Dramat rozegrał się jesienią na pływalni kompleksu So-park w Kleszczowie. 37-letni mieszkaniec Rozprzy wieczorem wybrał się na basen. Interesował się sportem. Nie tylko pływał, ale też biegał, ćwiczył, fascynowały go sporty walki. Na basenie sprawdzał, ile jest w stanie przepłynąć pod wodą. Gdy zanurkował, nie wypłynął już na powierzchnię. Zabrała go karetka pogotowia. Po miesiącu zmarł w szpitalu, nie wybudzając się ze śpiączki. Do tragedii na pływalni doszło w obecności ratowników. Dlaczego nie zareagowali?
Teraz Prokuratura Rejonowa w Bełchatowie oskarża 25-letniego mieszkańca Bełchatowa i 21-latka z Kleszczowa o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia osoby, którą mieli obowiązek się opiekować oraz nieumyślne spowodowanie śmierci. Przygotowanie aktu oskarżenia poprzedziło ponadpółroczne śledztwo.
- Głównym dowodem w sprawie jest nagranie z monitoringu na pływalni - mówi Małgorzata Barylska z Prokuratury Rejonowej w Bełchatowie.
W oparciu o zapis z kamer biegły przeprowadził eksperyment i dokonał szczegółowej analizy m.in. z wyszczególnieniem czasu, w jakim mężczyzna płynął pod wodą, kiedy opadł na dno i po jakim czasie ratownicy zareagowali. Z nagrania wynika, że od chwili zauważenia przez ratowników leżącego na dnie mężczyzny do chwili podjęcia akcji reanimacyjnej minęły ponad... 3 minuty. 37-latek, zanim opadł na dno, przepłynął pod wodą prawie 50 metrów, czyli dwie długości basenu. Kończąc drugą długość basenu, mężczyzna stracił przytomność i opadł na dno. Według prokuratury, ratownicy nie kontrolowali tego, co robił nurkujący mężczyzna. Być może myśleli, że próbuje jak najdłużej utrzymać się pod wodą.
- Ratownicy nie przyznają się do winy, jeden odmówił składania wyjaśnień, a drugi stwierdził, że to kolega opiekował się pływającym, zapewniając, że wszystko ma pod kontrolą - mówi prokurator Małgorzata Barylska.
Wyjaśnienia całej sprawy chce również spółka Solpark. W ubiegłym roku zawiadomienie do prokuratury w Bełchatowie złożył ówczesny szef kleszczowskiego kompleksu. - Chciałem, aby nie było w tej sprawie żadnych wątpliwości. Niech prokuratura, jako niezależny organ, wyjaśni, czy ktoś ewentualnie zawinił - powiedział nam wtedy Piotr Kołba, ówczesny prezes Solparku.
Z obecnym szefem kompleksu nie udało nam się skontaktować. O sprawie niechętnie mówi także właściciel firmy, która wówczas zajmowała się ratownictwem wodnym na pływalni.
- Nie chcę komentować całej sytuacji, bo rozstrzygnięcie należy do sądu - mówi Milan Wilhelmi, który także jest wiceprezesem łódzkiego WOPR. - Podtrzymuję jednak dobrą opinię o tych młodych chłopakach, bo nie zdarzyła się sytuacja, abym musiał ich upominać lub karać za złą pracę.
Jeśli przed sądem zostanie udowodniona wina ratowników, o odszkodowanie od kleszczowskiego kompleksu będzie ubiegała się żona mężczyzny. - Mam 5-letniego synka, który stracił ojca - mówi pani Edyta. - Jeśli zostaną udowodnione zaniedbania na pływalni, to będę domagała się odszkodowania od Solparku, który powinien ponieść odpowiedzialność.
Czytaj też: Groźny wypadek na łódzkim basenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?