Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica Pana Twardowskiego. W rzeczywistości był Niemcem!

Marta Paluch
Kazimierz Junosza-Stępowski (Mefisto) i  Franciszek Brodniewicz (Twardowski) w filmie "Pan Twardowski" z 1936 r.
Kazimierz Junosza-Stępowski (Mefisto) i Franciszek Brodniewicz (Twardowski) w filmie "Pan Twardowski" z 1936 r.
W renesansowym Krakowie aż się roiło od adeptów sztuk tajemnych. Miasto było mekką dla tych, którzy starali się stworzyć złoto. Pracowali tu Twardowski, Sędziwój i Faust. To właśnie przez alchemię król Zygmunt III Waza spalił część Wawelu.

Czarnoksięskie praktyki odbywały się także w Collegium Maius. Złoto przyciągało jak magnes… nie tylko Mefistofelesa. Szlakiem krakowskich alchemików ruszamy na historyczne śledztwo z Mariuszem Wollnym, pisarzem i pasjonatem historii.

Nasze pierwsze kroki kierujemy do miejsc, w których Jan Twardowski pracował i w których, jak mawia legenda, spotkał Mefista…
Małe historyczne śledztwo prowadzi nas do jego pracowni w grocie i do budynku, który jest prawdopodobnie pozostałością po legendarnej karczmie "Rzym" w podkrakowskich Pychowicach.

Legenda Twardowskiego
Trudno o barwniejszą legendę niż ta, która otacza mistrza Twardowskiego. Przez wiele lat uważano nawet, że to wymyślona postać. Jednak mistrz najbardziej znany z ballady Adama Mickiewicza był postacią autentyczną. Z tym, że niewiele o nim wiadomo - poza tym, że w XVI wieku mieszkał i pracował w Krakowie i studiował na uniwersytecie w Wittenberdze.

Łukasz Górnicki, autor "Dworzanina polskiego", pisał o Twardowskim jako o postaci fikcyjnej. Ale XX-wieczni badacze skojarzyli jego nazwisko z łacińskim odpowiednikiem i doszli do tego, że Twardowski to nikt inny jak Lorenz Dhur (Laurentius Durus, czyli twardy), Niemiec z Norymbergi. Przez osiem ostatnich lat życia króla Zygmunta Augusta był jego nadwornym wróżbitą i astrologiem (choć formalnie tylko podkoniuszym).

Grota Twardowskiego
Po Twardowskim, którego tradycja mocno wiąże z Krakowem, nadal zostało sporo pamiątek.

Chcieliśmy ich poszukać - tym bardziej że to miejsca zupełnie dotąd nieopisane i nieznane nawet najstarszym krakusom. Wędrówkę zaczynamy na granicy Krakowa i Pychowic, tuż przy jednostce wojskowej. W poszukiwaniu groty Twardowskiego wchodzimy lekko pod górę, a potem zbaczamy w prawo i w dół, niezbyt uczęszczaną ścieżką...

Jest! Przed wejściem do jaskini słynnego maga widać ślad po ognisku i kilka butelek po piwie. Wchodzimy do środka.

- To prawdopodobnie jedna z kilku jego pracowni. Oczywiście wiemy to z legend i podań, ale logika wskazuje, że to jest ta. Jest jedną z dwóch jaskiń na tyle obszernych, żeby pomieścić w sobie warsztat alchemika - mówi nam Mariusz Wollny.

W jaskini ciemno choć oko wykol.

Na środku olbrzymi "przedpokój", na prawo w dół prowadzi korytarz (przy końcu trzeba się już schylać), w lewo kolejna odnoga.

Złoto z krwi niewinnego
W "przedpokoju" mogła się znajdować stajnia dla konia. Jaskinia to idealna skrytka - Twardowski ukrywał swoją działalność i skarby. Stąd boczna odnoga mogła prowadzić do ukrytej i dziś już zawalonej (jak to zostało opisane w powieści "Kacper Ryx" Mariusza Wollnego) komory, którą mag jeszcze dodatkowo maskował.

Zupełnie zamaskować jaskini się jednak nie dało - w pracowni mistrz musiał mieć ujście (kominek) dla dymu z alchemicznego paleniska. Ale nawet dziś zbocze groty porastają krzaki, dalej rozciąga się dość gęsty lasek. Kryjówka była więc niezła.

- W takim ukryciu mógł sobie spokojnie robić eksperymenty, może nawet z użyciem małych dzieci, co wtedy było częstą praktyką alchemików - wyjaśnia pisarz.

Chodzi o kilkuletnie, niewinne dzieci, nieskalane jeszcze grzechem.

Skąd to wiemy?

Oto jedna z receptur na uzyskanie hiszpańskiego złota, podana przez niemieckiego mnicha Teofila (żyjącego w XII wieku): "Złoto otrzymuje się z czerwonej miedzi, proszku bazyliszkowego, krwi ludzkiej oraz octu".

Z kolei Jakub de Osa - teolog, późniejszy papież Jan XXII, który potępiał alchemię, ale wcześniej ją uprawiał, podał taką receptę: "Trzy są rzeczy, z których można sporządzić eliksir: siedem metali, siedem esencji oraz inne rzeczy. Siedem metali to: złoto, srebro, miedź, cyna, ołów, żelazo i rtęć (…) Inne zaś rzeczy to: żywe srebro, krew ludzka (czytaj: dziecięca), krew końska i mocz, mocz zasię jest ludzki".

Błąkających się dzieci, sierot wojennych, biedoty było wówczas tak wiele, że Twardowski nie miałby problemu, by je uprowadzić.

A czy miał sumienie je wykorzystywać do eksperymentów?
- To bardzo prawdopodobne - ocenia Wollny. - Uprawiał przecież czarną magię.

Gdzie karczma "Rzym"?
Z groty przechodzimy na drugą stronę ulicy Tynieckiej. Kilkaset metrów dalej, nieco poniżej skrzyżowania z ul. Sodową, stoi kapliczka.
Według zdjęcia z 1925 roku, taka sama kapliczka stała obok zrujnowanego domu. Roman Kiełkowski w książce "Historie spod kopca Krakusa" stwierdził, że to ruiny karczmy "Rzym".

Kapliczka stoi dziś trochę dalej, prawdopodobnie przeniesiona, co było częstą praktyką przy rozbudowie dróg. A budynek, wyglądający zupełnie jak ten na zdjęciu, stoi nadal, obok domu z numerem 48…

Wejście nie jest łatwe. Budynek to ruina, ogrodzony jest siatką. Wchodzimy od strony wałów wiślanych. Na środku jest dach zapadnięty - zupełnie jak na zdjęciu z 1925 r. W środku zalegają połamane belki i resztki aparatury chemicznej.

Od strony wałów widnieje zamaskowana dziś pustakami szeroka brama wjazdowa. Widać, że budynek mógł być kilkakrotnie przebudowywany, architektura wygląda na starszą niż XX-wieczna. U sufitu wiszą resztki drewnianego solidnego belkowania.
Okoliczni mieszkańcy pamiętają, że wcześniej była tu pompownia, niewielka oczyszczalnia sody, która pracowała dla "Solvayu". Natomiast fundamenty i architektura wskazują, że budynek może być o wiele starszy. Czy pochodzi z XVI wieku, gdy żył Twardowski? Niewykluczone.

To właśnie pychowicka karczma jest jednym z dwóch miejsc, w których miał być zamordowany Twardowski. To wersja bardziej prawdopodobna niż ta, że porwał go Mefisto…

Jej autorem jest prof. Roman Bugaj z Warszawy, który zajmował się sprawami nauk tajemnych i badał historyczność Twardowskiego. Wykorzystał ją też w swoim "Kacprze Ryksie" Mariusz Wollny.

Ale od początku.

Biskup go polecał...
Nazwa "Rzym" tradycyjnie nadawana była zajazdom dla pielgrzymów. - Twardowski mógł tu się stołować, bywać, jako że miał niedaleko pracownię - ocenia Wollny.

Prof. Bugaj znalazł zapiski, prawdopodobnie z Wittenbergi - o tym, że biskup Franciszek Krasiński zapewne poznał tam Twardow

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska