Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wściekli i agresywni. Elką i rowerem najlepiej uciekać przed kierowcami

Agnieszka Jasińska, Maciej Kałach
Karolina Misztal/Polskapresse
Wygrażają pięściami, trąbią, przeklinają. Kierowcy nie lubią na drogach samochodów nauki jazdy i rowerzystów. Sprawdziliśmy, jak to jest być obtrąbionym intruzem.

Żeby nauczyć się jeździć samochodem, trzeba mieć stalowe nerwy. Inni kierowcy na pewno nie ułatwią nam życia. Będą za to wyzywać i krzyczeć. Także rowerzyści nie mają łatwo. Sprawdziliśmy. Droga to prawdziwy obóz przetrwania.

Z pięściami na kursanta

Krzyczą, wyzywają, a czasami nawet wybiegają z pięściami z samochodów. Kierowcy nie lubią kursantów na drogach. I wyraźnie dają im to do zrozumienia.

Pani Joanna z Łodzi do dzisiaj pamięta wrzeszczącego mężczyznę, który próbował ją pobić, kiedy uczyła się jeździć.

- To była jedna z moich pierwszych lekcji na mieście. Na skrzyżowaniu zapaliło się czerwone światło i zatrzymałam samochód. Niestety, było pod górkę. Auto potoczyło mi się do tyłu i zanim się zorientowałam, delikatnie uderzyło w stojący za mną samochód - opowiada Joanna. - Przeraziłam się. Nie wiedziałam, co się dzieje. Nagle z samochodu, w który uderzyłam, wybiegły wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Wrzeszczał na mnie i wyzywał od najgorszych. Wyglądał, jakby chciał mnie pobić. Popłakałam się. Instruktor próbował go uspokoić, ale nie było łatwo. Przez dwa tygodnie bałam się potem wsiąść do samochodu. Dopiero mój chłopak przekonał mnie, żebym wróciła do nauki. Dziś jestem kierowcą, nigdy nie miałam żadnego wypadku. Ale o tamtym wydarzeniu chyba nigdy nie zapomnę.

Niestety, historia Joanny nie jest wyjątkiem. Kursanci nie mają łatwego życia.

Każdy kiedyś uczył się jeździć

Środa, godz. 11, elka wyjeżdża na miasto. Adam jest świeżo po maturze. W wakacje chciałby zdać egzamin na prawo jazdy. Nie wie, czy mu się uda za pierwszym razem. Zrobi wszystko, aby tak było. Na razie trzęsą mu się ręce, kiedy odpala samochód.

- Najgorsi są inni kierowcy. Ja wiem, że się spieszą, że są zdenerwowani, ale każdy przecież kiedyś uczył się jeździć - mówi Adam.

Problemy są już przy pierwszym skrzyżowaniu. Adamowi dwa razy gaśnie samochód. Kierowcy z tyłu trąbią. Przez to Adam jeszcze bardziej się denerwuje. Instruktor go uspokaja. Adam już traci nadzieję, że samochód ruszy. Na szczęście udaje się. Do następnego skrzyżowania. Samochód znów gaśnie. Kierowcy trąbią i są coraz bardziej wściekli.

- Samochód zgasł, bo nie było gry wstępnej - uspokajał instruktor. - Dodaj gazu, powoli puść sprzęgło. Z samochodem trzeba jak z dziewczyną, delikatnie.

Adam wie, że jeszcze dużo musi się nauczyć.

-Pamiętaj, że samochód prowadzi się głową. Ręce tylko wykonują polecenia - radzi instruktor. - Patrz przed siebie. Musisz widzieć jak najwięcej. Poza tym może gdzieś wypatrzysz kandydatkę na żonę - żartuje instruktor.

Uważaj, bo kamera widzi wszystko

Kursant zatrzymuje się przed ciężarowym samochodem, z którego kierowca wypakowuje towar. Nie wie, co zrobić. Nagle z piskiem opon wyprzedza go taksówka. Potem wyprzedza go samochód "z kratką". Kierowcy spoglądają na elkę i znacząco kiwają głowami.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Instruktor Adama w swojej elce zamontował kamerę. Nagrywa wszystko, co dzieje się na drodze. Jest na co patrzeć.

-Kierowcy już nie pamiętają, jak sami uczyli się jeździć. Trąbią na moich kursantów, wygrażają im. Dramat. Ostatnio jedna kobieta obtrąbiła elkę, wygrażała w naszą stronę. Wyprzedziła nas i przejechała skrzyżowanie na czerwonym świetle, prawie spowodowała wypadek. Moja kamera wszystko zarejestrowała. Jak się kiedyś zdenerwuję, zaniosę cały materiał na policję. To nie był jednostkowy przypadek. Bardzo często moja kamera nagrywa wykroczenia kierowców, którzy są wrodzy wobec elek. Ale na razie staram się opanowywać - opowiada instruktor.

Opanowanie to drugie imię instruktora nauki jazdy. Bez tej cechy ten zawód nie istnieje.

- Równe przygody miałem z kursantami. Kiedyś uczyłem jeździć siostrę zakonną. Spotkałem ją w WORD, załamaną po niezdanym egzaminie. Wzięła u mnie jazdy doszkalające. Zażartowałem do egzaminatora, jak on miał sumienie oblać zakonnicę - opowiada instruktor. - Nauczyłem ją jeździć, ale wcześniej popsuła mi rozrusznik w samochodzie.

Po zakończonej lekcji Adam oddycha z ulgą.

- Jak zdobędę prawo jazdy, będę starał się jeździć przepisowo - mówi chłopak. - I nie będę trąbił na elki.

Każdy tak mówi...

Gdy auto pędzi cztery razy szybciej, rowerzysta boi się migać

Uczestnicy innego kursu ruchu drogowego nikogo nie obtrąbią, bo mają przy swoich pojazdach dzwonek. "Jego dźwięk nie może być przeraźliwy" - głosi napis na slajdzie, wyświetlanym w części teoretycznej szkolenia dla rowerzystów.

Na uruchomienie takich kursów dla dorosłych jako pierwszy w Polsce zdecydował się łódzki WORD. Dla osoby prywatnej dzień szkolenia kosztuje 49,20 zł, stawki dla firm podlegają negocjacji. Jako pierwsza do dwóch instruktorów WORD wysłała grupę swoich pracowników Łódzka Spółka Infrastrukturalna.

- Jeszcze nie widziałem rowerzysty, który najpierw zatrzymałby się przed skrzyżowaniem, korzystając, dzięki zielonej strzałce, z warunkowego prawa do zmiany kierunku, a przecież jest to wymagane - poucza kursantów pan Andrzej, instruktor z WORD.

Ale czy z kierowcami nie jest podobnie?

Instruktorzy namawiają także do zakładania kasków, ale przed częścią praktyczną kaski trafiają tylko do chętnych. Biorą je młode kobiety, dla których wyprawa rowerem na miasto jest poważnym wyzwaniem.

Nic dziwnego. Zaraz po opuszczeniu parku Baden-Powella i wjeździe w ulicę Konstytucyjną uformowaną kolumnę rowerową mijają rozpędzone samochody. Kilka z nich na pewno osiąga prędkość 80 kilometrów na godzinę. Kolumna porusza się cztery razy wolniej i wyprzedzana czuje pęd powietrza od kolejnych aut. Jedna z pracownic ŁSI krzyczy do koleżanki , że nie będzie sygnalizować skrętów wyciągnięciem ręki, bo w takim otoczeniu boi się utraty kontroli nad kierownicą. Strach nie opuszcza jej także, gdy kolumna wjeżdża na plac Wolności, gdzie kursanci mają się uczyć sygnalizowania na rondzie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Kierowco, wyluzuj na śluzie

Po pokonaniu placu Wolności atmosfera w kolumnie robi się mniej spięta. Zwłaszcza gdy przodujący instruktor zarządza przejazd fragmentem ulicy Jaracza, gdzie spod asfaltu często wystają kocie łby. - Ale buja! Ale fitness! - woła najbardziej zestresowana dotąd kursantka do koleżanek.

W grupie z ŁSI są także panowie. I to jeden z nich dostał pierwszą burę od instruktora. - Zauważyłem, że podczas przerw, które robimy na moje uwagi, zatrzymuje się pan nie przy krawężniku, a niemal na środku pasa. Proszę szanować innych użytkowników drogi, a oni będą szanować nas - kończy tyradę instruktor.

Ale jednocześnie grupa powinna pamiętać, aby podczas jazdy nie trzymać się kurczowo krawężnika - to przy nim czają się zazwyczaj największe dziury, więc przepis o pedałowaniu prawą stroną należy traktować z rozsądkiem. A kolejna cenna uwaga instruktora dotyczy zaparkowanych aut.

- Nie macie na sto procent pewności, czy ktoś wysiadający z samochodu, zaparkowanego prostopadle do chodnika, nie uderzy was drzwiami. Z kolei auto zaparkowane tyłem akurat może zacząć wyjeżdżać: prosto na was - mówi pan Andrzej.

Instruktorzy jako największą atrakcję części teoretycznej zapowiadają przejazd śluzą. Dzięki temu ułatwieniu rowerzyści, podczas wyświetlania czerwonego światła, mogą wysunąć się przed samochody i ruszyć jako pierwsi, gdy zapali się zielone. W Łodzi pierwszą śluzę wymalowano na jezdni ulicy Sterlinga przed skrzyżowaniem z Rewolucji 1905 Rroku. Jednak nie wszyscy kierowcy są na bieżąco z rowerowymi ułatwieniami.

- Niektórzy nie wiedzą, co się dzieje. Gdy prowadziłem na śluzę jedną z grup, kobieta, która pisała SMS-a, czekając na zmianę świateł w aucie, z wrażenia aż upuściła komórkę - opowiada pan Andrzej.

Tym razem lewoskręt z wykorzystaniem śluzy wypadł sprawnie. Wprawdzie grupa potrzebowała na ten manewr dwóch zmian świateł, ale czoło kolumny grzecznie poczekało na swój ogon przy krawężniku ulicy Rewolucji i kibicowało opóźnionym kolegom i koleżankom. Przez całą część praktyczną grupa bardzo się wspierała i wręcz integrowała - a to w oczach szefów firm może być dodatkowy argument, aby posyłać pracowników na rowerowe szkolenia, zamiast na kolejny paintball.

Wciskacze i trębacze

Oczywiście, nie zabrakło kierowców "wciskaczy". Czyli takich, którzy nie mogą poczekać, aż cała kolumna przejedzie prosto przez skrzyżowanie i koniecznie muszą wcisnąć się między rowerzystów, skręcając w prawo. Nie zabrakło też aut trąbiących i wyprzedzających rowery w odległości kilkunastu centymetrów, jednak dla osoby pedałującej po Łodzi codziennie do pracy to żadna nowość. Z drugiej strony, inni rowerzyści, widziani z perspektywy kursantów, również nie stanowili przykładu, godnego naśladowania. Śmigali po chodnikach, nie schodzili z rowerów, przejeżdżając przez przejścia dla pieszych. No i nie sygnalizujących skrętów wyciągnięciem ręki.

Dla osoby, która nigdy nie jeździła w ruchu miejskim, pomysł WORD to niezłe przetarcie szlaku. W kolumnie rowerzysta czuje się bezpieczniejszy. A nawet jeśli nie polepszy stylu jazdy, to spali prawie trzysta kalorii. Bo tyle pochłania przejechanie jedenastu kilometrów, które grupa z ŁSI pokonała w ponad godzinę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki