Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Słowik: To, co dzieje się w Solidarności w MPK Łódź to powód do płaczu

Agnieszka Magnuszewska
Andrzej Słowik, symbol łódzkiej opozycji, odszedł z Międzyzakładowej komisji NSZZ Solidarność w MPK. Czuje się rozczarowany
Andrzej Słowik, symbol łódzkiej opozycji, odszedł z Międzyzakładowej komisji NSZZ Solidarność w MPK. Czuje się rozczarowany Krzysztof Szymczak
Z Andrzejem Słowikiem, opozycjonistą w okresie PRL, byłym wiceministrem pracy i polityki socjalnej, a obecnie członkiem Sekcji Regionalnej Emerytów i Rencistów NSZZ "Solidarność" Ziemi Łódzkiej, rozmawia Agnieszka Magnuszewska

Jak Pan ocenia zmniejszenie liczby przedstawicieli załogi w radzie nadzorczej MPK przez władze miasta? I to po wybraniu już nowych delegatów do rady.
To cuchnie z daleka. Krzysiek Frątczak nie jest osobą, którą władze miasta mogłyby darzyć ciepłymi uczuciami po tych wszystkich próbach, które na żywym organizmie, czyli MPK były prowadzone. Krzysiek, mając na względzie interes nie tylko załogi, ale i firmy w dalszej perspektywie, naraził się parę razy władzom miasta. Zwłaszcza tym, które wiążą nadzieję z przemianami w firmie.

W następnej kadencji?
Oni są tak zadufani, że w tej kadencji będą podejmować działania, które zamierzają dopiąć w następnej. Są pewni, że będą zwycięzcami. Na co dzień emanuje to z ich postawy.

Wprowadzane zmiany mają szansę spotkać się ze sprzeciwem związkowców z Solidarności, jak w latach ubiegłych? Czy po wyborze nowych władz związku zmienił on zupełnie front?
To, co dzieje się w Solidarności w MPK, to powód do płaczu. Związek został sprowadzony do roli podmiotu, który w ciemno firmuje wszystkie żądania zarządu MPK. Od pierwszej chwili po wyborze nowych władz związku, poszły one na rękę zarządowi i zgodziły się na to, co wcześniej było nie do pomyślenia. Mam tu nam myśli zwolnienia niektórych osób.

Za Panem związek też się nie wstawił, gdy oddelegowano Pana z siedziby firmy na zajezdnię Telefoniczna. Dlatego odszedł Pan z Solidarności w MPK?
W moim przypadku związek w ogóle nie miał ochoty się za mną wstawić. W trakcie kadencji Krzyśka obyczaj był taki, że wszystkie decyzje personalne, dotyczące członków związku, były wcześniej konsultowane z komisją zakładową. A ja z dnia na dzień dostałem polecenie wyniesienia się z jednej komórki do drugiej. I to nie na piśmie, bez wypowiedzenia warunków umowy oraz bez określenia obowiązków. Taka nonszalancja i lekceważenie prawa cechuje ludzi kierujących firmą od dłuższego czasu. Dopiero po trzech dniach dowiedziałem się, że warunki płacy nie ulegają zmianie, a zakres pracy zostanie dopiero określony.

Jak zmienił się zakres Pana obowiązków?
Na zajezdni moje obowiązki były dosyć luźno określone. Miałem przyjrzeć się pracy firmy ochroniarskiej po incydencie z uprowadzeniem tramwaju. Natomiast w siedzibie przy Tramwajowej pracowałem w dziale szkoleń, odpowiadałem za przygotowanie rekrutacji motorniczych. Chętnych było wielu, również z wyższym wykształceniem, bo do MPK przyciągają ich świadczenia socjalne. Te, które są solą w oku władz miasta i części radnych, którzy nie szczędzą sobie dodatkowych przywilejów. A korzyści dla miasta z tego, że jednej grupie pracowniczej coś się zabierze, są niewielkie.

Takim działaniom może sprzyjać ograniczenie przedstawicieli załogi w radzie nadzorczej i obecna sytuacja w Solidarności w MPK?
To, co się dzieje w Solidarności, jest dowodem na nieczyste intencje, na próby ograniczenia przywilejów pracowniczych i spacyfikowanie załogi. Są układy, które związek powinien omijać. W 1981 roku pojechałem do Włoch na kongres centrali związkowej. Zakwaterowano nas w hotelu, w którym związek pracowniczy został opanowany przez sitwę. Sterował nią właściciel i zarządca, którzy wyciskali ostatnie soki z załogi. Natomiast szefowie związku hotelowego, oprócz normalnej pensji, dostali "kopertówę", która skłaniała ich do akceptowania wszystkich pomysłów właściciela. Delegacja hotelowego związku poprosiła mnie o pomoc. Miałem przekazać ich list przewodniczącemu centrali związkowej, bo liczyli na jego pomoc.

Otrzymali pomoc?
Nie wiem, ale list przekazałem. To co dzieje się w Solidarności w MPK oddziałuje nawet na tych członków załogi, którzy do związku nie należą. Będą oni tkwić w przekonaniu, że nie warto do związku należeć, bo nie obroni. To też wyzwanie dla Zarządu Regionu NSZZ Solidarność, bo traci on sojusznika i skuteczne narzędzie w walkach związkowych.
Mnie szczególnie szkoda tego związku.

Co dalej?
Nie sądzę, żeby taka sytuacja miała długo potrwać. Będzie nowy budżet i nowe zadania wyznaczone przez miasto, a to już pole sporu. Jeśli związek będzie się tak zachowywać, jak do tej pory, to dojdzie do wewnętrznego spięcia. Wówczas nastąpi zmiana ekipy. Zwłaszcza że ostatnie zwycięstwo było przeważone tylko jednym głosem. To stan chwiejnej równowagi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki