Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownica Getin Banku wyłudziła kredyt. Bank chce, by spłacił go klient

Alicja Zboińska
Nie jest i nigdy nie był klientem Getin Noble Banku. Mimo to bank chce, by spłacił kredyt, który na jego dane wyłudziła pracownica placówki. Od dwóch miesięcy Wojciech Lewicki udowadnia, że nie jest wielbłądem
Nie jest i nigdy nie był klientem Getin Noble Banku. Mimo to bank chce, by spłacił kredyt, który na jego dane wyłudziła pracownica placówki. Od dwóch miesięcy Wojciech Lewicki udowadnia, że nie jest wielbłądem Krzysztof Szymczak
Klienci banków, którzy czują się przez nie skrzywdzeni, coraz częściej decydują się na walkę w sądzie o odszkodowanie. Sąd przyznał m.in. 57 tys. zł klientowi Getin Banku za to, że na jego skradziony dowód osobisty oszuści wyłudzili kredyt. Dokument został zgłoszony jako zaginiony, ale nie trafił do międzybankowego rejestru z dokumentami zastrzeżonymi. Pełne wyjaśnienie sprawy zajęło kilka lat, przez ten czas klient był ścigany jako nierzetelny dłużnik.

Do 3 kwietnia 2014 r. wszystko jest proste. Wojciech Lewicki swój czas dzieli między pracę, rodzinę i przyjaciół. Od 3 kwietnia jest niesumiennym dłużnikiem, który nie chce spłacać pożyczki gotówkowej. Tak przynajmniej wygląda w oczach banku, a także wszystkich, którzy sprawdzą jego nazwisko w Biurze Informacji Kredytowej. Tam mogą przeczytać, że pożyczył w Getin Noble Banku 32 tysiące złotych, a z ich zwrotem się nie spieszy. W BIK-u próżno szukać informacji, że za kredytem stoją dwie nieuczciwe pracownice placówki banku w Łomiankach, że pan Wojciech to nie sprawca tylko ofiara przestępstwa.

Początkowo nawet sam mężczyzna o tym nie wie. Nie jest także świadomy tego, że panie stworzyły mu alternatywny życiorys, w tym nowy zawód i pracodawcę. W jego przypadku liczby, które normalnie są obiektywne, jednak kłamią...

3 kwietnia zmienia się wszystko. Zaczyna się od awizo, które ze skrzynki pocztowej wyciąga żona pana Wojciecha. Korespondencja zawiera monit. Tak Getin Noble Bank wzywa mężczyznę do spłaty zaległej raty umowy kredytowej nr (tutaj krótki ciąg cyfr). Zaskoczona kobieta dzwoni do banku i słyszy, że ta umowa została wzięta na inną osobę i jej męża nie dotyczy.

To jednak o niczym nie świadczy, kilka dni później bank znów napisze do pana Wojciecha. Najpierw przeprosi go za to, że w poprzednim piśmie przedstawione zostały nieprawdziwe dane, następnie zaatakuje ze wzmożoną siłą, podając nowy numer umowy kredytowej i większą kwotę zadłużenia.

Sprawa z Łomianek

Mężczyzna nie czeka na dalszą korespondencję. Odwiedza najbliższy oddział Getin Noble Banku. Jest przekonany, ze wizyta będzie formalnością, nie ma bowiem ani konta, ani kredytu w tym banku. Nigdy nie był jego klientem. Na szczęście dla siebie spotka tam kierownika, który wyciągnie pomocną dłoń. Na nieszczęście to nie wystarczy. - Najpierw dowiedziałem się, że jednak mam kredyt w tym banku na ponad 30 tysięcy złotych - mówi Wojciech Lewicki. - Zdecydowanie zaprzeczyłem, wtedy kierownik oddziału od razu powiązał to ze sprawą z Łomianek.

Sprawa z Łomianek, czyli Magdalena K., pracownica oddziału franczyzowego w tym mieście, wraz z koleżanką spisuje umowy kredytowe na kompletnie tego nieświadome osoby. A następnie ich nie spłaca, więc bank ściga kredytobiorców. I - tak, jak w przypadku pana Wojciecha - nie muszą być to nawet klienci banku. Skąd biorą dane? Na to pytanie -i wiele innych - odpowiedzi nie ma, policyjno-prokuratorskie śledztwo jest na wczesnym etapie.

Wojciech Lewicki jest jednym z wąskiego grona "kredytobiorców". W jego przypadku pierwsza rata zostaje spłacona, podobnie jak połowa następnej. Gdy trzecia i kolejne nie wpłyną na konto banku, ten wyśle monit. Wojciech Lewicki jest w szoku: nie był i nie jest klientem Getin Noble Banku, terminowo spłaca kredyty zaciągnięte w innych instytucjach. Ma też nadzieję, że wystarczy napisać reklamację, by sytuację uznać za przykre, ale chwilowe perturbacje.

Po rozmowie z kierownikiem oddziału dzwoni na infolinię banku. Tam też słyszy, że jego dane "prawdopodobnie zostały wykorzystane do popełnienia czynu zabronionego". W reklamacji domaga się szybkiego wyjaśnienia sprawy i odstąpienia od czynności windykacyjnych.

Umowa jest ważna dla obu stron

Nie wie jeszcze wówczas, że to nic nie da. Pod koniec kwietnia bank informuje, że reklamacji tak szybko rozpatrzyć się nie da. Sprawa jest skomplikowana i wymaga "szczegółowego przeanalizowania procesu oraz zaangażowania również innych komórek organizacyjnych banku, co w znaczący sposób wpływa na wydłużenie terminu przekazania do Pana odpowiedzi". Odpowiedź ma być udzielona na początku czerwca.

Tego dnia, w którym pan Wojciech wysyła reklamację, zgłasza się też na policję w Pabianicach. Ta kieruje sprawę do komisariatu z Łomianek. Policja z Łomianek pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz bada bowiem, czy w Getin Noble Banku nie doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzenie w błąd co do tożsamości osób.

Ewa Jałowiecka-Śliwa, zastępca prokuratura rejonowego Warszawa-Żoliborz: - Prowadzimy postępowanie w sprawie, jest ono w fazie wstępnej, nikomu nie postawiliśmy zarzutów. Do tej pory zgłosiło się do nas osiem osób, jesteśmy w fazie gromadzenia materiału. Będziemy powoływać biegłego, który sprawdzi podpisy na umowach kredytowych.

Wojciech Lewicki wówczas nie wie także, że Magdalena K. wraz z koleżanką tworzy mu alternatywny życiorys. Przedstawiciel łódzkiej firmy farmaceutycznej w zaświadczeniu o wysokości zarobków przeistacza się w magazyniera warszawskiej spółki. Jak na magazyniera zarabia nieźle, miesięcznie na jego konto "wpływa" 3.411,15 zł. Pod zaświadczeniem podpisuje się pani prezes, już na pierwszy rzut oka widać, że charakter pisma uderzająco przypomina nowy podpis Wojciecha Lewickiego. Dopiero później okaże się, że pod tym adresem takiej firmy nie ma. Umowę i kopię zaświadczenia o zarobkach otrzyma z banku po kilku tygodniach. Uderzy go niewłaściwe nazwisko panieńskie mamy, brak kserokopii dowodu osobistego. Wcześniej sam dostarczy bankowi informacje z policji i prokuratury o prowadzonym śledztwie.

Kij i marchewka

To wciąż zbyt mało, by mężczyzna mógł spać spokojnie. Sen uniemożliwia mu kolejne pismo z banku, w którym czyta, że do momentu, gdy bank "nie otrzyma prawomocnego wyroku sądu lub postanowienia prokuratury, że umowa została zawarta w wyniku przestępstwa, umowa jest wiążąca dla obu stron". Do tego czasu także informacje na ten temat są widoczne w bazie BIK, a bank może do mężczyzny dzwonić, wysyłać pisma, a także odwiedzać go w domu, naliczając za to stosowne opłaty. Tak wygląda kij, jest też marchewka. Do 22 sierpnia 2014 bank wstrzymuje tzw. czynności windykacyjne.

W to trudno jest z kolei uwierzyć Jarosławowi Szczepaniakowi, znanemu łódzkiemu mecenasowi. - Bank mógłby tak uznać, gdyby to ten pan zawarł umowę, a następnie kwestionował jej ważność - mówi Jarosław Szczepaniak. - W tym przypadku tego pana nie wiąże z bankiem żadna umowa, nie ma między nim a bankiem stosunku prawnego. Powinien wezwać bank do zaprzestania tego typu działań, czyli windykacji, a także domagać się wykreślenia jego danych z rejestru BIK.
Poproszony o komentarz przedstawiciel banku zapowiada, że tak się stanie.

Wojciech Sury, rzecznik Getin Noble Bank SA: - W wyniku skarg klientów oraz kontroli przeprowadzonej przez bank w placówce franczyzowej w Łomiankach stwierdziliśmy możliwość wystąpienia nieprawidłowości w przypadku kilkunastu umów kredytowych. Szczegółowa analiza wykazała, iż mogło dojść do wyłudzenia części lub całości kredytów. Obecnie nasz bank współpracuje z organami ścigania w celu rzetelnego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Złożyliśmy także zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez dwoje pracowników ww. placówki. Osoby te zostały już także zwolnione dyscyplinarnie przez naszego franczyzobiorcę.

W. Sury podkreśla, że sytuacje, w których pracownik placówki franczyzowej dopuszcza się działań niezgodnych z prawem, są niezmiernie rzadkie. Każdy taki przypadek jest szczegółowo analizowany, a wyciągnięte wnioski służą udoskonaleniu obowiązujących procedur współpracy z partnerami banku. - Warte podkreślenia jest także to, że w przypadku stwierdzenia wyłudzenia kredytu bankowego klient nie ponosi z tego powodu żadnych kosztów - dodaje rzecznik. - W takiej sytuacji bank dochodzi swoich praw od sprawcy, a jeśli jest to niemożliwe, kwota wyłudzonego kredytu staje się stratą banku.

Rzecznik zapewnia, że dane pana Wojciecha i innych osób, które znalazły się w takiej samej sytuacji, zostaną wykreślone z Biura Informacji Kredytowej, a umowy kredytowe można traktować jako niebyłe.

Pan Wojciech czeka na zrealizowanie tych zapewnień. Bo jak dotąd z bazy dłużników nie zniknął, a sprawdza to regularnie. Mężczyzna odwiedza też bank, z którym związany jest od lat i tam upewnia się, że gdyby potrzebował, to nie ma co marzyć o wzięciu kredytu, gdyż widnieje w rejestrze.

Mężczyzna najbardziej obawia się zapowiadanej przez bank windykacji terenowej. - Mam dwóch małych synów, mają dwa i cztery lat i nie wyobrażam sobie sytuacji, że do domu przychodzi dwóch smutnych panów, którzy domagają się spłaty pieniędzy - Wojciech Lewicki z trudem dobiera słowa.

Kradzież tożsamości

W ciągu tych dwóch miesięcy traci osiem kilogramów. Stres nie pozwala mu spać. Z bezsennością zmaga się też jego żona. Lewicki ciągle głowi się nad tym, skąd placówka w Łomiankach miała jego dane. Nigdy nie stracił dowodu osobistego, ale pokazuje go np. na siłowni albo w hotelowej recepcji. Może się tego nigdy nie dowiedzieć, jeśli Magdalena K. i jej koleżanka tego nie zdradzą.

A sposobów jest naprawdę dużo, zaczynając od phishingu, na oszustwach nigeryjskich kończąc. Jeden z najbardziej powszechnych to właśnie phishing, przed którym ostrzegają chociażby Komisja Nadzoru Finansowego, a także Komenda Główna Policji. Ostrzegają tak naprawdę przed udostępnieniem swoich danych, zwłaszcza wrażliwych, w tym osobowych i finansowych, pod fałszywym pretekstem. Może to być np. e-mail z poleceniem, by się zalogować i potwierdzić dane bankowe lub dane do e-maila. Może się to skończyć nawet uruchomieniem pożyczki, przy czym pieniądze zabiera oszust, a nieświadomy kredytobiorca ma spłacać zobowiązanie.

Podejrzane mogą być też wyjątkowo atrakcyjne oferty pracy, zwłaszcza gdy przyszły szef prosi o przesłanie e-mailem kompletu dokumentów wraz z założeniem rachunku bankowego i udostępnieniem danych do niego. To z kolei określa się mianem kradzieży tożsamości.

Ciągle są też osoby, które zdają się nie słyszeć o tzw. oszustwie nigeryjskim, zwanym też zaliczkowym. Kontaktujący się prosi o wpłacenie pewnej sumy, która pomoże proszącemu podjąć znacznie większą kwotę. Do zwrotu pieniędzy jednak nie dochodzi, po przekazaniu ich kontakt się urywa...

Wyjątkowość, która nie cieszy

Pan Wojtek może czuć się wyjątkowo, choć nie o takie wyróżnienie mu chodzi. Jak podkreśla rzecznik banku, a także komentują chociażby przedstawiciele Związku Banków Polskich i KNF, pracownicy banków rzadko popełniają takie przestępstwa, jak w jego przypadku. - Są to pojedyncze sytuacje, zdecydowana większość pracowników zachowuje tajemnicę bankową - zaznacza Maciej Krzysz-tofek z Komisji Nadzoru Finansowego.

Jacek Gieorgica z Zespołu Banków Polskich ocenia, że nasze banki są dobrze chronione. - Właśnie dlatego, że ochrona jest dobra, to sytuacje jak ta są rażące - podkreśla Jacek Gieorgica z ZBP.

A prób wyłudzeń kredytów przybywa. Jak wynika z raportu o dokumentach infoDOK, w ubiegłym roku liczba takich zabiegów rosła regularnie: od 1.362 w pierwszym kwartale do 1.860 pod koniec roku. Oznacza to wzrost o 36 procent w ciągu roku. To zarazem najwyższy wynik od trzech lat. Tylko w ostatnim kwartale ubiegłego roku usiłowano wyłudzić ponad 80 mln zł. Co ciekawe, odnotowano mniej prób wyłudzeń na bardzo wysokie kwoty na rzecz tych mniejszych.

Można było uniknąć?

Czy rację ma pan Jacek, że gdyby bank zachował się tak, jak powinien, to nasz bohater nie miałby problemów? Pan Jacek, informatyk z Warszawy, nieświadomym kredytobiorcą z Łomianek został 25 lipca 2013 roku. A dzień wcześniej - jak się potem okaże - ktoś sprawdził jego historię kredytową w BIK.

To prawdopodobnie pani Magdalena z Łomianek, która weźmie na pana Jacka kredyt w kwocie 23 tys. zł. Ten od razu złoży reklamację, powiadomi policję, będzie współpracował z prokuraturą. Dowie się też, że zgodnie ze sfałszowanymi dokumentami został pracownikiem usług w warszawskiej spółce z pensją 5.600 zł netto.

Bank nie zareaguje jednak i nadal będzie się domagał od niego spłaty pieniędzy. A 2 września 2013 r. ktoś podejmie kolejną próbę wyłudzenia pieniędzy na dane pana Jacka. Tym razem nieskuteczną. Ale już ta pierwsza zatruła mu życie. - Czuję się fatalnie, zwłaszcza odkąd muszę wysłuchiwać telefonicznych wrzasków pracowników banku typu: jak to pan nie brał kredytu, przecież pan go brał, tylko spłacać nie chce - cytuje mężczyzna.

I deklaruje, że chce o sprawie zapomnieć, byle tylko bank dał mu taką szansę...

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki