprawdzenie odpowiedzi.

- Dyslektyków wyłapują nauczyciele lub problem zgłaszają rodzice - przyznaje Krzysztof Durnaś, dyrektor SP nr 35 w Łodzi. - Nie da się ukryć, że uczniów z taką dysfunkcją z roku na rok jest coraz więcej.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Niepokojącym statystykom sprzyja zmiana prawa z 2010 r. Wcześniej uczniowie dostawali zaświadczenia o dysfunkcjach, ale musieli je odnawiać, rozpoczynając naukę w kolejnej szkole. Teraz opinie z poradni są wydawane dożywotnio... Oprócz tego mogą je wydawać ośrodki prywatne, a nie - tak jak wcześniej - jedynie publiczne. To budzi wiele wątpliwości.

- Mam sygnały, że rodzice, których dzieci nie dostaną zaświadczenia w publicznej poradni, idą po dokument do prywatnej - mówi Iwona Piotrowska, wicedyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 4 w Łodzi. - Takie sytuacje nigdy nie powinny mieć miejsca. Rodzice zachowują się nieodpowiedzialnie, wysyłając dziecko z jednego badania na drugie, z publicznej poradni do prywatnej.

Anna Miżowska, psycholog i dyrektor niepublicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej Empiria w Łodzi, przyznaje, że co tydzień z wnioskiem o przebadanie pod kątem dysleksji zgłasza się do jej poradni średnio 50 uczniów.

- Coraz więcej osób dostrzega i zdaje sobie sprawę z tego problemu. To bardzo dobrze - mówi Anna Miżowska. - Nie ma mowy o symulowaniu dysleksji. Badanie jest rzetelne. Jeśli uczeń ma problem z ortografią i dzięki odpowiedniemu zaświadczeniu może dłużej pisać sprawdzian, to powinien z tego korzystać. Nie widzę w tym nic złego.

Według Anny Miżowskiej, tylko dwa - trzy procent osób, które zgłaszają się z wnioskiem o przebadanie pod kątem dysleksji, to symulanci.

Współpr. Maria Mazurek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki