Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Piątkowski: Chodzi wyłącznie o jakość pracy w szkole

rozm. Maciej Kałach
Krzysztof Piątkowski
Krzysztof Piątkowski Grzegorz Gałasiński
Z Krzysztofem Piątkowskim, wiceprezydentem Łodzi, odpowiedzialnym za edukację, rozmawia Maciej Kałach.

Kiedy dyrektorzy poskarżyli się, że urzędnicy nakazują im zwalnianie nauczycieli, którzy nie mają pełnego etatu, magistrat zaprzeczył. A jednak oświadczył także, że zmian domagają się m.in. rodzice. Jak dużo było skarg z ich strony? Czego chce urząd?
Po pierwsze, nie dostrzegam w tym co się dzieje, niczego nadzwyczajnego. Inspektorzy wydziału edukacji UMŁ co roku konsultują z dyrektorami plany zatrudnienia, ponieważ sprawują nad szkołami nadzór.

Jednak dyrektorzy twierdzą, że urząd wywraca do góry nogami ich już przygotowane plany.
Dyrektorzy dopiero przedstawili swoje plany, może niektórzy z nich sądzą, że są idealne, ale konsultacje z urzędem wynikają z przepisów. A niezależnie od kwestii nadzoru, sam wielokrotnie słyszałem skargi od rodziców i także od dyrektorów. Przykładem jest sytuacja, w której dyrektor dysponuje trzema etatami, a rozdziela je na sześciu nauczycieli danej specjalności. To jest niewłaściwe, bo cierpi na tym jakość pracy w szkole: nauczyciel powinien być szczególnie związany z placówką, a nie krążyć między budynkami, chociaż rozumiem odstępstwa od tej reguły, np. gdy dyrektor dysponuje godzinami na 2,5 etatu, a połówka - decyzją dyrektora - przypada trzeciemu nauczycielowi.

Przykładem jest sytuacja, w której dyrektor dysponuje trzema etatami, a rozdziela je na sześciu nauczycieli danej specjalności.

Jednak inspektorzy badają przypadki trzech etatów, dzielonych na sześć osób, a jest ich bardzo wiele. Za niewłaściwą sytuację uważam także przypadek nauczycielki, która pracuje po jednej trzeciej etatu w trzech szkołach - powinna mieć etat w jednej placówce, o ile jest to możliwe. Są dyrektorzy, którzy skarżą się, że taka osoba znika zaraz po dzwonku na przerwę, bo musi pędzić w inne miejsce.

Czyli w tym przypadku wcale nie chodzi o oszczędności, jak podejrzewają związki zawodowe, działające w łódzkiej oświacie?
Chodzi wyłącznie o jakość pracy w szkole. Rozumiem, że dyrektorzy kontaktują się z mediami, bo próbują bronić racji, ich zdaniem słusznych, ale przecież nie mają monopolu na słuszność. Podkreślam jednak, że decyzje o zatwierdzeniu planów zatrudnienia przez wydział edukacji są podejmowane indywidualnie w przypadku każdej placówki i może zdarzyć się, że plan, który wygląda nieracjonalnie, ma swoje uzasadnienie. I zostanie przyjęty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki