Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święta bogatych mieszkańców Łódzkiego: pieniądze dają jednak trochę szczęścia [ZDJĘCIA]

Agnieszka Jasińska, Piotr Brzózka
Jacek Szwajcowski uważa, że należy do szczęśliwego pokolenia
Jacek Szwajcowski uważa, że należy do szczęśliwego pokolenia Grzegorz Gałasiński, Adam Slowikowski/Reporter, Tadeusz Pozniak/REPORTER, materiały promocyjne
Łódzkie może się pochwalić miliarderem na liście magazynu "Forbes". Antoni Ptak wyszedł z cienia i nagle okazało się, że z majątkiem szacowanym na 1,9 mld zł należy do dziesięciu najbogatszych ludzi w kraju.

Ludzie bogaci dzielą się na tych, którzy na opowieściach o swojej fortunie zjedli zęby i na tych, którzy do tematu "pieniądze" podchodzą z pewną nieśmiałością. Raz, że strach, dwa - trochę nie wypada, przynajmniej w Polsce. Antoni Ptak, jak chyba większość ludzi niemiłosiernie zamożnych, zarzeka się, że pieniądze są dla niego rzeczą wtórną.

- Mnie są potrzebne, żeby reinwestować w biznes. Konsumpcja własna to niewielki promil pożytkowanych pieniędzy - zapewnia. Jeśli tak, to "Forbes" nie kłamie na temat jego blisko dwumiliardowej fortuny. Promilowe wydatki pozwalają Ptakowi swobodnie mieszkać "na całym świecie" - jak to subtelnie ujmują jego podwładni. W ostatnim czasie w oficjalny poczet rezydencji zaliczane były dom na Florydzie i zamek we Francji. O nich Ptak mówi niechętnie, o innych domniemanych domostwach - w ogóle, a przecież mieszkać miał m.in. w Brazylii. Biznesmen zapewnia, że ze wszystkich miejsc najważniejszy jest dom w Tuszynie, przez rodzinę nazywany gniazdem. - Gniazdo, jak każdy ptak, mam wygodne i urządzone według gustu mojego i mojej żony. Jestem tradycjonalistą, dom urządziliśmy w stylu staropolskim - mówi.

W pewnym sensie tradycyjne są też motoryzacyjne upodobania Ptaka, który po świecie porusza się flotą służbowych aut. Preferuje mercedesa klasy S.

Znajomi z dawnych lat podkreślają, że Ptak do wszystkiego doszedł sam. Pieniędzy nie dostał na tacy ani nie wyniósł ich z domu. Dzieciństwo Ptaka było z gatunku tych trudnych. Pochodzi z Piotrkowa, wychował się na Bugaju. Gdy zachorował jego ojciec, w wieku kilkunastu lat musiał przejąć rodzinne gospodarstwo. Hodował ogórki, pomidory, kwiaty. Romantyczny mit założycielski handlowego imperium Ptaka głosi, że do wielkiego biznesu wszedł, brodząc po kolana w błocie. Żadna to ponoć metafora - w tym błocie miał się zakopać, obserwując handlarzy przy drodze w Tuszynie. To tam miał się zrodzić pomysł budowy hal, który stały się zaczątkiem centrum handlowego. Pierwsze hale były lotniczymi hangarami, przywiózł je z Ukrainy...

Kto zabroni bogatemu

Tegoroczną listę magazynu "Forbes" zamyka Adam Banaszczyk z Piotrkowa Tryb., twórca firmy Emerson, zajmującej się m.in. korespondencją biurową, a ostatnio zaangażowanej w produkcję elektronicznej kostki do gry. Jego majątek oszacowano na 210 milionów złotych.

Znany łódzki biznesmen Piotr Misztal przez "Forbesa" notowany nie jest, choć twierdzi, że mógłby, tylko o to nie zabiega.

- Pewnie mam więcej milionów niż Adam Banaszczyk. Ale to nieistotne. Co z tego, że biznesmen z Piotrkowa Tryb. znalazł się na liście "Forbesa"? Różnica pomiędzy mną a nim jest taka, że mnie znają wszyscy, a jego nikt - mówi Misztal. - Kiedy jestem na Karaibach, nie muszę kupować sobie łódki za kilkanaście milionów euro. Mogę ją wynająć. Po co mam kupić i potem pilnować? Żeby napić się piwa, nie trzeba mieć browaru. Nie muszę też kupować nieruchomości w każdym miejscu na świecie. Są przecież hotele.

Na Słowacji, gdzie się wybiera na święta, Misztal będzie szukać przede wszystkim spokoju. - Przygotowuję się do startu na prezydenta Łodzi, więc relaks jest mi teraz bardzo potrzebny - mówi biznesmen.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Misztal przed Wielkanocą wykończył nowy dom. Willa ma 1.400 metrów kwadratowych. Jest wielkości dziesięciu przeciętnych domów jednorodzinnych lub dwudziestu mieszkań w bloku. Są tu: basen, sauna, dziewięć łazienek, dwie kuchnie, cztery pokoje gościnne, sypialnia Misztala, gabinet, siedem telewizorów i dużo przestrzeni otwartej. Dom kosztował 25 milionów złotych. W garażu stoją ferrari i bentley, a niebawem dołączy do nich nowy rolls-royce. Prosto z Ameryki.

- Byłem na początku roku w Stanach i już nim jeździłem - opowiada biznesmen. - W Polsce nie ma jeszcze odpowiedniej pogody dla niego. Jak zrobi się ciepło, będę miał prawdziwą przyjemność jazdy.

Biznesmen podkreśla, że nie jest ważne, ile ma się milionów na koncie. - Śniadanie zawsze jem takie samo. Mam swoje upodobania, wcale niewygórowane. W gruncie rzeczy to ja prosty człowiek jestem - mówi.

Biznesmen dodaje, że bez problemu mógłby zamieszkać w 25-metrowym mieszkaniu w bloku. - Wieczorem z sypialni do kuchni i z powrotem pokonuję sto metrów. Odechciewa mi się spać. A w bloku przynajmniej wszędzie byłoby blisko - mówi Misztal.

Mimo skłonności do luksusu, biznesmen podkreśla, że chętnie dzieli się tym, co ma.

- Raz w miesiącu przekazuję pieniądze dla potrzebujących dzieci - mówi.

Pieniądze to nie wszystko

- Jeśli ktoś kupił drogi obraz tylko po to, by się nim chwalić, to świadczy to o jego społecznej i emocjonalnej niedojrzałości - uważa Radosław Wiśniewski, założyciel i prezes spółki odzieżowej Redan, za działalność prowadzącej rodzinne domy dziecka fundacji Happy Kids nagrodzony tytułem Łodzianina Roku 2011.

Wiśniewski kilkakrotnie przewinął się przez listy najbogatszych Polaków, równo dziesięć lat temu "Wprost" wyceniał jego majątek nawet na 290 mln zł. Jednak do tego, co zarobił w życiu, Wiśniewski wydaje się podchodzić z pokorą. - Bez pieniędzy jest trudniej żyć. Ale gdy zapewnimy sobie podstawowy wymiar bezpieczeństwa i komfortu, to fakt, czy mamy nowy większy dom czy kolejny samochód, jest trochę bez znaczenia. To nie buduje żadnych wartości, nie daje nic oprócz uznania osób, których uznania się nie oczekuje - mówi przedsiębiorca. I trzeba przyznać, że sam mieszka nieostentacyjnie - w jego sąsiedztwie, na łódzkich Bałutach, znajdziemy dziesiątki bardziej okazałych domów.

Historia Wiśniewskiego jest jedną z ciekawszych w łódzkim biznesie. Skończył medycynę, ale nie został lekarzem, bo w dobie raczkującego kapitalizmu zaczął zarabiać na ubraniach, przywożonych w plecaku z Azji. Pod koniec lat 90. stał się jednym z pionierów, którzy zaczęli zlecać szycie azjatyckim manufakturom, dzięki czemu zyskał opinię ostrego gracza. Wizerunek ten skutecznie jednak przełamywał działalnością dobroczynną - przed laty cała Łódź znała historię 12-letniego Adasia, któremu pomógł w ciężkiej sytuacji, choć sprawa ta kosztowała go niemało kłopotów; później z tej historii zrodziła się idea rodzinnych domów dziecka.

Wiśniewski mówi, że dość szybko doszedł do wniosku, że pogoń za pieniędzmi to nie wszystko. Wystarczyło, że nasycił pierwszy głód życiowych potrzeb. Możliwe, że takie myślenie wyniósł z harcerstwa, zresztą jak przyznaje - pierwsze biznesy tworzył na bazie kolegów z harcerstwa. Oczywiście nie oznacza to, że żyje w ascezie - dzieci na przykład kształci za granicą - święta wielkanocne to jedna z niewielu okazji, by rodzina mogła się spotkać w komplecie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Są też rzeczy, na które zwyczajnie go nie stać - choć jest to bardziej kwestia czasu niż pieniędzy. Wciąż nie może sobie pozwolić, by wziąć długi urlop i opłynąć świat dookoła.

Oddech, na który nie stać jeszcze Wiśniewskiego, mogli za to wziąć współwłaściciele Atlasa - Grzegorz Grzelak i Andrzej Walczak. Pierwszy - nr 34 w kraju, przez magazyn "Forbes" podliczony na 630 mln zł, drugi - nr 64, majątek: 520 mln zł. Obaj odpuścili codzienne zarządzanie firmą, choć pozostają głównymi udziałowcami spółki WKiZB Atlas. Jak mówi ich znajomy, to bardzo silny tandem, przyjaźń trwająca ponoć od piaskownicy.

- Andrzej jest wizjonerem, za to pan Grzegorz potrafi to wszystko ubrać w metody zarządcze, cyferki. Andrzeja nie widziałem nigdy w garniturze. Ze względu na upodobania artystyczne, w świecie biznesu uchodzi za lekko ekscentrycznego, choć nie jest to oczywiście ten typ szalonego ekscentryka, który nie wie, co się dzieje, a wszyscy wokół stoją i modlą się, by nic nie spsocił. On po prostu kocha sztukę i architekturę, czego wyrazem jest jego Atlas Sztuki - ponoć jedna z najlepszych prywatnych galerii w Polsce. Dużo też o jego upodobaniach świadczy zaangażowanie w Nowe Centrum Łodzi. Widać tam odcisk jego myślenia, choć organizacyjnie wyszło to, jak wyszło. Niestety, Marek Żydowicz to nie Grzegorz Grzelak - mówi znajomy właścicieli Atlasa.

Bogacą się już ćwierć wieku

"Forbes" umieścił Antoniego Ptaka na swojej liście z adnotacją "nowy", ale przecież jego majątek kumuluje się nie od dziś. Ptak był jednym z beneficjentów szalonych lat 90. - czasów, gdy wielomilionowe fortuny wyrastały w ciągu kilku lat. Tygodnik notował go na 27. miejscu wśród najbogatszych Polaków już w 1996 roku, a więc trzy lata po założeniu centrum targowego.

W czasach transformacji ustrojowej rozkwitała większość najpotężniejszych dziś biznesów. Atlas powstał w 1991 roku, dwa lata wcześniej działalność rozpoczął Jacek Szwajcowski, prezes spółki Pelion, potentata w handlu lekami.

- W 2014 roku obchodzimy 25. rocznicę wolnych wyborów w Polsce. Jest to dla mnie bardzo symboliczny czas, gdyż jednocześnie jest to 25-lecie pracy zawodowej. Okres ten spędziłem bardzo pracowicie - mimo że urodziłem się w niedzielę - mówi Szwajcowski. - Niezwykle cenię sobie fakt, że należę do szczęśliwego pokolenia, które z jednej strony pamięta czasy komuny, ale z drugiej miało szansę współtworzyć nowoczesną polską gospodarkę. Zaczynałem praktycznie od zera, a dzisiaj jestem właścicielem akcji o dużej wartości. I choć są to jedynie wirtualne pieniądze, widoczne w elektronicznym rejestrze akcji, na razie nie zamierzam ich sprzedawać - mówi Szwajcowski. Podobnie jak Ptak, zaznacza jednak, że dużo więcej satysfakcji dają mu wydatki na inwestycje niż konsumpcję własną. Oczywiście Szwajcowski nie żyje w ascezie, choć ponoć preferuje styl minimalistyczny. Jedna z osób, która miała gościć w jego domu, zwierzała się tygodnikowi "Polityka": z zewnątrz pałac odnowiono pod okiem konserwatora, ale w środku - zimne techno, jak gospodarz.

- Prywatnie nie oszczędzam na edukacji dzieci i stosunkowo częstych, choć krótkich urlopach, które pozwalają się zregenerować. Najchętniej spędzam je w Europie, bo moim zdaniem nie ma lepszego miejsca do życia. Łatwo można dojechać i szybko wrócić, co dla mnie jest niezwykle istotne - mówi Szwajcowski.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Prawdziwych milionerów niewielu

Z badań firmy KPMG wynika, że w Polsce w 2012 roku było 751 tysięcy zamożnych obywateli, a w roku 2015 ma ich być 839 tysięcy. Przy czym za osobę zamożną uznaje się wszystkich zarabiających powyżej 7,1 tysiąca złotych. Z kolei polskie banki szacują, że łączna pula zamożnych klientów to dwa miliony. Łódzki mBank obsługuje około 500 tysięcy z nich.

- Rocznie nasza baza takich klientów powiększa się o 10 tysięcy. Duży procent wszystkich klientów zamożnych mBanku stanowią osoby, które dorastały finansowo z naszym bankiem. Największą grupę klientów zamożnych stanowią osoby, które rozpoczęły z nami współpracę w latach 2001 - 2003, będąc jeszcze studentami. Od tego czasu ich zarobki pozwalają na status affluent w mBanku - mówi Bartosz Sawicki z wydziału produktów indywidualnych w mBanku. - Źródło dochodu zamożnych Polaków to zazwyczaj własna działalność gospodarcza oraz zysk z pracy w zawodach specjalistycznych, jaki osiągają przede wszystkim inżynierowie i pracownicy z branży IT. Przedstawiciele tych dwóch grup zawodowych stanowią w Polsce 50 procent wszystkich zamożnych klientów naszego banku. Kolejnych 30 procent to przedstawiciele wolnych zawodów - głównie prawnicy i lekarze.

Oczywiście, zamożny nie znaczy milioner. Prawdziwych milionerów wcale nie jest tak dużo. Według Izby Skarbowej w Łodzi, w całym województwie w 2012 roku mieszkały 793 osoby, które w ciągu roku zarobiły powyżej miliona złotych. Najwięcej, bo aż 370 w Łodzi. Kolejne miejsca zajmują: powiat piotr-kowski (43 milionerów), pabianicki (42) i to-maszowski (37). Ostatnie miejsce zajmują powiaty poddębicki (4) i łódzki wschodni (5). W Łodzi "najbogatszy" jest Widzew. Tutaj dochód powyżej miliona złotych miało w 2012 roku aż 91 podatników. Drugie miejsce zajmuje Polesie (70). Większość milionerów to przedsiębiorcy.

Dziesiątka najbogatszych Polaków według magazynu "Forbes":

  1. Jan Kulczyk- 11,3 mld zł
  2. Zygmunt Solorz-Żak - 10,7 mld zł
  3. Leszek Czarnecki- 7,1 mld zł
  4. Michał Sołowow - 6,9 mld zł
  5. German Efromovich - 3,7 mld zł
  6. Dariusz Miłek- 3,1 mld zł
  7. Anna Woźniak-Starak i Jerzy Starak - 3 mld zł
  8. Roman Karkosik- 2,4 mld zł
  9. Tomasz Domagała - 2,1 mld zł
  10. Antoni Ptak- 1,9 mld zł
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki