Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Kurek: Jestem lepszym siatkarzem

Paweł Hochstim
Bartosz Kurek
Bartosz Kurek Krzysztof Szymczak
Bartosz Kurek po zdobyciu mistrzostwa Włoch poprosił Stéphane'a Antigę, by mógł wcześniej zacząć treningi. I nie może doczekać się mistrzostw świata.

Gdy spotkaliśmy się rok temu w Spale, miał Pan chyba znacznie gorszy humor. Wtedy kończył się fatalny sezon w Dynamie Moskwa, a dziś jest Pan mistrzem Włoch.
Zdecydowanie nie. Wtedy byłem szczęśliwy, że sezon się już skończył, a teraz ze smutkiem opuszczałem Maceratę, bo i ja, i moja rodzina czuliśmy się tam znakomicie. No i do tego zdobyliśmy mistrzostwo Włoch, co było fantastycznym ukoronowaniem sezonu.

W trakcie sezonu mówiło się, że Macerata radzi sobie fajnie, ale najważniejsze mecze przegrywa. Liga Mistrzów, Puchar Włoch...
Mieliśmy zespół z potencjałem na lepsze wyniki w tych rozgrywkach. Ale najważniejsze, że ten jeden sukces, najprzyjemniejszy, bo przecież po nim kończy się sezon, udało nam się odnieść.

Zostaje Pan w Maceracie na przyszły sezon?
Wszystko wskazuje na to, że tak. Rok temu podpisałem dwuletni kontrakt i mieliśmy dżentelmeńską umowę, że po sezonie usiądziemy i porozmawiamy. W klubie wszyscy byli ze mnie zadowoleni, a ja nawet nie rozglądałem się na rynku transferowym, bo sądzę, że w tej chwili jest to dla mojej kariery najlepsze miejsce.

A w Polsce pojawiła się plotka, że ofertę złożyła Resovia.
Zaprzeczam. Ani ja, ani mój agent nie dostaliśmy takiej propozycji. Myślę, że wobec kontuzji Alka Akhrema rzeszowski klub będzie bardzo aktywny na rynku transferowym i stąd te plotki.

Pamiętam naszą rozmowę przed sezonem we Włoszech i Pana słowa: zagrać tam to było zawsze moje marzenie. Jak w takim razie nazwać mistrzostwo tej ligi?
Kilka osób we Włoszech już mi mówiło, że to właściwie niespotykane, by obcokrajowiec w swoim pierwszym sezonie we Włoszech odgrywał w zespole tak znaczącą rolę jak ja i zakończył rozgrywki ze złotym medalem. Liga włoska jest niezwykle mocna. Myślę, że ci, którzy oglądali półfinały i finały, zauważyli niebotycznie wysoki poziom. We Włoszech nie wygrywa się łatwo meczów.

Ile miał Pan przerwy między końcem ligi włoskiej, a początkiem zgrupowania w Spale? Ze dwa dni chyba, tak?
Dokładnie siedemdziesiąt dwie godziny z czego dwadzieścia spędziłem w podróży w samochodzie. Nie było tego dużo, ale sam poprosiłem trenera, by móc przyjechać wcześniej. Znam swój organizm i wiem, że tydzień treningów po tygodniu przerwy to dla mnie za mało. Fajnie, że Stéphane zgodził się, żebym do Spały przyjechał wcześniej.

A ten sezon dla polskiej siatkówki jest bardzo wyjątkowy. Na taką imprezę, jak Mistrzostwa Świata, nasi kibice czekali wiele lat.
Myślę, że wszystko już o tym sezonie zostało powiedziane. Sądzę, że widać po składzie naszej reprezentacji, że nie tylko kibice, ale również wszyscy siatkarze czekali na ten mundial. Jestem przekonany, że kibice dopiszą i razem z nami stworzą część historii polskiej siatkówki.
Częścią tej historii ma być mecz na Stadionie Narodowym. Przed rokiem mieliście tam trening z Brazylijczykami. Da się w tym miejscu dobrze zagrać w siatkówkę?
Bardziej niż o ten stadion powinniśmy się martwić o przeciwników, którzy wyjdą przeciwko nam. Grałem w tym sezonie w klubie z dwoma reprezentantami Serbii, a do tego dochodzi Aleks Atanasijević po fantastycznym sezonie w Perugii. Zresztą w tym klubie, z którym przegrałem półfinał Pucharu Włoch i grałem w finale ligi, tych Serbów było więcej. Powinniśmy bardziej o to się martwić, a cała otoczka wokół na pewno nie będzie nam pomagać, raczej przeszkadzać, ale po równo obu drużynom. Dla Serbów gra na stadionie też będzie przeżyciem.

Atanasijević, którego PGE Skra Bełchatów trochę bez żalu puściła rok temu do Włoch, był jedną z najjaśniejszych postaci tego sezonu.
Świetnie się spisywał i widać, że jest w nim wielki potencjał. Wiem, że przedłużył kontrakt z Perugią, co na pewno i dla niego, i dla włoskiej ligi jest bardzo dobrą wiadomością. A my musimy się dobrze przygotować to tego, by go powstrzymać na Stadionie Narodowym w meczu otwarcia Mistrzostw Świata.

Ten poprzedni sezon w Dynamie pewnie wytrenował Panu charakter. A ten w Lube Banca? Może Pan powiedzieć dzisiaj, że jest lepszym siatkarzem niż rok temu?
Zdecydowanie jestem lepszym siatkarzem i mam nadzieję, że pokażę to w sezonie kadrowym, bo nauczyłem się we Włoszech naprawdę wiele. Pracowałem właściwie nad każdym elementem mojej gry. Bardzo ciężko pracowałem z trenerem przygotowania fizycznego i fizjoterapeutami, żeby doprowadzić moje ciało do optymalnej formy fizycznej, żebym mógł grać i nie myśleć o tym, czy coś mnie boli. Jestem bardzo zadowolony z całej tej pracy we Włoszech.

Złoto z ligi włoskiej dla Bartosza Kurka jest warte więcej niż złote medale zdobyte wcześniej w barwach PGE Skry Bełchatów w polskiej lidze?
Nie bardzo wiem, jak to ocenić. Mam trochę posegregowane te złote medale z polskiej ligi, bo w pierwszym sezonie zasadniczym grałem bardzo dużo, ale w play-offach prawie nic, bo mieliśmy wtedy Dawida Murka i Stéphane'a Antigę w wyśmienitej formie. Mam to złoto, ale nie czuję, że to ja je wywalczyłem. Kolejne dwa już wygrałem na boisku i z nich najbardziej cenię sobie to, które zdobyłem w finałach z Zaksą na ich boisku. Dla mnie osobiście to było bardzo duże przeżycie. Ale chyba jednak to złoto we Włoszech jest wyjątkowe, bo udowodniłem sobie i wszystkim innym, że potrafię grać za granicą i to był tylko przypadek i nieszczęśliwy zbieg okoliczności, zwłaszcza kontuzję, która wybiła mnie z rytmu na początku sezonu, że w Moskwie nie pokazałem swoich możliwości. Za to we Włoszech trafiłem na supertrenera i żal byłoby tego nie wykorzystać pod względem sportowym.

A w reprezentacji też trafił Pan na supertrenera?
Na pewno na superzawodnika i superczłowieka. A czy supertrenera? To się dopiero okaże. Ale nawet jeśli, odpukać, nie osiągniemy spodziewanych wyników sportowych to nie będzie znaczyło, że Stéphane nie jest dobrym trenerem, bo nie tylko rezultaty o tym decydują. Myślę, że on robi wszystko, by takim doskonałym trenerem się stać. A my dzięki temu możemy stać się świetną drużyną, która będzie zagrożeniem dla każdego. Gorąco wierzę, że tak właśnie będzie.
Język polski na zgrupowaniach kadry w ostatnich latach nie był raczej wiodący...
Muszę przyznać, że dla mnie to zupełnie nowa sytuacja, bo ja nigdy nie grałem w reprezentacji pod wodzą trenera, który mówił po polsku. Trochę to dziwne i na razie, jak chcę o coś zapytać Stéphane'a, to zwracam się do niego po angielsku. Myślę, że z czasem nabiorę do niego zaufania, że to, co chcę powiedzieć po polsku, zostanie przez niego dobrze zrozumiane. Ale na razie jesteśmy jeszcze jednak na etapie języka angielskiego.

Pana były klub, Skra Bełchatów, w wielkim stylu odzyskał mistrzostwo Polski, nie przegrywając ani jednego meczu w play-offach.
Myślę, że komentarzem do tego są dwa słowa - jedno to Mariusz, a drugie to Wlazły. Nie ma o czym więcej dyskutować, bo to, co on zrobił w meczach finałowych, było niesłychane. Nie widziałem go w takiej formie od bardzo długiego czasu, by praktycznie w pojedynkę przesądzał o wynikach. Ale wszystkie zmiany w tym klubie wyszły na dobre, bo świetnie grali też choćby chłopaki z Argentyny, z którymi też zmierzymy się na mundialu, czy Karol Kłos i Andrzej Wrona, którzy zrobili wielkie postępy w ostatnich miesiącach.

Nie da się ukryć, że forma Mariusza Wlazłego z końcówki sezonu ligowego dobrze wróży przed sezonem reprezentacyjnym.
Myślę, że Mariusz doskonale wie, co zrobić, by przygotować się do tych mistrzostw i na mecze reprezentacji też być w dobrej formie. O to na pewno możemy być spokojni.

Brakowało go w poprzednich latach w polskiej kadrze?
Na pewno go brakowało. Przez ostatnich dziesięć lat nie było lepszego atakującego w Polsce. Na początku jakoś udawało się chłopakom go zastępować - Zibi Bartman miał bardzo dobre sezony i Piotrek Gruszka także, gdy zdobywaliśmy mistrzostwo Europy - ale mieć Mariusza w swojej drużynie, a nie mieć, to jest jednak duża różnica. Fajnie, że wrócił do kadry, bo dzięki temu mamy mocniejszy zespół.

Wrzesień to będzie dobry i wesoły miesiąc dla polskiej siatkówki?
Na pewno tak będzie. Już dziś wiemy, że będzie wielkie zainteresowanie kibiców, a Polski Związek Piłki Siatkowej zadba o to, by fantastyczna była organizacja. My, mam nadzieję, dostosujemy się do wysokiego poziomu tych mistrzostw świata i kibice będą z nas zadowoleni.

Rozmawiał Paweł Hochstim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki