Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Hypki: Błąd. Ukraina powinna zamknąć przestrzeń dla lotnictwa cywilnego

Marcin Darda
Tomasz Hypki
Tomasz Hypki archiwum
Z Tomaszem Hypkim, sekretarzem Krajowej Rady Lotnictwa, rozmawia Marcin Darda

Jeśli zestrzelenie boeinga na Ukrainie było efektem pomyłki, to jak ta pomyłka miałaby wyglądać?
Trzeba pamiętać, że Ukraińcy już od kilkunastu dni mówili, że w rękach separatystów rosyjskich są systemy o zasięgu znacznie większym niż przenośne pociski o pułapie 3-4 kilometrów typu Igła czy Grom lub Stinger. Po zestrzeleniu 14 lipca samolotu transportowego An-26 na wysokości 6,5 km wstrzymali więc loty własnego lotnictwa wojskowego. Niestety, nie zakazali ruchu lotnictwa cywilnego. To była praprzyczyna tego, co się wydarzyło w czwartek. Wiadomo, że separatyści strzelają do wszystkiego, co przelatuje nad ich głowami. Z ich punktu widzenia to przecież samoloty czy śmigłowce, które albo atakują ich pozycje, albo takie, które przewożą zaopatrzenie dla sił prorządowych lub prowadzą rozpoznanie. I właśnie w takiej sytuacji mogło dojść do tragicznej pomyłki.

Ale przecież chodzi o samolot lecący na wysokości 10 tysięcy metrów. Nie widać go z ziemi, musieli brać pod uwagę, że to może być samolot pasażerski.
Niekoniecznie. Jeżeli użyli zestawu obrony przeciwlotniczej takiego jak Buk, to trzeba pamiętać, że wykrywa on i wskazuje cele z użyciem radiolokatora, po czym podświetla wybrany cel dla pocisku rakietowego. Dla radiolokatora wykrycie celu na wysokości 10 tysięcy metrów nie jest żadnym problemem. Jeśli jednak nie jest on wyposażony lub nie używa systemów identyfikujących obiekt, to operator decydujący o wystrzeleniu pocisku może nie wiedzieć co to konkretnie jest. Pocisk przechwycił cel, a jak przechwycił, to dla samolotu nie było już ratunku. Samoloty pasażerskie nie są wyposażane w żadne systemy samoobrony.

Czy mogło być tak, że mierzono w inny obiekt, który zdołał umknąć i dlatego rakieta trafiła w boeinga?
Mogło tak być, ale to i tak jest kwestia wtórna. Przyczyną tej tragedii jest dopuszczenie do cywilnego ruchu lotniczego nad obszarem, na którym toczą się działania bojowe i znajduje się sprzęt, mogący niszczyć cele lecące na dużych wysokościach. Jeżeli na jakimś terenie trwa walka z użyciem czołgów i artylerii, to nikt rozsądny nie wpuszcza tam wycieczki autobusowej. Albo się wtedy czeka, albo zagrożony obszar objeżdża w dużej odległości. Ale najlepiej w ogóle się nie pokazywać w okolicy. I tak samo powinno być na Ukrainie. Skoro wiadomo, że separatyści strzelają, a mają sprzęt o określonym zasięgu, to państwo powinno zabronić lotów nad tym obszarem. Gdy w Polsce odbywają się ćwiczenia z użyciem systemów przeciwlotniczych, to obszar nad poligonem z dużym marginesem jest wyłączony z ruchu lotniczego. I koniec. Kontrolerzy, piloci i linie lotnicze muszą to zaakceptować. Ukraińskie władze popełniły błąd nie zamykając przestrzeni nad zagrożonym obszarem. To kolejny, tragiczny dowód na słabość struktur państwowych naszego sąsiada.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki