Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie: dwa tysiące wcześniaków rocznie

Joanna Barczykowska
Wcześniaki, kiedy się rodzą, są mniejsze od rękawiczki, ale lekarze pomagają im przeżyć. Potem rodzice wspierają dziecko, by mogło dogonić rówieśników, urodzonych w terminie.
Wcześniaki, kiedy się rodzą, są mniejsze od rękawiczki, ale lekarze pomagają im przeżyć. Potem rodzice wspierają dziecko, by mogło dogonić rówieśników, urodzonych w terminie. Grzegorz Gałasiński
W Łódzkiem rocznie rodzi się dwa tysiące wcześniaków. Niektóre ważą mniej niż torebka cukru i mieszczą się w dłoni. Lekarze potrafią już je ratować. Wyzwaniem pozostaje dla nich poprawa jakości życia małych pacjentów. Rodzice przedwcześnie urodzonych dzieci drżą, by ich pociechy rozwijały się prawidłowo i szybko dogoniły swoich rówieśników. A wcześniaki urzekają wolą walki i ogromną chęcią życia.

Miała nie więcej niż cal wysokości i dlatego nazwano ją Calineczką - pisał w bajce Hans Christian Andersen. Lenka i Julka są takimi maleńkimi Calineczkami - najmniejszymi dziećmi w Polsce. Historia Lenki z Łodzi poruszyła całą Polskę. Podobnie jak przypadek Julki, urodzonej trzy lata temu w wałbrzyskim szpitalu.

Lenka Siłaczka
Gdy Lenka pojawiła się na świecie 20 sierpnia tego roku, ważyła zaledwie 400 gramów, mniej niż torebka cukru.

Malutkie ciałko, oplecione rurkami i kabelkami, było szokiem dla rodziców.
- Córeczka jest taka malutka, że na początku baliśmy się jej dotknąć. Nigdy nie zapomnę, kiedy wziąłem Lenkę pierwszy raz na ręce. Była taka bezbronna - opowiada Karol, ojciec dziewczynki.

Lenka wyglądała jak nieopierzony kurczaczek. Przezroczysta skórka obnażała wszystkie żyłki. W malutkie usteczka pielęgniarki musiały wkładać sondę do karmienia. Ale przeżyła. To cud.
Urodziła się w 24. tygodniu ciąży.

- To najmniejsze dziecko, jakie urodziło się w naszym szpitalu. Udało się nam doprowadzić wszystko do szczęśliwego rozwiązania, choć takie przypadki są na granicy poronienia - mówi nam prof. Przemysław Oszukowski, dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki.

Dziewczynka od razu po cesarskim cięciu trafiła na oddział intensywnej terapii. Rodzice każdego dnia modlą się o jej zdrowie i z wielką nadzieją czekają na codzienną diagnozę lekarzy.

Dziewczynka przebywa w inkubatorze, podłączona do specjalistycznej aparatury, ale lekarze dają jej dobre rokowania.

- Wspomagamy jej oddychanie, żeby nie wystąpiła zapaść. Po urodzeniu Lenka przeszła operację kardiochirurgiczną. Będziemy musieli wykonać jeszcze wiele badań okulistycznych, bo przy takim wcześniactwie istnieje ryzyko wystąpienia problemów ze wzrokiem - mówi dr Ewa Gulczyńska, kierownik kliniki neonatologii w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

Pracownicy szpitala przyjście na świat Lenki określają mianem cudu medycyny. Zwłaszcza że liczba przedwczesnych porodów wzrasta w całej Europie, ale dzieciom, które ważą poniżej 500 gramów, rzadko udaje się przeżyć.

- Dajemy szansę wszystkim wcześniakom, ale ta dziewczynka miała ogromną siłę walki i wolę przeżycia - mówi dr Bogusława Cyranowicz, zastępca kierownika kliniki neonatologii w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

Dziewczynką opiekują się pielęgniarki i rodzice, którzy przychodzą tu każdego dnia.
- Odliczamy każdą dobę. Zawsze kiedy wchodzimy na oddział, sprawdzamy, czy na tablicy przy drzwiach wisi jeszcze nazwisko Lenki. To nasze pierwsze dziecko, bardzo wyczekane, dlatego cały czas martwimy się o jego zdrowie - opowiada Karol, ojciec Lenki.
- Przy takim wcześniaku nie liczy się tygodni. Cały czas boimy się o jej życie, a każda godzina przynosi coś nowego - dodaje Anna, mama Lenki.

Lekarze z "Matki Polki" mają duże doświadczenie w leczeniu wcześniaków. To tu trafiają najcięższe przypadki z województwa łódzkiego, a nawet całej Polski. Jest ich dużo, bo w Łódzkiem rodzi się najwięcej wcześniaków w Polsce. Także takich, które ważą mniej niż pół kilograma.

- Kilka lat temu odebraliśmy poród Handzi ze Śląska. Ważyła niewiele ponad 400 gramów i udało się ją uratować. Tak samo jest z Lenką. Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli wypisać ją ze szpitala. Dziewczynka szybko przybiera na wadze - mówi dr Gulczyńska.

Lenka pierwszą Gwiazdkę spędzi jeszcze pod okiem lekarzy w szpitalnym oddziale. Będą z nią rodzice. Dla nich te święta są najpiękniejsze ze wszystkich, mimo wielkiego stresu, w jakim żyją. Przygotowują się jednocześnie na przyjęcie Lenki w domu. Anna i Karol mieszkają w Radomiu i tam trafi dziewczynka.

- Będziemy musieli się nauczyć nią opiekować. Mamy nadzieję, że nasze maleństwo będzie się zdrowo rozwijało. A miłości na pewno mu nie zabraknie - mówi Karol. - Wigilię i pierwsze święto spędzimy jeszcze w szpitalu, ale mamy nadzieję, że Nowy Rok Lenka spędzi już z nami w domu. Trzeba jeszcze wspomagać jej oddychanie, ale rokowania są bardzo optymistyczne. Córka waży już 2.200 gramów. Mamy nadzieję, że w święta uda nam się podzielić z Lenką symbolicznym opłatkiem. Jesteśmy bardzo wzruszeni.

Julka mała jak kruszynka
Julka była wielkości dłoni. Kiedy się urodziła, ważyła zaledwie 384 gramy i nikt nie wierzył, że przetrwa noc. Ewa Helwich, krajowy konsultant ds. neonatologii, mówi, że to ewenement w skali kraju. W całej swojej karierze nie spotkała się z tak małym noworodkiem, który miałby szanse przeżyć. Rodzice przez kilka miesięcy przychodzili do niej każdego dnia.

- Była taka maleńka i krucha, ale od razu widziałam podobieństwa. Usta ma po tacie, nosek po mnie - mówi Sylwia Jabłonowska z Wałbrzycha, mama dziewczynki.

Julka urodziła się w 22. tygodniu ciąży (około piątego miesiąca), miała wtedy nieco ponad 20 centymetrów. Długo leżała w inkubatorze i była pod ciągłym nadzorem specjalistów.

- Dziewczynka bardzo powoli przybierała na wadze, z czasem jednak będzie coraz lepiej - ma nadzieję prof. Sławomir Suchocki ze szpitala ginekologiczno-położniczego w Wałbrzychu.

Julka, kiedy się urodziła, właściwie nie miała żadnego wykształconego narządu. Dziecko w 22. tygodniu ciąży nie jest w stanie wykonać samo żadnych czynności. We wszystkim musi mu pomagać aparatura - wyjaśnia Ewa Helwich.

Rodzice mogli odebrać dziewczynkę, kiedy radziła sobie bez szpitalnej aparatury. Dopiero wtedy mama mogła przytulić córeczkę. Pani Sylwia mówi, że najgorsze było to, że nie mogła być blisko dziecka. Choć tak naprawdę sama nie umiała sobie wyobrazić, jak by miała ją przebierać czy kąpać. Przecież to taka kruszynka.
Cztery szkraby
Liczba przedwczesnych porodów wzrasta w całej Europie, bo lekarzom udaje się uratować coraz więcej dzieci.

- U wcześniaków mogą występować liczne komplikacje - od problemów oddechowych po ograniczenia w rozwoju umysłowym. Im wcześniej urodzi się dziecko, tym bardziej niedojrzałe będą jego organy i tym większe jest ryzyko wystąpienia komplikacji w późniejszym życiu - mówi dr Ewa Gulczyńska.

Otuchy rodzicom wcześniaków dodaje Dorota Walczak z Łodzi, mama czworaczków, które urodziły się w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki pod koniec kwietnia. To Maciej, Mikołaj, Michał i Ola. Łódzkie czworaczki przyszły na świat w 27. tygodniu ciąży.

- Mamy poczwórne szczęście, ale i poczwórne obowiązki i troski - mówi Dorota Walczak, mama maluchów.

To pierwsze czworaczki w Łódzkiem od pięciu lat.
- O tym, że urodzę czworaczki, dowiedziałam się w 11. tygodniu ciąży, na pierwszym USG. Byłam zaskoczona, ale też szczęśliwa. Pomyślałam, że to będzie duże przedsięwzięcie. Wiedziałam, że mąż miał w rodzinie bliźniaki, ale czworaczków nigdy nie było - mówi mama.

Pierwszy urodził się Maciej, który ważył zaledwie 790 gramów, drugi był Michał - 990 gramów, trzecia Aleksandra - 1.000 gramów i ostatni Mikołaj - 765 gramów. Przez kilka tygodni dzieci przebywały w inkubatorze. - Wtedy maluchy były niespokojne. Zwłaszcza chłopcy. Teraz płaczą tylko kiedy są głodni albo jak ich coś boli, ale rozwijają się na medal. Dzieci powoli zaczynają gaworzyć, ale na pierwsze słowa musimy jeszcze poczekać. Szybko przybierają na wadze. Michał waży już siedem kilogramów. Ola bardzo szybko go dogania - mówi Walczak.

Pierwszą Gwiazdkę maluchy spędzą w domu razem z rodzicami i dziadkami.
- Trudno byłoby nam wybrać się z taką ferajną do rodziny, dlatego dziadkowie przychodzą do nas. - Maluchy powoli zaczynają jeść deserki, starte jabłuszko i zupki, dlatego postaram się im trochę dogodzić w święta. Co prawda nie wszystkie dzieci lubią takie same smaki, ale powoli przekonują się do nowych potraw - opowiada pani Dorota.

Prezenty będą też na ostatnią chwilę.
- Jeszcze nic nie wybrałam, ale chcę kupić dla każdego coś innego, żeby miały większą frajdę przy wspólnej zabawie - planuje pani Dorota.

Przed rodzicami maluchów dużo pracy: rehabilitacja, konsultacje ze specjalistami, ale także wychowanie i specyficzne podejście.

- Rodzice muszą przygotować się na ciężką pracę. Każde dziecko trzeba traktować indywidualnie, bo inaczej pogubią się w swojej osobowości. Każdy maluch musi mieć swojego misia, swoją poduszkę i swoje zdanie, żeby rozwijał się prawidłowo - uważa Iwona Piotrowska, psycholog dziecięcy.
Trzy razy szczęście
Także trojaczki urodziły się w tym roku w "Matce Polce". Nazywają się Natan, Nadia i Nikolas. Słodkie trojaczki przyszły na świat wcześnie, bo w 29. tygodniu ciąży. Rodzice nie mogli uwierzyć, że mają aż trzy pociechy. Pierwszy urodził się Natan, potem Nadia i Nikolas. Każde ważyło niecałe tysiąc gramów. Choć maluchy na początku wymagały wspomagania oddychania i intensywnej terapii, zostały wypisane z intensywnej terapii i przewiezione do kliniki Salve Medica w Łodzi.

- Przy mnogich ciążach dzieci są zawsze bardzo małe, dlatego muszą przybierać na wadze w szpitalu, żeby były całą dobę pod opieką - tłumaczy dr Anna Ptaszyńska, lekarz neonatolog z kliniki Salve Medica. - Kiedy trojaczki będą ważyły ponad dwa kilogramy, będziemy mogli wypisać je do domu.
Pierwszą Gwiazdkę, podobnie jak Lenka, spędziły w szpitalu.

***

Dlaczego rodzą się wcześniaki?

Mimo ogromnego postępu medycyny, liczba przedwczesnych porodów cały czas jest bardzo duża.
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że w ciągu 20 lat ich liczba wzrosła. W tej chwili co dziesiąte przychodzące na świat dziecko to wcześniak. Podobne statystyki notuje się w Łodzi. W szpitalu im. Madurowicza urodziło się w tym roku kilkanaścioro dzieci, ważących pół kilograma i ponad 30 z wagą poniżej 1.000 gramów. 10 proc. dzieci na 2,5 tys. porodów w tym szpitalu to wcześniaki.

Według danych WHO, 85 proc. wcześniaków rodzi się w biednych krajach Azji i Afryki. Jest to spowodowane brakiem leków i ograniczonym dostępem do odpowiedniej opieki medycznej. W krajach rozwiniętych wcześniactwo jest często wynikiem odkładania przez kobiety decyzji o macierzyństwie po skończeniu 34. roku życia. Rośnie także liczba ciąż mnogich, z których bardzo często rodzą się wcześniaki. Lekarze tłumaczą to rosnącą popularnością rozrodów wspomaganych przez terapie hormonalne albo zapłodnienie pozaustrojowe, czyli tzw. in vitro. W Łódzkiem przyszły w tym roku na świat czworaczki, dwie pary trojaczków i dwieście par bliźniąt.
jb

Z dr. Pawłem Krajewskim, ordynatorem oddziału neonatologii w szpitalu im. Madurowicza w Łodzi, rozmawia Joanna Barczykowska

W województwie łódzkim rodzi się coraz więcej wcześniaków. Często ważą zaledwie pół kilograma. Czym jest to spowodowane?

Zawsze rodziły się wcześniaki, ale nie zawsze udawało się im przeżyć. Rozwój medycyny sprawił, że potrafimy je ratować. Jednym z powodów coraz większej liczby takich urodzeń jest starszy wiek matki. Im starsza matka, tym ryzyko wcześniactwa jest większe, a współczesne kobiety coraz później decydują się na macierzyństwo. Są matki, które naturalnie mają problemy z donoszeniem ciąży, ale są też takie, u których powodem wcześniejszego porodu jest stres. Dzisiejsza medycyna pozwala na macierzyństwo także kobietom, które kiedyś były tego szczęścia pozbawione, np. pacjentkom cierpiącym na cukrzycę. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze rozrody wspomagane - czy to przez terapię hormonalną, czy przez zapłodnienie pozaustrojowe. Takie terapie wzmagają prawdopodobieństwo ciąży mnogiej, przy której najczęściej rodzą się wcześniaki o bardzo małej wadze ciała.

Czy wcześniaki, ważące poniżej kilograma, zawsze są narażone na wiele powikłań?

Jeśli dziecko urodzi się poniżej 28. tygodnia ciąży, to ryzyko powikłań wynosi aż 95 proc. Jeśli matka donosi dziecko powyżej 28. tygodnia, to ryzyko maleje do 35 proc. Wcześniaki są jednak zawsze narażone na ślepotę, głuchotę, dziecięce porażenie mózgowe, wodogłowie lub padaczkę albo wszystko naraz. Dla nas ważna jest przede wszystkim jakość, a nie tylko życie za wszelką cenę. Rodzice zawsze chcą, żeby ratować płód, ale muszą mieć świadomość, że jakość życia takiego dziecka może być bardzo niska. Kiedy chore jest dziecko, to chora jest cała rodzina. Rodzice często myślą, że jak dziecko przeżyje, to wszystko już będzie dobrze. Ratując malucha, zaburzamy prawidłowy rozwój jego organizmu. Stosując np. antybiotykoterapię, wpływamy na nierównomierny rozwój poszczególnych organów. Przy wszystkich wcześniakach rodziców czeka ogromna praca.

Co dzieje się z wcześniakiem po wyjściu ze szpitala? Czy zaczyna być normalnym niemowlakiem?

Rodzice zawsze muszą mieć świadomość, że urodził im się wcześniak. Zamiast chodzić z dzieckiem do lekarza tylko przy okazji szczepień, powinni dwa razy w miesiącu przychodzić na kontrole - nie tylko pediatryczne, ale także okulistyczne, laryngologiczne, neurologiczne. Konieczna jest też rehabilitacja. Rodzice muszą ćwiczyć z dzieckiem w domu, żeby rozwijało się prawidłowo.

Czy wcześniaki mają szansę dogonić rówieśników?

Mówi się, że wcześniaki mogą dogonić rówieśników po dwóch latach. Oczywiście, jeśli będą odpowiednio prowadzone i rehabilitowane. Rodzice muszą jednak czasem obniżyć swoje cele. Jeśli tata zawsze marzył, że jego synek będzie grał w drużynie piłkarskie, a urodził mu się wcześniak o mniej wydolnych płucach i z wadą serca, to będzie musiał z tych marzeń zrezygnować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki