Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca busa nie zabrał do Łodzi chorego dziecka

Alicja Zboińska
Pani Sylwia i jej syn aż pięć razy w tygodniu kursują busami różnych firm na trasie Łódź - Brzeziny
Pani Sylwia i jej syn aż pięć razy w tygodniu kursują busami różnych firm na trasie Łódź - Brzeziny Łukasz Kasprzak
Mama 5-letniego Sebastiana z Brzezin, cierpiącego na zespół Aspergera, twierdzi, że kierowca busa firmy San Marco nie chciał ich zabrać do Łodzi. Dodaje, że kierujący był wyjątkowo niegrzeczny. Kobieta do dziś czeka na wyjaśnienia w tej sprawie.

- Sebastian ma zdiagnozowany zespół Aspergera, który jest lżejszą odmianą autyzmu - mówi pani Sylwia. - Chodzi w Łodzi do przedszkola, które prowadzi Fundacja Jaś i Małgosia. Rano w Brzezinach wsiadamy do busa i jedziemy do Łodzi, po południu wracamy do domu. Sebastian ma legitymację osoby niepełnosprawnej, która upoważnia nas do 78-proc. zniżki przy zakupie biletu. Możemy z niej skorzystać oboje.

Pani Sylwia tłumaczy, że korzystają z usług różnych przewoźników i zniżki są honorowane. Tak było też 26 lutego rano, natomiast powrót do domu nie przebiegał tak, jak powinien. Mama z synem poszła na stanowisko, na którym był bus firmy San Marco z Nowego Miasta nad Pilicą, obsługującej połączenia między Łodzią i miastem swojej siedziby. Kobieta twierdzi, że gdy poprosiła o bilety z 78-procentową zniżką usłyszała, iż kierowca nie ma takich ulg, a jego maszyna nie jest zaprogramowana do sprzedaży takich biletów.

- Dodał: niech mi pani głowy nie zawraca, a w ogóle to wynoście się stąd, bo mieliście swój bus 10 minut temu - żali się pani Sylwia. - Nie zabrał nas, musieliśmy czekać na kolejne połączenie. Napisałam skargę do siedziby tej firmy, chciałam otrzymać wyjaśnienie, dlaczego zostałam tak potraktowana. Rozumiem, że niepełnosprawności mojego syna nie widać na pierwszy rzut oka, ale mieliśmy przy sobie legitymację, która to potwierdzała. Tymczasem przez tyle tygodni nikt nie znalazł czasu, by się do nas odezwać.

Wojciech Wielgus, właściciel firmy San Marco, przeprasza, że nie znalazł czasu na odpowiedź na pismo pani Sylwii, a także za zachowanie swojego kierowcy. - Rozmawiałem z kierowcą, który tę sytuację przedstawił w nieco innym świetle - mówi przedsiębiorca. - Tłumaczył, że w busie było dużo pasażerów i nie mógł zagwarantować miejsca siedzącego. Został ukarany naganą, jeśli taka sytuacja by się powtórzyła, to straci pracę.

Właściciel firmy tłumaczy też, że nie skontaktował się wcześniej z panią Sylwią ze względu na bardzo trudną sytuację rodzinną. Zapewnił nas, że w poniedziałek wysłał list z wyjaśnieniem i przeprosinami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki